Fantastyka
Zapomniany horyzont. The Electric State – Simon Stålenhag
Książka na jeden wieczór, która zostaje w głowie na długo
To nie jest powieść do szybkiego przeczytania i odłożenia na półkę. Choć tekstu nie ma tu dużo, to każda strona skłania do refleksji, a motyw drogi dodaje tej historii charakteru. Przez dłuższą chwilę zatrzymywałam się na ilustracjach – fenomenalnych, pełnych niepokoju, momentami wręcz groteskowych, a czasem komicznych, ale w przerażający sposób. Mają w sobie coś z klimatu Wojny Światów w interpretacji Jakuba Różalskiego, ale jednocześnie ukazują świat w sposób tak surowy i bezkompromisowy, że trudno oderwać od nich wzrok.Podróż, którą każdy odbierze inaczej
Fabuła jest dość prosta – bohaterka przemierza Amerykę w stanie upadku, a jej droga pełna jest milczących świadków końca cywilizacji. To historia o świecie, który nie umarł nagle – rozpadł się kawałek po kawałku, pozostawiając ludzi w chaosie i samotności. Nie dostajemy tutaj jednoznacznych odpowiedzi. Wiele rzeczy trzeba sobie dopowiedzieć, co sprawia, że każdy czytelnik może zinterpretować tę historię na swój sposób i ja uwielbiam gdy Autor pozostawia czytelnika w głębokiej zadumie.Przestroga czy już nasza rzeczywistość?
Simon Stålenhag osadził akcję w 1997 roku, ale to nie ma większego znaczenia. Czytając, miałam wrażenie, że równie dobrze mógłby opisywać świat, do którego zmierzamy, lub w którym już żyjemy. Czy technologia nas ocali, czy raczej stanie się narzędziem naszej zagłady? To pytanie nie daje mi spokoju nawet po zakończeniu książki.Książka, gra, film – Stålenhag tworzy całe uniwersum
Co ciekawe, Zapomniany horyzont to część większego projektu. Jest również gra fabularna, a teraz jego twórczość doczekała się również ekranizacji – na Netfliksie można obejrzeć film pod tym samym tytułem, z gwiazdorską obsadą. Jeszcze go nie widziałam, ale po przeczytaniu książki jestem niezwykle ciekawa, jak twórcy przenieśli tę historię na ekran.Klimat, który pochłania bez reszty
To książka, która wywołała we mnie dziwną mieszankę emocji – melancholię, niepokój, fascynację. Ilustracje Stålenhaga sprawiają, że odczuwamy grozę tego świata niemal fizycznie. Fabuła może wydawać się oszczędna, ale do tego jest otwarte zakończenie – zmusza do myślenia i zostaje w głowie na długo. Dla fanów postapokalipsy to absolutny must-read.Opinia powstała przy współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka