Fantastyka
Emily Wilde. Encyklopedia wróżek i elfów - Heather Fawcett
No cóż, mogę tylko przyznać – jestem typową sroką okładkową. Jeśli coś jest piękne, kwiatowe i magiczne, od razu przyciąga moją uwagę. Tak właśnie wpadła w moje ręce Encyklopedia wróżek i elfów Heather Fawcett. I choć początkowo się wahałam, miałam nadzieję na klimatyczną fantastykę pełną magii i tajemnicy. Niestety, w moim przypadku – zupełnie się nie sprawdziła.
Największe rozczarowanie? Chyba to, jak bardzo okładka nijak ma się do tego, co znajdziemy w środku. Spodziewałam się baśniowego, eterycznego świata wróżek, a dostałam historię, która ani nie wciągnęła mnie fabularnie, ani nie urzekła stylem. Emily Wilde, główna bohaterka, mogła być intrygującą postacią – w końcu introwertyczna badaczka zgłębiająca tajemnice Ludku to świetny punkt wyjścia. Ale… zabrakło w niej tego „czegoś”. Może iskry, może głębi? Była po prostu nijaka, a nie każdy cichy i zamknięty w sobie bohater musi być szary jak deszczowy dzień.
Jedyną postacią, która wniosła odrobinę życia do tej historii, był Wendell. I choć miał swoje momenty, nie uratował całej książki przed wrażeniem, że błądzę w fabularnej mgle. Wątki pojawiały się i znikały, a ja nie mogłam się w nie wciągnąć. A jeśli jeszcze raz przeczytałabym o rąbaniu drewna, myślę, że sama poszłabym po siekierę.
Nie zrozumcie mnie źle – wiem, że ta książka ma swoich fanów i całkowicie szanuję ich zachwyt. Dla mnie jednak zabrakło tu emocji, które sprawiają, że książka zostaje w sercu na dłużej. To nie jest rodzaj fantastyki, który mnie porywa, więc po kolejny tom raczej nie sięgnę.