Pypłacz Joanna
Wywiad - Joanna Pypłacz
Pani Joanna Pypłacz jest z wykształcenia filologiem klasycznym. Od zawsze pasjonuje się literaturą, lecz nie tylko antyczną. Jej ulubione epoki to XVIII i XIX wiek. Kantabrię i Asturię, czyli dwie sąsiadujące ze sobą krainy, w których toczy się akcja Augusta Nachta zna bardzo dobrze z licznych podróży w tamte strony. Oprócz pisania opowiadań i wierszy, gra również na pianinie. A jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej to zapraszam na wywiad:
Każdy z nas kieruje
własnym życiem, lecz czasem się zdarza, iż los sprawia, że lądujemy gdzieś,
gdzie nigdzie byśmy się zapuścili, pracujemy w miejscu, o którym nigdy nie
pomyślelibyśmy w młodych latach. O czym Pani marzyła w dzieciństwie? Czy
marzenia się ziściły?
Odkąd sięgam pamięcią, moją największą zawsze pasją była
literatura, a drugą muzyka. Zawdzięczam to oczywiście środowisku, w którym się
wychowałam. Dorastałam przy dźwiękach Mozarta, Haydna i Schuberta, wśród
piętrowych regałów z książkami i uczonych rozmów o poezji. Od najmłodszych lat
podejmowałam próby literackie i skrycie marzyłam o tym, by kiedyś zacząć pisać
„na poważnie”. Wraz z ukończeniem i publikacją pierwszej powieści, zaczęło się
spełniać to wielkie marzenie.
Pracuje Pani w bibliotece,
przyzna Pani, że to marzenie niejednego książkoholika (w tym moje), czy praca w
bibliotece naprawdę jest tak świetna? Bo rozumiem, że dzięki temu łączy Pani
pasję z zawodem?
Jako mała dziewczynka podkradałam mamie i babci książki,
które raczej nie nadawały się dla siedmio-, ośmio- czy dziewięciolatki. Jednym
z takich wczesnych „objawień” było Imię
róży Umberto Eco, które pochłonęłam chyba w cztery wieczory. Potem odkryłam
Decameron Boccaccia, opowiadania
Herlinga-Grudzińskiego… Praca w bibliotece jest nie tylko spełnieniem marzeń
książkoholika, lecz także niekończącą się podróżą w czasie. Opracowywanie
starych druków zapewnia nieustanny i nieograniczony kontakt z najciekawszymi
umysłami dawnych epok, daje możliwość wglądu w ich przekonania, w ich wrażliwość,
a także w realia, w których ci ludzie funkcjonowali. To piękna praca, która nie
tylko sprzyja literackiej pasji, lecz w naturalny sposób nieustannie ją
stymuluje.
Dla mnie granie na
pianinie, to coś niezwykłego, chyba jestem osobą, której słoń nadepnął na ucho,
kto zaszczepił w Pani tę pasję?
Mój ojciec jest wielkim melomanem. Uwielbia muzykę
klasyczną, szczególnie opery. Mamy wspólnych ukochanych kompozytorów. Melomanką
była też babcia ze strony mamy, po której odziedziczyłam zabytkowe pianino i
pokaźny stos nie mniej zabytkowych nut.
Pani mąż Raúl, który
jest rodowitym Hiszpanem, podziela Pani pasję czytania, jak i pisania?
Raúl ma umysł raczej
ścisły, jest z wykształcenia inżynierem. Nie należy do grona książkoholików,
ale za to podziela moje zainteresowania historyczne.
Opisała mi Pani, że
to Pani mąż nauczył Panią języka hiszpańskiego od zera. Muszę przyznać, że gdy
przeczytałam tę historię, widziałam filmową miłość. Czy swoją miłość mogłaby
Pani również tak opisać?
Wiem, że może zabrzmi to bardzo pretensjonalnie, ale łączy
nas niezwykła więź, rodem z kina. Skłamałabym mówiąc, że spełniło się moje
kolejne wielkie marzenie, gdyż w przeszłości nawet nie śmiałam o czymś takim
marzyć... To najpiękniejsza niespodzianka, jaką otrzymałam od losu.
