Pocałunek cienia - Richelle Mead | Recenzja

 




Są autorzy, od których inni mogliby się naprawdę wiele nauczyć – i Richelle Mead zdecydowanie do nich należy. Wiecie, czego najczęściej brakuje mi w seriach książkowych? Naturalnego przypominania wydarzeń z poprzednich tomów, tak aby czytelnik, nawet po dłuższej przerwie, mógł bez problemu wskoczyć z powrotem w akcję. Mead robi to doskonale. Mimo że ja czytam „Akademię Wampirów” praktycznie za jednym zamachem, nie sposób nie docenić tych subtelnych przypomnień. To ogromna wartość dodana – zwłaszcza dla tych, którzy musieli na kontynuację poczekać dłużej.


Mroczniej, pikantniej i... jeszcze bardziej emocjonalnie


„Pocałunek cienia” wyraźnie zmienia ton całej serii. Robi się mroczniej, bardziej intensywnie – i, co tu dużo mówić – bardziej pikantnie. A ja? Uwielbiam te zmiany! To właśnie dlatego trzeci tom stał się moim ulubionym. Ale z całą tą intensywnością przychodzi też większy ciężar emocjonalny. Historie tutaj opowiedziane bolą. Dotykają miejsc w sercu, które zwykle są dobrze ukryte.

Obserwowanie przemiany Rose to czysta przyjemność. Richelle Mead znakomicie oddaje jej dojrzewanie – od impulsywnej nastolatki do młodej kobiety, która musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Ta transformacja nie jest łatwa ani oczywista. Czasem lekkomyślność Rose balansuje na granicy obłędu, a świadomość tego, co się dzieje, tylko potęguje dramatyzm sytuacji.

Miłość, która pali jak ogień


A jeśli chodzi o wątek romantyczny... Rose i Dymitr? To istny dynamit. Ich relacja jest pełna napięcia, niedopowiedzeń i tego delikatnego przyciągania, które sprawia, że kibicujemy im z całego serca. Ich przeciwieństwa nie dzielą – one ich wzmacniają. A ja? Cała w emocjach, trzymam za nich kciuki od pierwszej strony do ostatniej.

Adrian – chaos w najlepszym wydaniu


Nie sposób nie wspomnieć o Adrianie. Z nonszalancją, luzem i ciętym językiem wnosi świeżość i całkiem sporo zamieszania w grupie bohaterów. Jego obecność to świetny ruch ze strony autorki – nie tylko nadaje dynamiki, ale też wzbogaca fabułę o nowe emocje i potencjalne konflikty.

Świat przedstawiony – kilka słów refleksji


Jeśli miałabym na coś ponarzekać, to tylko na zbyt lekkie zarysowanie świata przedstawionego. Przy obecnych standardach literatury fantastycznej – rozbudowane uniwersum, wielopoziomowe intrygi – „Akademia Wampirów” może wydawać się nieco prostsza. Gdyby seria powstała dziś, zapewne byłaby bardziej skondensowana – może trzy, a nie sześć tomów, oczywiście nie zmieniając fabuły, czy treści. Ale patrząc przez pryzmat czasu, w którym powstawała, i emocji, które we mnie wywołuje – nadal uważam ją za jedną z najlepszych serii młodzieżowych.

Czy powrót do serii jest dobrym pomysłem?


Kocham tę serię całym sercem – i chyba już zawsze będę ją kochać. Może to kwestia sentymentu, może to magia pierwszych literackich zachwytów. Ale jedno jest pewne: jeśli szukacie książki młodzieżowej z powolnie rozgrywającym się romansie, wampirach w tle i bohaterach, których nie da się nie lubić – Pocałunek cienia jest idealnym wyborem.

Opinia powstała przy współpracy z Poradnia K