Inspektorium - Marek Zychla | Recenzja

 



Duszna, dziwna i absolutnie wciągająca wizja Marka Zychli


Nie sądziłam, że mnie jeszcze coś zaskoczy. A jednak. Zaintrygowała mnie okładka – mroczna, niepokojąca, obiecująca coś innego. A potem przeczytałam opis: nastolatki zamknięte w piwnicy, tajemnicze kule i lęk, który niemal czuć na każdej stronie. Biorę w ciemno!

I to był strzał w dziesiątkę. Marek Zychla stworzył historię, która najpierw rozkłada się leniwie na kanapie, by potem z impetem wciągnąć czytelnika do swojego dusznego, postapokaliptycznego świata. Gdy przechodzimy do drugiego aktu – ośrodka – zaskoczenie wbija w fotel. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zbierałam szczękę z podłogi w tak dosłownym sensie.
 

Zabawa w kotka i myszkę z czytelnikiem


Zychla rewelacyjnie balansuje pomiędzy tajemnicą a brutalnością. Każda strona podsuwa pytania, a gdy zaczynają pojawiać się odpowiedzi – nie są to odpowiedzi, które przewidzisz. Wręcz przeciwnie, to te, które wywołują eksplozję synaps i nie pozwalają się oderwać. Fabuła prowadzona jest przez grupę nastolatków – co samo w sobie wnosi świeżość – a przez listy matek i zapiski odkrywamy nie tylko świat zewnętrzny, ale też wnętrze tych młodych postaci.

Autor świetnie pokazuje emocje: strach, panikę, chwilową nadzieję i fanatyzm – wszystko wyczuwalne niemal namacalnie. Szczególnie podobał mi się ten moment, kiedy książka staje się nie tylko opowieścią o przetrwaniu, ale także o tożsamości, manipulacji i dojrzewaniu w świecie z niecodziennymi regułami.
 

Duszne napięcie i estetyka grozy


Zachwyciły mnie detale: plan pomieszczeń, oprawa graficzna, która buduje napięcie jeszcze przed pierwszą stroną a do tego jest szorstka niczym postapokaliptyczny świat w środku. Do tego duszna atmosfera piwnicy, klaustrofobiczna przestrzeń, która przenika do świadomości czytelnika i zostaje tam na długo. A zakończenie? Epilog to majstersztyk. Marek Zychla nie tylko zaskakuje, ale celowo zostawia nas z niepokojem i pytaniami.

Mało stron, dużo treści

„Inspektorium” nie jest cegłą, ale zawiera w sobie więcej niż niejedna opasła powieść. To książka krótka, intensywna, mocna w przekazie, a jednocześnie niesamowicie emocjonalna. Ma swoje drugie dno. I to właśnie to „inne” – nietypowe podejście do postapo – najbardziej mnie porwało.

Czy to źle, że powiem, że ta książka była po prostu… inna? Ale właśnie za tę inność ją pokochałam. I serio – ja potrzebuję kontynuacji. Na już.


Opinia powstała przy współpracy z wydawnictwem Mięta