Szewioła-Nagel Katarzyna
Wywiad - Katarzyna Szewioła-Nagel
Katarzyna Szewioła-Nagel, to kobieta zaradna, a przede wszystkim miła, dbająca o ciepło domowego ogniska. Kasię udało mi się poznać już wcześniej w Internetowym świecie, a w tym roku udało nam się spotkać. Mam nadzieję, że w tych kilku słowach opisałam ją tak, jak ja ją widzę i po przeczytanym wywiadzie, również tak będziecie sądzić. Ciągle narzeka na swoje "grafomaństwo", chociaż ja wcale tak nie myślę. Jest Autorką książki Mroki, i chociaż czekam z niecierpliwością na tom drugi, to jednak możemy poznać ją od nowej strony, ponieważ jest w trakcie tworzenia powieści Równiny zapomnianych dusz. Zapraszam na jej bloga oraz na poniższy wywiad:
Adriana
Bączkiewicz: Masz trójkę wspaniałych pociech jest to dość nietypowe, ponieważ
teraz zazwyczaj zauważamy typ 2 + 1. Stąd moje pytanie: Zawsze chciałaś mieć
dużą rodzinę?
Katarzyna
Szewioła-Nagel: Ojej. To mnie zbiłaś z pantałyku. Prawda jest taka, że nigdy
nie przypuszczałam, że kiedykolwiek zostanę matką... ba, tym bardziej żoną.
Moje dzieci to prezenty od losu. Każdy sobie może to tłumaczyć jak chce.
Uważam, że gdyby nie one, moje życie było by bardzo puste. To prawda, że czasem
mam ich serdecznie dosyć, ale wskaż mi matkę, która nie ma podobnych odczuć.
Czy chciałam mieć wielką rodzinę? Hmmm... nie mam pojęcia. Wychowywałam się
jako jedynaczka, mimo że mam jeszcze dwie siostry i dwóch braci, gdzieś tam,
nie znam ich. Dla mnie rodzina to było coś abstrakcyjnego. Teraz bardzo się
cieszę z tej pokręconej i lekko zwariowanej trzódki. A co standardu 2+1, no
cóż. Takie mamy czasy. Mało kogo „podobno” stać na dzieci. Myślę jednak, że to
klasyczne wygodnictwo. Dzieci jednak jakby na to nie patrzeć, wymagają od
rodziców nie tylko gotówki. Ale i czasu, miłości oraz zrozumienia. Teraz, w
czasach gdzie konsumpcjonizm przesłania ludziom oczy ciężko o te wartości.
Bardzo mnie to smuci.
Mama
zajmująca się swoimi dziećmi, kiedy i jak znajduje czas na swój mały czas
relaksu?
Nigdy? Na prawdę. Na dzień dzisiejszy to jedynie mogę sobie
pomarzyć o godzinie dla siebie. Próbuję coś działać w nocy, a i to nierzadko
pali na panewce. Mały ma lekki sen i byle szelest go budzi. Musiałam zakupić
bardzo cichą klawiaturę, by móc redagować zlecone teksty. Zabawnie też wygląda
moje granie. Pięć minut, pauza... piętnaście minut owej pauzy, bo mały się
kręci. I powtórka z rozrywki: pięć, dziesięć minut grania. Piętnaście,
dwadzieścia pauzy. Wychodzi na to, że gry włączać nie warto.
Czy kiedyś
przemknęło Ci przez myśl, że chciałabyś by Twoje życie potoczyło się
inaczej?
Gdybym
mogła cofnąć się w przeszłość zapewne zmieniłabym to i owo. Jednak jak się
głębiej nad tym zastanowić to nawet i te złe rzeczy, które odbiły na mnie swoje
piętno, wiele wniosły do mojego życia. Jestem bogatsza, mądrzejsza, cierpliwsza
i przede wszystkim jestem sobą. Tak jest dobrze, nie zmieniajmy zatem biegu
losu i poczekajmy co przyniesie nam kolejny rok.
Jak
postrzegała świat mała Kasia?
Dobre pytanie. Myślę, że moje postrzeganie rzeczywistości lat
'80 i 90' nie odbiegało od standardów. Z radością patrzyłam w przyszłość i
śledziłam nowinki, nie tylko techniczne.
Półki sklepowe w końcu przestawały straszyć octem, a na każdym rogu
wyrastały jak grzyby po deszczu budki zapiekankami i 'polskimi' hamburgerami.
Takie rarytasy, że palce lizać. Mc Donald może się schować. Królowały gumy
kulki i wojny na patyki. Czytało się "Kajko i Kokosza" oraz
"Thorgala". Do tego bywało się częstym gościem w teatrze czy filharmonii. Byliśmy dziećmi radosnymi,
ubrudzonymi po uszy, objedzonymi jabłkami z pobliskich ogródków działkowych,
nie raz poszczuto nas psami, czyli co tu więcej mówić... fajnie było.
W moim
mniemaniu napisanie książki to pewnego rodzaju marzenie, czy u Ciebie również
było to marzeniem, które od jakiegoś czasu kiełkowało w Twojej głowie?