Skąd czerpała Pani
informację o dawnych wierzeniach, przekonaniach i gusłach, które wykorzystuje
Pani w książce August Nacht?
Strony, z których
pochodzi Raúl, to bardzo ciekawa część świata. Wędrując po Kantabrii i Asturii
niejednokrotnie odnosiłam wrażenie, że w niektórych miejscach zatrzymał się
czas. Większość informacji czerpałam bezpośrednio od mieszkańców tamtych
terenów, znajomych, członków rodziny. Na północy Hiszpanii znajdują się liczne pamiątki
nie tylko po Celtach i Rzymianach, ale nawet po jej prehistorycznych
mieszkańcach. Pomimo upływu czasu, dawne mity, wierzenia i przesądy wciąż
pozostają żywe. Oczywiście, przeczytałam parę opracowań etnograficznych, ale
większość z tych starych legend znałam już wcześniej, z opowieści ustnych.
Jeżeli mogłaby Pani
wtrącić jedną pozycję do lektur szkolnych, co by to było i dlaczego?
To bardzo trudne
pytanie... Jest tyle arcydzieł, które chętnie włączyłabym do kanonu! Myślę
jednak, że wśród lektur bezspornie powinna znaleźć się choćby jedna powieść Dickensa.
Każdy słucha muzyki,
sądzę, że bez tego nie mamy prawa funkcjonować. Lecz nie zapytam o piosenkę,
która ciągle dźwięczy w Pani głowie, a o utwór, którego wręcz nie może Pani
znieść?
W każdym utworze muzycznym
można doszukać się rzeczy dobrych i złych. Coś może się komuś podobać lub nie i
jest to kwestia bardzo indywidualna. Najbardziej irytują mnie paskudne
wykonania moich ulubionych utworów.
Wyobraźmy sobie
sytuację, że nie może Pani dłużej ujrzeć piękna tego świata, straciła Pani
wzrok. Czego najbardziej będzie Pani brakować?
Myślę, że
najbardziej brakowałoby mi widoku twarzy bliskich osób. Tęskniłabym też za ulubionymi
książkami i nutami, pomijając już fakt, że nie wszystko wydrukowano alfabetem
Braille'a. Utrata wzroku poważnie utrudniłaby mi nie tylko pracę, lekturę i
naukę nowych utworów muzycznych, ale również swobodne pisanie, a bez tego nie
wiem, jak mogłabym się obejść…
Coraz częściej
dostrzegam, że ludzie odchodzą od jakiejkolwiek wiary. Czy sądzi Pani, że
kiedyś w przyszłości Bóg nie będzie odgrywał ważnej roli w życiu zarówno
indywidualnym, jak i społecznym?
Z biegiem lat z
pewnością wzrośnie liczba osób przynajmniej oficjalnie bezwyznaniowych, ale nie
sądzę, by kiedykolwiek religie całkowicie zanikły, gdyż byłoby to sprzeczne z
psychologiczną i socjologiczną naturą człowieka.
Niech wyobrazi sobie
Pani, że wygrała na loterii milion złotych. Na co przeznaczy Pani te pieniądze?
Jakąś część z tego
miliona na pewno zostawiłabym sobie, a resztę oddałabym potrzebującym.
Niby zwyczajny dzień,
ale nie umie Pani znaleźć drugiej brakującej skarpetki, wlewa Pan do kawy
skiśnięte mleko, biorąc prysznic nagle kończy się ciepła woda. Istny dzień na
nie, jak Pani sobie radzi z takimi dniami?
