Ligocka Karolina
Wywiad - Karolina Ligocka
fot. Dawid Ligocki |
Adriana Łowisz: Może zacznijmy od miłych rzeczy, wyobraźmy sobie, że dostała Pani tydzień wolnego od pracy, co pani wybierze: tydzień na wsi, bez Internetu i innych mediów, czy wakacje w ciepłych krajach all inclusive, a może jeszcze jakoś inaczej spędziłaby Pani wolne?
Karolina Ligocka: Zdecydowanie tydzień, a nawet dwa na wsi, wśród zieleni, śpiewu ptaków, pod rozłożystym dębem. Brak internetu, z książką w ręku lub laptopem do pisania, z ulubioną muzyką, to czysta rozkosz. Do tego uśmiechnięty mąż z boku podający kawkę – tak, to istna poezja.
A. Ł. : Pani zwykły normalny dzień, jak on wygląda, czy jest w nim jednak coś niezwykłego?
K. L. : Każdy dzień jest dla mnie niezwykły. Mam ukochane osoby przy sobie, pracę, którą lubię i pasję, którą kocham, a która każdego dnia pozwala mi oderwać się od ziemi. Dzięki pisaniu/czytaniu przeżywam niemożliwe. Czyż to nie piękne?
A. Ł. : Chyba każdy ogląda jakieś filmy bądź seriale, co Pani poleciłaby swoim czytelnikom?
K. L.: Uwielbiam serial Supernatural, oglądałam każdy sezon - to była fajna odskocznia od codzienności. Jeżeli chodzi o filmy, to mam ich wiele. Często wracam do Skazanych na Shawshank, Obcych, Lot nad kukułczym gniazdem, Avatar, Władcę Pierścieni... Mogłabym wiele wymieniać, ale dodam tylko tyle, że bardziej sięgam po starsze kino niż to najnowsze.
A. Ł. : Powróćmy do dawnych czasów: szkolne ławki, dzwonki oznajmiające przerwę – jakim typem ucznia Pani była? I proszę przyznać się bez bicia, czy każda lektura została przeczytana?
K. L. : Muszę przyznać, że z czytaniem lektur miałam problem. Nie przepadałam za książkami, za zmuszaniem do czytania. Dopiero w szkole średniej, i to pod sam koniec zajmowaliśmy się literaturą wojenną. Wtedy wpadły mi w ręce takie książki jak: „Inny świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, „Medaliony” Zofii Nałkowskiej i wiele innych z tego nurtu literackiego. Pochłaniałam je nagminnie. Po dziś moją bibliotekę zasila „Inny świat” i bardzo się cieszę, że ta książka tam jest.
A. Ł. : Skąd wzięła się pasja pisania? Czy była ona poprzedzona pasją czytania?
K. L. : Tak, na początku pojawiło się czytanie, wręcz pochłanianie książek, ale tych, które sama wybrałam, a dopiero później narodził się pomysł pisania. Uwielbiam fantastykę, zwłaszcza urban fantasy i wiele czytałam w tym gatunku. Chyba za wiele, bo z czasem uznałam, że każda książka naśladuje poprzednią, a ja łaknęłam czegoś nowego. Innego. Ciekawszego. Dlatego postanowiłam napisać coś, co mnie zadowoli. Pisałam dla siebie i świetnie się przy tym bawiłam. Dopiero później zakiełkował we mnie pomysł podzielenia się tym, o czym piszę - historią Naridy.
A. Ł. : Jest Pani chomikiem, jeżeli chodzi o książki, czy jednak w dzisiejszych czasach cała biblioteka znajduje się na czytniku?
K. L. : Zdecydowanie można mnie nazwać chomikiem. Mam bibliotekę, która się buntuje i nie przyjmuje nowych nabytków, ale ja się tym nie przejmuję. Upycham książki, gdzie popadnie i stale kupuję nowe. Bo ciągle ktoś coś fajnego pisze, więc jak temu odmówić? No, nie da się 😀😀 Ale muszę też przyznać, że korzystam z czytnika, i to najczęściej w podróży. Zabieranie w trasę wielu powieści zazwyczaj jest kłopotliwe, właśnie wtedy czytnik sprawdza się najlepiej. Jednak u mnie zapach książki nieustannie wygrywa. Przewracanie stron, oglądanie okładki i trzymanie powieści w ręku jest wielką przyjemnością, prawie taką samą jak delektowanie się fabułą. Książka w papierze zawsze będzie u mnie królować.
A. Ł. : Każdy z nas ma takiego Autora, którego bezgranicznie wielbi. Gdyby mogła Pani zadać swojemu guru książkowemu wyłącznie jedno pytanie, jak by one brzmiało i kto by je usłyszał?
K. L. : Nie umiem wymienić ulubionego autora, bardziej skupiam się na fabule powieści, ale jeżeli miałabym taką szansę i mogłabym zadać pytanie jednemu autorowi, wybrałabym J.R.R Tolkiena. Jego światy są magiczne, barwne, plastyczne, podobnie jak bohaterowie, ale nie o to bym pytała. Spoglądając mu głęboko w oczy, z radością w sercu zapytałabym, jak to jest stworzyć język elfów? Tak, to mnie bardzo ciekawi, jakie emocje mu wtedy towarzyszyły.
A. Ł. : Czy pisanie książki Piekielnego Nieba przysporzyło Pani jakieś trudności? Czy jednak wyobraźnia aż wylewała się z Pani głowy?
K. L. : Pisanie Piekielnego Nieba było czystą przyjemnością. Kreowanie bohaterów, sytuacji uwalniało moją wyobraźnię z więzów do tego stopnia, że niejednokrotnie sama musiałam się pilnować, by nie polecieć za daleko. By nie stworzyć za wiele. Moja wyobraźnia chyba nie zna granic, a jeżeli ją gdzieś ma, to ja jeszcze do niej nie dobiłam i obym nigdy tego nie zrobiła.
A. Ł. : Znalazłam informację, że brała Pani udział w warsztatach dotyczących pisania, nie ukrywam, widać kunszt w Pani stylu pisania. Czy poleca Pani takie kursy?
K. L. : Dla mnie kursy były pomocne. Prezentują narzędzia, z których można korzystać, wytłuszczają błędy i pokazują jak nie pisać, co brzmi źle. Nauk jest wiele, sposobów pisania także, jednak finalnie samemu trzeba wybrać, co jest dla nas odpowiednie i co z nami rezonuje. Fajnie jest mieć bazę, wiedzę, by później samemu móc wybrać jak chce się pisać i co chce się tworzyć. Do niektórych wytycznych się nie stosuję, często piszę tak jak mi w sercu gra, ale właśnie moim zdaniem o to chodzi w pisaniu. By było prawdziwie i nie zawsze szablonowe.
A. Ł. : Kto pierwszy przeczytał Pani książkę? Był to ktoś z rodziny, czy może jednak niezbyt zdradzała Pani szczegóły swoim znajomym?
K. L. : Mąż, on zawsze idzie na pierwszy strzał. W czasie pisania zamęczam go pomysłami, „wariactwami”, które wymyśliłam i zawsze patrzę na jego reakcję. Kiedy widzę błysk w oku, unoszące się kąciki ust, wiem, że trafiłam. Zainteresowałam. Wtedy lecę pisać dalej. Całość później pokazuję rodzicom i przyjaciołom.
A. Ł. : Wyobraźmy sobie sytuację, że stała się Pani jednym z bohaterów Piekielnego Nieba. Kim by Pani była i jakie byłoby Pani zadanie?
K. L. : Uwielbiam wszystkich swoich bohaterów, ale chyba najbliżej mi do Naridy, może dlatego, że jest dziewczyną. Zadań w książce jest wiele, podobnie jak przeszkód. Tworząc je, przeskakiwałam je razem z bohaterami, oddychałam z nimi jednym powietrzem i wspólnie z nimi pokonywałam wszelkie trudności. Niebywałe doświadczenie.
A. Ł. : Na koniec pytanie, na które wielu czytelników, w tym ja, czeka: czy inne historie czekają u Pani w kolejce na napisanie?
K. L. : Piekielne Niebo to pierwszy tom trylogii o Naridzie. Pojawią się jeszcze dwa kolejne tomy, z czego bardzo się cieszę, bo na razie nie jestem gotowa rozstać się z bohaterami. Obecnie dopieszczam tom trzeci, chociaż z tyłu głowy galopuje już kolejny pomysł, całkiem odmienny od trylogii, ale tego jeszcze nie zdradzę. Mogę tylko wspomnieć, że nie będzie to fantastyka, ale nie byłabym sobą, gdybym nie dodała elementu fantasy. Realizm magiczny też brzmi świetnie 😀