Już mnie ktoś kiedyś o coś podobnego pytał. Zawsze lubiłam
ciszę i spokój. W tych chwilach lubiłam naskrobać to i owo. Czy marzyłam o książce?
Na początku nie. Wystarczało mi to, że polonistka zachęcała mnie do
kontynuowania mojej przygody z grafomaństwem. Potem poszłam do liceum i jedna z
moich koleżanek opublikowała swój wiersz. Nie pamiętam w jakiej gazetce, ale to
było coś. Zazdrościłam jej. Postanowiłam sobie wtedy, że kiedyś i moje mierne
wypociny zostaną wydane. I tak marzenie towarzyszyło mi kilka bardzo długich
lat. Pisać przestałam, przestałam też o tym myśleć. Liczyła się rodzina,
studia, praca. Popadłam w coś w rodzaju stagnacji. Po latach obudziłam się
jakby ze złego snu. Wtedy postanowiłam odkurzyć dawno już zapomniane
pragnienia. I tak oto zaczęły powstawać „Mroki”. Resztę już znasz.
Stoisz w
kuchni i „tworzysz” obiad. Co takiego najchętniej gotujesz?
Najczęściej
dania jednogarnkowe. Sycące i gęste. Moja rodzina lubi sobie dobrze podjeść. W
sumie ja podobnie. Jestem kreatywna w kuchni. Potrafię zrobić obiad z tego co
akurat mam pod ręką. Zatem nierzadko sama siebie zaskakuję.
Wyobraź sobie,
że wygrałaś na loterii milion złotych. Co zrobisz z tymi pieniędzmi?
O rany, serio? Nie mam pojęcia. Znając mnie to porozdawałabym
połowę. Wokół mnie żyje masa cudownych ludzi, którzy nierzadko nie mają co do
garnka włożyć. Resztę wrzuciłabym na oprocentowane konto, by potem móc z tychże
procentów korzystać. Oczywiście i na drobne przyjemnostki poszło by nieco
gotówki. Nie zapominajmy o dzieciach. Przecież kiedyś może pójdą na studia,
założą rodziny. Więc i im się przyda pomoc finansowa. Nie potrafię dokładnie
powiedzieć, co bym z taką masą pieniążków zrobiła. Ale na pewno coś, co
wymieniłam powyżej.
Coraz
częściej dostrzegam, że ludzie odchodzą od jakiejkolwiek wiary. Sądzisz, że
kiedyś w przyszłości Bóg nie będzie odgrywał ważnej roli w życiu zarówno
indywidualnym jak i społecznym?
Wiedziałam, że zadasz mi takie pytanie. Masz rację. Zaczynamy
żyć w kraju gdzie absurd goni absurd. Czasem słucham wypowiedzi głów 'kościoła'
i łapię się na tym, że niemo poruszam ustami wypowiadając – serio? Nie wiem,
czy mówią poważnie, czy jest to jedna wielka farsa. Kościół wchodzi nam pod
łóżka, do szaf, nawet atakuje jak siedzimy w ubikacji. A wszystko, co robimy
jest monitorowane i oceniane. Bo przecież 'mężowie w habitach' najlepiej się
znają na życiu w rodzinie. A bezdzietne stare panny suchym paluchem, niczym
Baby Jagi wygrażają z mównicy. Wcale się nie dziwię, że jest coraz gorzej,
śmiem nawet wysnuć hipotezę, że będzie jeszcze gorzej. Dlatego odeszłam z
kościoła. Nie wierzę, nie obchodzę świąt i jest mi z tym bardzo dobrze. Lecz
nie wnikam w jakiego boga wierzą moi znajomi. To bardzo intymne i indywidualne.
Wiem natomiast, że z czasem ludzie otworzą oczy i nie będą już tak podatni na
wpływy. Wierzyć będą. Ktoś mi kiedyś powiedział, zaskoczony moją obojętnością
wobec katolickiego Boga: „W coś wierzyć trzeba.” „Tak - odpowiedziałam. Uwierz
w siebie.” i na tym rozmowa się skończyła.
Źródło |
Dragon Age
jest Twoją słabością. Co wpłynęło na to, że tak ogromnie się tym
interesujesz?
Dragon Age
zawsze wypłynie. Dawno temu mój przyjaciel przysłał mi oficjalny trailer do
Dragon Age: Origins, ze słowami : „To Ci się spodoba.” I miał rację. Zapałałam
miłością do tej gry od 'pierwszego zagrania'. Potem z uporem maniaka
zagłębiałam się w kodeksy, pieśni i podania. Czytałam książki, komiksy w języku
angielskim, ze słownikiem na kolanach (to, co akurat było dostępne w
internecie). Zrządzeniem losu trafiłam na stronę Przystań Szarego Strażnika
prowadzoną przez Łukasza (Ilidan) i zostałam do dziś. To już dobre kilka lat
jak z nimi jestem i uważam, że nie jest to czas stracony. Mogę o sobie
powiedzieć, że jestem starym wyjadaczem, bo chyba znam każdy zakamarek Thedas.
