Fantastyka
Swarożyc - Katarzyna Berenika Miszczuk | Recenzja
Swarożyc – pożegnanie z Jagą, które zostaje w sercu
Mam wrażenie, że ostatnio ciągle się z kimś żegnam. Seria za serią, rozdział za rozdziałem – a moje czytelnicze serce powoli zaczyna tego nie wytrzymywać. Z „Kwiatem Paproci” nie było mi wcześniej po drodze. Ale kiedyś, zupełnie przypadkiem, sięgnęłam po pierwszy tom. I przepadłam. Wpadłam jak śliwka w kompot – słowiański, pachnący miodem i dymem.
Każdy kolejny tom pochłaniałam z zachłannością godną płomieni Swarożyca. I teraz, po przeczytaniu ósmej części, czuję pustkę. Smutek. Tęsknotę. Bo to już koniec – a przynajmniej koniec tej części historii.
Swarożyc – najbardziej bolesna historia Jagi
Katarzyna Berenika Miszczuk doskonale wiedziała, że „Swarożyc” będzie dla czytelników ciosem. Jaga zapowiadała to przez całą serię – to będzie najcięższa opowieść. I rzeczywiście – to historia, która pali. Dosłownie i emocjonalnie.
Gdy Jaga zaczyna dzielić się ostatnią opowieścią, robi to w swoim stylu – kąśliwa, bezpośrednia, sarkastyczna. Ale pod tym humorem kryje się ból, którego nie da się zignorować. Poczułam go mocno. Autentycznie. Mimo całej swojej siły i twardości, Jaga tym razem pęka – i właśnie ta ludzka rysa czyni ją jeszcze bardziej wyjątkową.
Słowiański świat, w którym się żyje
Seria „Kwiat Paproci” to nie tylko fantasy. To cały świat, który żyje własnym życiem – duszny, pełen legend, demonów, humoru i smaczków językowych. Autorka doskonale żongluje odniesieniami do słowiańszczyzny, tworząc książkę, którą się nie tylko czyta – ale i doświadcza. Momentami naprawdę zapominałam, że jestem tylko czytelniczką. Bo ta historia się po prostu dzieje.
Uwielbiam Jagę – jej egoizm, błędy, nieprzewidywalność. To bohaterka, która nie prosi o zgodę – działa po swojemu i bierze za to odpowiedzialność. Czasem boli. Czasem złamie komuś serce. Ale taka jest. Prawdziwa. I nie do podrobienia.
Rzuciłabym się po prostu na główkę w nową przygodę, bo do stracenia miałabym przecież tylko życie. A ono było moje i mogłam z nim robić, co chcę.
Zakończenie, które nie kończy
Cieszę się, że Katarzyna Berenika Miszczuk nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Zostawiła furtkę – może już nie dla całej serii, ale dla opowiadań, historii pobocznych. I dobrze! Bo ten świat ma w sobie tyle magii, że można w nim mieszkać bez końca.
To jedna z moich ulubionych serii. Czułam złość, radość, wzruszenie, śmiech. I dumę, że taka fantastyka powstaje w Polsce. Żegnaj, Jago. Ale... może jeszcze się zobaczymy?
Opinia powstała przy współpracy z Wydawnictwem Mięta