Los pokonanych - Kel Kade

 


Przeczytałam w życiu wiele książek, a opisów jeszcze więcej – ale rzadko zdarza się, żeby jedno zdanie sprawiło, że jestem „kupiona” jeszcze przed lekturą. A tu proszę: „Ale co się stanie, jeśli nasz dzielny bohater padnie martwy w pierwszej zasadzce, pierwszego dnia swojej wędrówki?” – no tego jeszcze nie grali! Bohater pierwszoplanowy ginie na starcie… i co dalej? Jak to w ogóle możliwe?

Okazuje się, że możliwe – i w dodatku wyszło świetnie! Może jestem stronnicza, bo uwielbiam historie o podróżach, ratowaniu świata i tych słynnych „wybrańcach”. A tu mamy plot twist – wybraniec odpada na dzień dobry, a całą akcję przejmuje Leśnik. I muszę przyznać, że poprowadził tę historię w naprawdę brawurowy sposób.

Nie będę udawać – czasem miałam wrażenie, że gdzieś już to wszystko słyszałam. Motyw drogi, przewrotne losy bohatera, poczucie humoru… brzmi znajomo, prawda? Ale wiecie co? Nie przeszkadzało mi to ani trochę. Bawiłam się świetnie, byłam ciekawa, co wydarzy się dalej, i to chyba najważniejsze – żeby książka wciągała i trzymała przy sobie do samego końca.

Aaslo to bohater, który doskonale odnajduje się w chaosie tej historii. Ma swój własny kodeks moralny, ale jednocześnie nie przywiązuje się do rzeczy, na które nie ma wpływu. Jego podejście do losu – nieco lekceważące, ale jednocześnie pełne determinacji – było jednym z moich ulubionych elementów książki.

To była lekka, zabawna, a momentami zaskakująca fantasy, która umiliła mi dwa wieczory. Czy polecam? Zdecydowanie! Jeśli lubicie nieco przewrotne podejście do klasycznych schematów – ta książka jest dla Was.