Każdy
słucha jakiejś muzyki, czego najchętniej słuchasz?
Stara metalówa ze mnie. Lubie folk metal, pagan i celtic. Nie
pogardzę muzyką filmową i z gier. Mam swoich ulubionych kompozytorów i jak już
kiedyś w jednym z wywiadów pisałam, moim faworytem jest Inon Zur. Twórca
ścieżki dźwiękowej z Dragon Age: Origins i Dragon Age II. Jego kompozycje można
też znaleźć w grze MMORPG Lineage II, w którą również czasem sobie pogrywam.
Wiele osób
emigruje, czy Ty, gdybyś miała taką możliwość porzuciłabyś Polskę?
Nigdy.
Jestem beznadziejną patriotką.
Jesteś
osobą, która w wolnej chwili czyta książki. Jeśli miałabyś wpływ na to, by
jedną książkę umieścić w kanonie lektur, jaka książka by to była i
dlaczego?
To bardzo trudne pytanie. Po części dlatego, że nie znam
obecnie kanonu lektur szkolnych. Będę musiała się z tym zapoznać. Wiem, że
dodano „Hobbita” i „Wiedźmina”, ale tylko to. Na pewno chciałabym by do kanonu
włączono „Ziemiomorze” Ursuli le Guin. Zawsze będę pod wrażeniem tej powieści.
Ile razy ją czytam, tyle razy wpadam w zachwyt. Barwny i plastyczny język,
jakim autorka się posługuje tworzy niemalże namacalny obraz tego, co znajduje
się w powieści. Mogłabym też dorzucić
„Diunę” Herberta, czy coś Dukaja, albo Lovecrafta. Ciężko się zdecydować. Tylu
świetnych pisarzy jest. A ja mogłabym wybrać tylko jednego. Nie, to za trudne.
Są czasem
takie dni, gdy nic się nie udaje, obiad się przypala, dzieci marudzą, a koty
rzygają po ścianach. Jak radzisz sobie w takich chwilach?
Sprzątam, bo wieczorem lepiej się relaksuje w czystej wannie.
W moim
mniemaniu Mroki to świetna książka, a
jak Ty oceniasz swoją twórczość?
Ty już
doskonale wiesz jak oceniam swoje pisanie. Zresztą, inni zapewne śledząc moje
wpisy, zdążyli się już zorientować. Uważam się za grafomankę. Mam masę braków,
które sukcesywnie nadrabiam. Na szczęście mam się kogo poradzić w kwestii
składania literek. Żaden ze mnie autor na poziomie. Jednak lubię mitrężyć czas
na wypociny. Pisząc się relaksuję. I choć raczej nie mam wiele czasu na ten
odpoczynek, to zawsze kilka zdań powstanie, więc to cieszy. To taka zasada
drobnych kroczków. Kiedyś dodreptam do końca tej trylogii... kiedyś. Obiecuję.
Zaczęłaś
również pisać Równiny Zapomnianych dusz,
co Cię skłoniło do napisania czegoś nowego?
Słowa
jednej z moich bliższych koleżanek: „Nie uda Ci się napisać romansu!”. „Co?
Mnie się nie uda! Już ja Ci pokażę!”. No i tak to wyglądało. Nie mniej ma to
być romans nie byle jaki, nie powielony, bez powtarzającej się fabuły. Mam
nadzieję, że stworzę coś świeżego. Coś, czego jeszcze nie było. Poza tym o
Lichach (Liszach) jeszcze nikt w taki sposób nie pisał. Cóż, chyba będę
pierwsza.
Jeżeli jesteśmy w
temacie książek, myślisz, że czytanie stało się modne?
Może
masz rację. Coraz więcej widzę ludzi w komunikacji miejskiej czy na skwerkach,
czytających to książki lub e-booki. To bardzo fajny widok. Jakbym dopadła kogoś
z „Mrokami” to pewnie zrobiłabym wielkie oczy. Moda nie moda, czytać warto. Nie
karmiona wyobraźnia umiera powolną, bolesną śmiercią.
Deszcz
głośno bębni w szyby, a Ty siedzisz w swoim pokoju z książką w ręku, popijając
ulubioną herbatę. Nagle, do Twoich uszu dobiega głos prezentera telewizyjnego,
który ogłasza, że świat skończy się za 24 godziny, gdyż w stronę ziemi zmierza
ogromna asteroida. Jak spędzisz ostatni dzień swojego życia?
Tak samo jak napisałaś wyżej. Z książką i rodziną. W
ostatniej minucie zebrałabym wszystkich na kanapie i objęła. Są dla mnie
wszystkim, więc była bym szczęśliwa gdybym mogła odejść razem z nimi. Tak po
prostu. Zwyczajnie. Bez paniki, zbędnych słów. Myślę, że tak jest
najlepiej.
Gdybyś
miała tylko jedno marzenie, które na pewno się spełni, czego by one dotyczyło?
Tak, chciałabym by moje dzieci były szczęśliwe. I to
wszystko. Więcej mi nie trzeba.