Genius Creations
Chór zapomnianych głosów - Remigiusz Mróz
Są takie książki, które odmieniają nasz światopogląd.
Sprawiają, że nasz mózg zostaje otwarty na nowe doznania, prowadząc nas za rękę
do nowego gatunku, który wcześniej sprawiał nam ogromny ból głowy oraz
powszechne myślenie, że nie jest to kompletnie dla was. Jeszcze parę miesięcy temu
Remigiusz Mróz swoją poprzednią książką Turkusowe
szale, wykonał właśnie taki zabieg na mnie. Później moich oczu i uszu
doszła wiadomość, że Autor ma zamiar napisać powieść z kompletnie innego gatunku.
Tym razem spróbował swoich sił w science fiction. Czy jest możliwe, by pisarz,
który swoje wcześniejsze pozycje pisał o przeszłości i nagle stał się wybitnym
jasnowidzem, co do naszej przyszłości?
Astrochemik Håkon Lindberg i nawigator, Dija Udin Alhassan są
ostatnimi żyjącymi osobami na okręcie badawczym Accipiter. Budzą się ze swojego
kriogenicznego snu zbyt wcześnie, a ich oczom ukazują się rozpłatane ciała ich
współtowarzyszy. Myśli kłębią się w ich głowach, ponieważ okazuje się, że
wylądowali oni w kompletnie innym miejscu we wszechświecie. A to dopiero
początek ich tułaczki po próżniowym kosmosie, która jest opatulona dozą grozy,
horroru i ogromnego niebezpieczeństwa, a przede wszystkim, kotłujących się w
głowie milionów pytań, na które żaden z nich nie ma odpowiedzi…
Powyższy opis powinien wam wystarczyć przed zagłębieniem się
w tej lekturze, ponieważ ja nie wiedziałam o niej nic więcej i każda odkryta
przeze mnie niepewność i informacja, była tak wielkim zaskoczeniem, że dziwię się,
iż mój mózg nie eksplodował. Wybuchowa mieszanka, to zdecydowanie za małe i błahe
stwierdzenie, co do tej książki. Tutaj mamy ogromne pokłady bomb atomowych na
każdej stronie. Zostają one aktywowane, gdy przewracacie kolejne strony. Nie
jestem w stanie użyć innych słów, które świetnie zobrazowałyby wam to, jak się
czułam podczas czytania tej książki.
Chór zapomnianych
głosów, to jedna z tych historii, gdzie jakakolwiek ocena wydaje się być
zbyt niska, by ukazać jak wspaniałe było to doświadczenie. Nauczyłam się w niej
łaciny, dowiedziałam się czegoś więcej o otaczającym nas wszechświecie, a w
szczególności zapoznałam się z wyobraźnią Pana Remigiusza. Ja nie wiem, skąd
Autor bierze swoje kolejne pomysły, nie tylko na książki, lecz na samo ich
wykonanie. Gdy zaczniecie się zagłębiać w tej historii będzie co chwilę
zaskakiwani nowinkami czy po prostu biegiem wydarzeń. A końcówka książki? Nigdy
w życiu nie przewidzielibyście jak się ona skończy, kto jest kim, co jest czym ani
jak to się w ogóle potoczyło. Autor zastosował na swoich czytelnikach zasadzkę,
każdy z was w nią wpadnie, więc nawet się nie brońcie, tylko dajcie się opleść
tej historii bez słowa sprzeciwu.
Bohaterowie to całkowicie inna bajka. Zakochałam się bezgranicznie
w Håkonie oraz Udinie. Ich słowne przepychanki nie miały końca, ale było to tak
rzeczywiste i zaskakujące, że nie wiedziałam czego można się po nich
spodziewać. Pan Remigiusz to po prostu mistrz w kreacji bohaterów. Każda z
bohaterów i bohaterek jest odrębnym charakterem, który posiada wspaniałe zalety
jak i wady. Ludzie wyjęci ze świata rzeczywistego, to prawidłowe określenie co
do ich osobowości. Jeżeli wgłębicie się w tę historię, zrozumiecie moje
uczucia, którymi zaczęłam darzyć bohaterów. Nie chciałabym się znaleźć w skórze
Astrochemika czy nawigatora, bo na nich co chwile czeka coś złego,
nieokreślonego.
Jest to niezwykle zaskakująca porcja science fiction, od
dziś już wiem, że w tym nurcie mogę się
zagłębiać bez przeciwwskazań. Nie wspominając już o tym, że każdą następną książkę Pana
Remigiusza biorę w ciemno. To jest wręcz niebywałe, jak Autor swoją spisaną
wyobraźnią jest w stanie przenieść nas do świata, a raczej wszechświata, gdzie
wszystko jest dla nas nowe, niezrozumiałe, ale jednocześnie robi to w tak dobry
sposób, że przyjmujemy ją, jako coś znanego.
Nie da się napisać przystępnej, w miarę dobrej recenzji o
książce tak genialnej. Wypadałoby już tak nie dosładzać Autorowi, ale naprawdę
nie ma najmniejszej cząstki nieelementarnej czy nawet elementarnej, którą
mogłabym tutaj wygarnąć. Podczas czytania tej lektury, nawet na sekundę nie
zostało zasiane we mnie ziarno zwątpienia, że co mi nie pasuje. Wszystko tutaj
działa jak w szwajcarskim zegarku.
Moja recenzja nie ma na celu, chociażby w najmniejszym stopniu
ukazać wam, co w tej powieści możecie znaleźć, co będzie działo się z
bohaterami ani gdzie w ogóle oni wylądowali. To wszystko musicie odkryć sami,
bo tylko wtedy lektura Chóru wywoła u
was tak silne emocje, jak u mnie. Przygotujcie kilka godzin wolnego czasu, przynieście
sobie kilka energetycznych napojów i popłyńcie wraz z Panem Remigiuszem w jego
odmęty fantazji, o przyszłości ziemskiego życia, a może już kompletnie nieziemskiego?