Bursztynowy miecz - Marta Mrozińska


Liczba stron: 448 
Data wydania: 24 wrzesień 2024 r. 
Seria: Jeleni Sztylet
Tom:
Jeleni Sztylet | Bursztynowy miecz 

To jedna z tych kontynuacji, którą ogromnie wypatrywałam na horyzoncie. Przy tak wielkich oczekiwaniach warto mieć na uwadze również to, jak wielkie pokładałam nadzieje w drugim tomie. Poprzeczka pierwszego tomu zawisła na najwyższym poziomie, czyli soczysta 10 tylko powodowała, że również były we mnie obawy - jednak nie potrzebnie.

Minęło parę miesięcy od czytania pierwszego tomu i tylko gdy otwarłam drugi tom na pierwszej stronie - wiedziałam, że jestem w domu. Styl pisania Marty Mrozińskiej wprowadza mnie w pewnego rodzaju euforię. Nie wiem co takiego ma w sobie Marta, że czytając jej słowa po prostu płynę. Obojętnie czego dotyczy tekst, mam wrażanie, że jest dopracowane w każdym słowie - nic nie jest tutaj dziełem przypadku. Jeżeli tak dobrze jest napisana historia, to cała fantastyczna otoczka jest tylko dodatkiem, który sprawia, że nie miałam ochoty chociaż na chwilę odkładać książki.

Muszę jednak swoje trzy grosze tutaj wtrącić i dostrzec mały mankament: drugi tom ma zdecydowanie wolniejsze tempo akcji. Oczywiście, wszystko nadal krąży wokół Bory i jej świata, więc przy takim mocnym charakterze, który jest jak fajerwerki wrzucone do beczki prochu, to zauważyłam lekkie wycofanie i większą łagodność Bory. Wiadomo, że jej charakter przez kolejne tomy musi się zmieniać, i myślę, że jest to ukazane idealnie, jednak miałam wrażenie, że echa przeszłości zostały tutaj odrobinę zamazane. Dobrze też to ujęłam: kontynuacja pomimo swojej mrocznej otoczki, jest łagodniejsza od pierwszej części. I to tylko z tego powodu moja ocena jest odrobinę niższa niż poprzedniczka - ale uwaga: to nadal jest moja topka, nic tego nie zmieni. 

Nie ma tu klątwy drugiego tomu, który bardzo często się pojawia. Ta historia nadal wciska czytelnika w fotel, wprowadza w słowiańskie wierzenia i wszystkie zębatki w tym trybie pracują idealnie - tylko poproszę więcej mroku, więcej bólu i cierpienia - do którego zostałam już przyzwyczajona przy Jelenim sztylecie

-Bronisław to też tylko jeden człowiek. Skoro zdołał doprowadzić nasze królestwo na skraj upadku, dlaczego ja jedna nie miałabym go z niego wydźwignąć?

Świetnie było poznać Borę w innych okolicznościach, nowe postacie wprowadzone do tej historii mają swój zamysł i świetnie są wykreowani, można ich kochać i nienawidzić. A ci, którzy wracają do jej małego świata, no cóż - miód na moje serce. Naprawdę taka wersja fantastyki, jest moim ulubionym tworem. Przy Bursztynowym mieczu wyobraźnia wkracza na inne rejony, tak dobrze wykreowane historie czyta się na raz... niestety. Próbowałam sobie dawkować tą lekturę, ale po prostu się nie da. Czekam więc na kolejny tom.

Opinia reklamowa powstała przy współpracy z wydawnictwem Zysk i S-ka