Wywiad - Andrzej Wardziak


Dziś zapraszam Was, na kolejny wywiad, tym razem udało mi się przeprowadzić "rozmowę" z Andrzejem Wardziakiem. Jego debiutancka powieść Infekcja (Recenzja tutaj), zaraziła mnie niebywałym podejściem do świata Zombie, a ogólniej rzecz biorąc, świat ten okazał się Warszawą. Świetna książka, chyba polecać Wam jej kolejny raz nie muszę? A co mi tam, sięgajcie po nią, bo warto, a jeszcze lepiej, gdy poznacie bliżej osobowość Pana Andrzeja. Zapraszam do lektury:


Adriana Bączkiewicz: Czy specjalnie unika Pan wglądnięcia przez czytelnika w Pański świat prywatny?
Andrzej Wardziak: Absolutnie nie - po prostu nie miałem jeszcze okazji napisać zbyt wiele na swój temat, ale też nie przypuszczałem, że ktoś będzie zainteresowany poszukiwaniem tego typu informacji. Myślę, że mam tu trochę do nadrobienia.


Przeczytałam, iż mieszka Pan w Warszawie, czy polecałby Pan innym te miasto, do spędzenia w nim życia, czy jednak nie?
Na pierwszy rzut oka w Warszawie jest wszystko - mamy mnóstwo parków, pełno klimatycznych pubów, brudną rzekę i nawet stok narciarski - ale wiadomo, że trawa jest zawsze bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma. Na chwilę obecną mieszka mi się tu bardzo dobrze, jednak nie wykluczam możliwości przeprowadzki - chociaż to dopiero za jakiś czas, bo dopiero co kupiliśmy mieszkanie.

Na facebookowej stronie autorskiej, próbowałam podchwycić kilka rzeczy o Panu: Jeździ Pan na snowboardzie, czy jest Pan zapalonym zawodnikiem, akurat tych sportów zimowych? Wykonuje Pan akrobacje? Czy może jednak są to szybkie zjazdy na dół?
Snowboard traktuję czysto rekreacyjnie - jeździłem parę lat na desce, oraz parę lat na nartach. Po zebraniu doświadczeń stwierdzam, że jednak bardziej przypadły mi do gustu narty. Jeżeli chodzi o sport to na pierwszym miejscu jest wspinaczka, to już bez dwóch zdań - ale również amatorsko.

Zauważyłam również, że woli Pan pisać wieczorami/nocą. Czy pisze Pan wtedy, ponieważ może Pan w spokoju zająć się pisaniem? Czy może o tej porze mózg pracuje całkiem inaczej?
Urodziłem się w listopadową noc, wobec czego właśnie w nocy i wieczorem czuję się najlepiej. Nie ukrywam, że też wtedy mi się najowocniej tworzy - nie tylko dlatego, że jest spokojnie i w pewien sposób magicznie, ale również dlatego, że często wcześniej wciągu dnia po prostu nie znajduję czasu na pisanie.

Muzyka, którą Pan przesyła czytelnikom jest dość mroczna, czy gustuje Pan w takiej muzyce? Jeśli tak, to jaki zespół/wykonawca jest Pana ulubionym?
Słucham różnej muzyki, zależnie od nastroju jaki aktualnie mam, lub jaki chcę wywołać - jednak przeważnie są to tzw. mocne brzmienia. Utwory/kapele dobieram w stosunku do tego co aktualnie piszę. Ulubione zespoły to - Iron Maiden, Limp Bizkit, The Agonist, Clagg, Heaven Shall Burn, Riverside i wiele, wiele innych, chociaż tej piątki słucham zdecydowanie najwięcej.

Czy jest taka piosenka, która pomimo wielu odtworzeń nigdy się Panu nie nudzi?
Tak, i to parę - m.In. Boiler (Limp Bizkit), Lord of the Deep (Clagg), The Presence of Godness (Obscure Sphinx), czy nieśmiertelne Fear of the Dark Ironów.



Skoro jesteśmy przy ulubionych rzeczach, może Pan zdradzi tajemnicę swojego ulubionego autora, bądź książkę? Dlaczego właśnie ona?
Nie mam ulubionego autora, natomiast jeżeli chodzi o książkę, będzie to z pewnością Wielki Marsz S.Kinga (który napisał pod pseudonimem). Książka jest krótka, ale niesamowicie ciężka, poprzez przesłanie jakie ze sobą niesie - do tego jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce podczas drugiej Wojny Światowej.


Chciałam również zapytać o Pana ulubiony serial, lecz czy dobrze zgaduję, iż jest to „The Walking Dead”? Jeśli tak, to czy serial miał jakiś wpływ na napisanie Infekcji?
:) Tak, bardo lubię The Walking Dead, i szczerze nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu. Pisałem Infekcję oglądając jednocześnie serial, przez co starałem się bardzo uważać na to, żeby nie powielać niektórych schematów/bohaterów czy fragmentów akcji. Często, podczas gdy widziałem niektóre sceny zastanawiałem się nad tym, jak można by to zrobić inaczej, niekoniecznie lepiej, a po prostu inaczej.



Infekcja to Pana debiut, skąd wiec pomysł na napisanie książki? Czy były może jakieś wcześniejsze teksty pisane wyłącznie do szuflady?
Wcześniej pisałem opowiadania, przeważnie do szuflady, chociaż nie ukrywam, że próbowałem niektóre z nich wydać. Pomysł na napisanie książki towarzyszy mi odkąd tylko pamiętam - od zawsze chciałem być pisarzem.

Piękna jestem, czyż nie? :)
Wielu autorów woli „wyjechać” ze swoją fantazją gdzieś za granicę, a Pan jednak przekonuje swoich czytelników, że Warszawa ataku zombie nie ominie, skąd taki zamysł?
Uważam, że w Polsce mamy wszystko, czego nam potrzeba. Po co obsadzać akcję w jakiejś europejskiej stolicy, skoro mogę poprowadzić bohaterów po podwórku, które sam znam? W Infekcji stawiałem na realizm, wobec czego wolałem pisać o miejscach, które kojarzę. Poza tym obsadzenie akcji w mieście, które bardzo dużo ludzi zna, powoduje wzrost atrakcyjności książki - nie raz spotkałem się z komentarzami czytelników, którzy po przeczytaniu mojej książki czuli się niezbyt komfortowo wchodząc np. do metra :)


Po przeczytanej książce, uważam za bardzo ciekawy zabieg, jaki Pan wykorzystał, czyli podzielenie akcji na kilku bohaterów. Nie chciał Pan jednak stworzyć jednego głównego bohatera, a resztę, jako wątki poboczne?
Od samego początku stawiałem na kilku bohaterów - a to dlatego, że chciałem dać czytelnikowi możliwość wyboru tego jednego, najulubieńszego. I to się gdzieś tam sprawdziło, bo czytelnicy często wybierali różne postacie, jako główne.

Zawsze zastanawiam się nad tym, czy któryś z bohaterów, jego zachowania bądź cechy, są wzorowane na kimś, kogo Pan zna? Czy jednak nawet w kreacji bohaterów mamy do czynienia wyłącznie z Pańską wyobraźnią?
Przy tworzeniu bohatera literackiego, pewna część jego osobowości będzie zawsze zaciągnięta od prawdziwej postaci - przynajmniej tak jest w przypadku moich bohaterów. Jednak nazwisk nie podam ;)

W książce był pewien wątek religijny(mam na myśli sytuację w kościele). Jaki jest Pana stosunek do religii?
To dość trudne pytanie - generalnie rzecz biorąc wierzę, że jest coś więcej, ale nie upieram się co do nazewnictwa :)

