Zrodzona z burzy – Lauryn Hamilton Murray | Recenzja

 




Nie ukrywam – jeśli książka zawiera motyw turnieju, rywalizacji i adrenaliny, to jestem pierwsza w kolejce. Gdy tylko zobaczyłam zapowiedź Zrodzonej z burzy, a w niej informację o turnieju... Nie musiałam czytać dalej. Od razu wiedziałam, że to będzie coś dla mnie.

Oczywiście – z tyłu głowy miałam pewne „ale”... Trójkąt miłosny. Motyw ograny do granic możliwości. Ale wychowana na takich zagraniach, nie odrzucam ich od razu. Zamiast tego daję autorce kredyt zaufania – a nuż zaskoczy mnie czymś świeżym?

Styl Lauryn Hamilton Murray jest lekki i przystępny. Czyta się naprawdę płynnie, choć muszę przyznać, że lektura trochę mi się rozciągnęła. Nie przez znużenie historią – raczej przez moje osobiste sprawy, które odbijały się na czasie spędzanym z książką. Bo Zrodzona z burzy ma w sobie to „coś”, co zazwyczaj przyciąga moją uwagę – świat oparty na żywiołach. Uwielbiam konstrukcje, w których bohaterowie dzieleni są na frakcje według mocy czy predyspozycji – tu: ogień, woda, powietrze i ziemia.

Brzmi świetnie, prawda? I faktycznie – ten świat to jeden z największych atutów książki. Magiczna otoczka, unikalne umiejętności, potencjał na spektakularne starcia. Problem w tym, że... nie dostałam tego, co obiecywała zapowiedź. Turniej? Zepchnięty na boczny tor. Zamiast niego – bale, bankiety, suknie, rozmowy. I choć pewnie miało to służyć budowaniu relacji między bohaterami, we mnie wzbudzało głównie znużenie i poczucie niedosytu.

A romans? Niestety – bez emocji. Serce ani razu nie zabiło szybciej. Może to przez główną bohaterkę, Blaze, która – choć miała być ognistą, silną postacią – irytowała mnie niemal za każdym razem, gdy pojawiała się na scenie. Jej decyzje były momentami chaotyczne, a charakter nijaki – i to właśnie przez nią trudno było mi poczuć jakąkolwiek chemię w relacjach.

Czy to znaczy, że książka jest zła? Niekoniecznie. Rozumiem, dlaczego może podobać się innym – to młodzieżowa fantasy z ciekawym systemem magicznym, ładną oprawą i lekkim stylem. Ale dla mnie – czytelniczki, która na takich historiach się wychowała i przeczytała ich dziesiątki – zabrakło zaskoczenia. Czegoś, co wybiłoby tę książkę ponad przeciętność.

Dla kogo?
Dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z młodzieżową fantastyką. Jeśli rzadko sięgasz po tego typu historie – Zrodzona z burzy może być idealnym wejściem w świat żywiołów i magicznych intryg. Ale jeśli przeczytałaś już dziesiątki podobnych tytułów, możesz mieć poczucie, że „to już było”.

Opinia reklamowa powstała przy współpracy z wydawnictwem Jaguar