Yanek Świtała - Polski SOR. Uwaga, będzie bolało


Liczba stron: 288 
Data wydania: 23 listopad 2022 r. 

O życiu ratownika bez żadnej trzymanki mógł opowiedzieć tylko jeden człowiek. Yanek pracę na SOR-ze przypłacił ciężką depresją, dziś woli jeździć na karetce, a najbardziej dumny jest z uratowanych na granicy niemowlaków. W beznadziejnej walce o ludzkie życie nie uznaje kompromisów, a jego dosadne wpisy na Instagramie śledzi ponad 100 tysięcy osób.

Książka trafiła w moje ręce dość spontanicznie, nie było jej na mojej liście TBR, jednak jak to bywa, jestem osobą, która pierwsza staje w kolejce po kontrowersje. Lubię kiedy coś jest opowiedziane w sposób rzeczywisty, bez pięknych ozdobników. W końcu życie nie jest zbytnio usłane różami i w dodatku nie ma na nim tony brokatu. W przypadku pozycji Yanka Świtały po prostu się przejechałam jak po nieposprzątanej kupie z trawnika. Zarówno w pierwszej jak i drugiej sytuacji, niesmak pozostaje.

Dwója z minusem, i to jeszcze naciągane jak guma z majtek. Pojedyncze historie, które zostały tutaj wplecione, oczywiście dodają swojego rodzaju dramatyzmu i fakt, to one naciągają tą ocenę na lekkie wyżyny. Zwracając uwagę, że to właśnie te opowiastki ciągną całą historię, autor skupić się tylko i wyłącznie na stworzeniu swoistych krótkich opowiadań. 

Rozbijanie polskiego SORu na czynniki pierwsze i ciągłe narzekanie na tych z góry i osób które trzymają dany szpital w garści było nudne i niepotrzebne. Wiadomo, każdy z nas wie jak to jest - jak tylko możemy staramy się unikać szpitali i publicznej służby zdrowia - tu Yanek nie odkrył ameryki, jednak brak jakiejkolwiek chronologii, tylko bełkot w chaotycznym wydaniu to zdecydowanie nie jest to na co liczyłam. 

Kolejne zagadnienie: po jaki kit zostały wplecione zdjęcia, które za nic nie odwołują się do konkretnej treści, którą właśnie czytałam. Chyba miały tylko dodać objętości, by książka nie wyglądała licho, bo gdyby zebrać w całość tekst, to stron nie wyszłoby za dużo. 

Nie zdradzając za dużo szczegółów z treści, można pozycję zakwalifikować jako pamiętnik osoby bardzo egoistycznej, narcystycznej, która stara się w pewnych momentach wybielić, a przy okazji być super ziomem. Nie wyszło po prostu fajnie.