Jak Pan sam ocenia swoją książkę? Sądzi Pan, że jeszcze mógłby Pan ją jeszcze doszlifować?
Jestem z niej zadowolony, nawet bardzo. Ilość czasu poświęconego na stworzenie Infekcji opłaciła się, co widać po recenzjach i opiniach czytelników - a to na prawdę daje niesamowicie wielką satysfakcję. Myślę, że mógłbym ją jeszcze bardziej doszlifować, jednak wtedy też bardzo łatwo jest przekroczyć granicę w wpaść w błędne koło - szlifując i poprawiając tekst praktycznie bez końca, bo zawsze jakieś zdanie można by napisać odrobinę inaczej.

Dłubanie w tekście może dostarczyć niektórym wyrywania włosów z głowy, ile więc razy studiował Pan Infekcję? Czy może jednak było to idealne dopracowywanie strona za stroną?
Infekcję poprawiałem jakieś siedem, lub osiem razy. Jednak do tej pory w tekście widać momenty, przy których pisanie szło mi bardzo opornie, lub takie, gdzie łapałem "flow" a zdania tworzyły się niemalże same. Jeżeli chodzi o studiowanie, to nie jestem w stanie zliczyć ilości godzin poświęconych na wymyślanie bohaterów i linii fabularnej, ale nie było dnia, podczas którego nie myślałbym o Infekcji.

Czy sądzi Pan, że taka apokalipsa mogłaby mieć miejsce w przyszłości?
Pewnie to wywoła uśmiech politowania na niektórych twarzach, ale tak, myślę, że taka (lub inna) apokalipsa mogłaby mieć miejsce.

Wyobraźmy sobie, że taka apokalipsa następuje, jak Pan reaguje i jaką broń bierze Pan ze sobą? Noga od stołu, napad na komisariat w poszukiwaniu broni, czy ma Pan coś innego w zanadrzu?
Proszę mi uwierzyć, nie raz nad tym się zastanawiałem - i doszedłem do wniosku, że nie ma idealnego scenariusza. Po co robić sobie schron, skoro możemy nie zdążyć do niego dobiec? Według mnie w takich sytuacjach najważniejsza jest zdolność szybkiego podejmowania decyzji i adaptacji. Co nie zmienia faktu, że zawsze mam przy sobie latarkę i nóż :)

Ma Pan nieograniczoną ilość pieniędzy, nadszedł czas wakacji, do jakiego miejsca wyruszyłby Pan w podróż? I dlaczego akurat to państwo/miasto?
Żadne konkretne - robię wtedy wycieczkę po różnych miastach i państwach, jednak po drodze spełniam swoje marzenie - próbuję Deep Water Solo, czyli wspinaczki bez asekuracji na skałach wystających z wody, gdzie to właśnie woda jest jedyną formą asekuracji.

Kiedy my, jako czytelnicy, możemy oczekiwać na kolejną część apokaliptycznej Warszawy?
Drugą część miałem zamiar ukończyć w tym roku, jednak wątpię, żeby mi się to udało - kupno i remont mieszkania pochłonął taką ilość czasu i energii, że przez cztery miesiące w ogóle nie zajrzałem do żadnego tekstu. Myślę, że uda mi się ukończyć drugą część w pierwszej połowie 2015 roku.

Oraz ostatnie, jakie jest Pana marzenie literackie?
Żyć i utrzymywać się z pisania.

Serdecznie dziękuję Panu Andrzejowi, za udzielenie mi wywiadu, mam nadzieję, że po zapoznaniu się z nim, dojdziecie do wniosku takiego jak ja: Miły, przesympatyczny mężczyzna, który w dodatku świetnie pisze, czegóż chcieć więcej? : )

A skoro Pan Andrzej lubi Limp Bizkit, to chyba sądzę, że i ten utwór całkowicie wpasuje się w ten wywiad (Przynajmniej tytuł :) Zdradzam Wam też, że ja poniższą piosenkę, mogę słuchać na okrągło.