Najlepsze lekarstwa
na zły nastrój, który nieuchronnie nachodzi nas w takie dni, to dla mnie muzyka
oraz lektura ciekawych książek. Ale i własna wyobraźnia, kreatywne podejście do
życia. Na wiele pomysłów wpadłam właśnie w chwilach, gdy akurat sprawy uparcie szły
nie tak jak powinny i desperacko usiłowałam się oderwać od nieprzyjemnej
rzeczywistości wymyślając jakąś historię. Czasem nawet pech potrafi stać się
nieoczekiwanym źródłem inspiracji! Coś się tak „ciekawie” nie udało, że można
by to z powodzeniem wpleść w fabułę.
Autor czy Autorka
książek, to dla mnie osoba, która czyta dużo książek. Jak jest z Panią? W
jakich gatunkach i twórcach się Pani pławi?
Jestem uzależniona
od książek. Moja domowa biblioteka rozrasta się w zastraszającym tempie... Zdecydowanie
najbardziej lubię literaturę osiemnasto- i dziewiętnastowieczną, zarówno
dłuższe jak też krótsze formy. W zależności od nastroju, czasem sięgam po sążniste
powieści, a czasem po utwory liryczne. Do moich ulubionych autorów należą,
między innymi, Ann Radcliffe, Thomas Hardy, Wilkie Collins i Edgar Allan Poe.
Gotować nie każdy
potrafi, ale każdy uwielbia oddać się przyjemności jedzenia pyszności. Jaką
potrawę chciałby Pani jeść każdego dnia?
Jestem wegetarianką.
Uwielbiam orzechy oraz sałatki z dużą ilością zieleniny i oliwek.
Uważam, że wszystko w
naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny. Czy Pani również tak sądzi?
Podzielam Pani
zdanie. Nierzadko różne wydarzenia w moim życiu, nawet takie z pozoru przypadkowe
i pozbawione większego znaczenia, później okazywały się mieć miejsce „po coś”. Kiedy
patrzę na niektóre sprawy z perspektywy czasu, zaczynam rozumieć ich miejsce i rolę
w tej całej układance. Hiszpanie często mawiają: todo pasa por algo. Po
naszemu: nic nie dzieje się bez przyczyny.
Każdy z nas uwielbia
inną porę roku, która pora roku mogłaby dla Pani trwać wiecznie i dlaczego?
Najbardziej lubię
wiosnę i jesień. Obu towarzyszy mgła i aura tajemniczości. Każda ma swoją
magię, swój klimat. Na równi kocham świeży zapach wiosennych kwiatów oraz
specyficzny aromat jesiennych liści.
Już jest! Naukowcy
wymyślili sposób, by móc przenieść się do przeszłości lub do przyszłości na
jeden dzień. W jakie czasy by Pani się chętnie przeniosła i dlaczego?
Najchętniej
przeniosłabym się do drugiej połowy osiemnastego wieku. Podoba mi się w niej prawie
wszystko, od mody po muzykę. Imponuje mi elegancja i estetyczne wyrafinowanie
żyjących wówczas ludzi, ich zamiłowanie do nauki, głód wiedzy, nienasycona
ciekawość świata oraz bardzo specyficzna uczuciowość. To epoka wielkich
artystów, wynalazców i filozofów. Chciałabym się w niej znaleźć choćby przez
jeden dzień.
Deszcz głośno bębni w
szyby, a Pani siedzi w swoim pokoju z książką w ręku, popijając ulubioną
herbatę. Nagle, do Pani uszu dobiega głos prezentera telewizyjnego, który
ogłasza, że świat skończy się za 24 godziny, gdyż w stronę ziemi zmierza
ogromna asteroida. Jak spędzi Pani ostatni dzień swojego życia?
Ostatni dzień życia
chciałabym spędzić z moim mężem a potem zginąć razem z nim. Za każdym razem,
kiedy patrzę na zdjęcia szkieletów dwojga ludzi z Pompejów, którzy umarli
trzymając się za ręce, myślę, że taka wspólna śmierć jest najpiękniejsza,
zwieńcza wspólnie spędzone życie.
Gdzie i jak, widzi
Pani siebie za dwadzieścia lat?
Mam nadzieję, że uda
mi się napisać jeszcze parę książek...
Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów Pani Joanny.