Bo wystarczy tylko mgnienie (9 mgnień wiosny byłego cara - Miłka O. Malzahn)


Odkąd trafiłam dość przypadkiem, a raczej przypadek znalazł mnie, na książkę Pani Miłki Kosmos w Ritzu, to wiedziałam, że trafiłam na Autorkę, która swoją nieszablonowością, będzie potrafiła mnie skłonić do całkowicie innego myślenia. Bo właśnie tak działają lektury Pani Miłki na czytelnika.

Nie oszukujmy się, wiem, że wielu z was nie przepada za wprawianiem w ruch swoich szarych komórek, w szczególności, gdy owa nieszablonowość ma skłonić nas do kompletnie innego spojrzenia na daną pozycję. Wszystko za sprawą tego, że 9 mgnień wiosny byłego cara jest pozycją na tyle nietypową, że chyba tylko wytrawni czytelnicy odnajdą w niej coś dla siebie. Nawet mam wrażenie, że Autorka nie pisze wcale pod publikę, a wręcz przeciwnie, ukazuje w nich swoją duszę. Duszę człowieka, który miesza w sobie zamiłowanie do postrzegania świata realnego, czasem w dość nierealnej odsłonie.

Ta pozycja, to właśnie takie lekkie mgnienie chwili, ponieważ za wiele czasu ona wam nie zabierze, gdyż ma tylko 60 stron, a w dodatku uraczycie w niej fotografie, a raczej kolaże, które wpasowują się w tę historię idealnie. Nie umiem się oprzeć wrażeniu, że Pani Miłka, jak i jej myśli, są abstrakcją, ale abstrakcją tak dobrą, że niezależnie o czym będzie ona pisać, to i tak do mnie to trafi. Nie za sprawą wymyślnych słów, czy pomysłów, a raczej wykonaniem, do którego nie potrafię przyczepić złej łatki.
Wiosna to nie tylko pora roku, podążająca za kalendarzem, to pora naszego wnętrza wzbudzana przez odczucia i myśli.
Ta króciutka książka to istne balansowanie na krawędzi. Krawędź zaczyna i kończy się tam, gdzie nasza wyobraźnia dąży. Dodatkowo pozwala ona nam dojrzeć pewną przyszłość, ale i zarazem przeszłość i to czasami dość dawną. W tym przypadku poznajemy cara Aleksandra III, cesarza Rosji, króla Polski i wielkiego księcia Finlandii. Ja z historii jestem na bakier, ale tak jak przedstawiła go Autorka, to aż nabrałam chęci na dowiedzenie się o nim czegoś więcej. I tak, odrobiłam już zadanie domowe z tego tematu ;)

W szczególności ta pozycja nasuwa nasze myśli na tory, gdzie mamy nauczyć się dostrzegać. To co jest wokół nas, ale nie tylko. Pamiętajcie, że nie wszystko co niestworzone i niewyobrażalne, musi być omamami. Może to było właśnie takie jedno mgnienie wiosny. I chociaż za oknami jesień, to warto otworzyć swoje myśli na kompletnie inne doznania, które stara nam się dostarczyć Autorka. A w dodatku poznacie Białowieżę – rodzinną miejscowość Autorki.
Czy kiedy kupujemy dom lub kawałek gruntu, czujemy najszczersze zadowolenie z tego, że oto posiedliśmy „własną” ziemię (i ją zasiedlimy)? Tak! Czy jest nasza? No tak. Tymczasem tę „naszą” ziemię w ciągu tysiącleci za własną uznawało wiele innych istnień. […] Spokojnie można założyć, że pieczęć własności stawiało na niej wielu ludzi.
Ta recenzja jest problemem, bo jak opisać nie opisane? Jak przedstawić coś, czego przedstawić się nie da. Słychać w niej szum wiatru, czuje się ziemię, w której niechybnie się grzęźnie, dostrzega się deszcz na czymś nieoczywistym. Jeżeli bliskie jest ci coś niezwykłego, to sięgnij po nią jak najszybciej.

Za tę dawkę nieoczywistego dziękuję Autorce.