Milion małych kawałków - James Frey



Tytuł oryginału: A Million Little Pieces
Liczba stron: 520
Data wydania: 13 listopad 2019 r. 

James budzi się na pokładzie samolotu z wybitymi zębami, złamanym nosem i rozciętym policzkiem. Nie wie, dokąd leci ani co się z nim działo przez ostatnie dwa tygodnie. Ma dwadzieścia trzy lata, od dziesięciu lat jest uzależniony od alkoholu, a od trzech – od narkotyków.

Kiedy zgłasza się na odwyk do najstarszego ośrodka w USA, chlubiącego się rekordowo wysoką skutecznością siedemnastu procent wyleczonych, lekarze nie wiedzą, jakim cudem wciąż żyje.

Po pierwsze książka posiada swój odmienny styl. Naprawdę trzeba się w nią nieźle wczytać, by powoli, ale naprawdę powoli polubić się z tym stylem. Po skończonej lekturze, nie jestem fanką takiego stylu pisania. Oczywiście dodaje tej książce niesamowitego charakteru, i zdecydowanie oddaje otoczkę całej tragedii, która spowija bohatera, który jednocześnie jest autorem tej książki, jednak nie należy do najprzyjemniejszych. Przedstawianie dialogów bez myślników powoduje w nas zakłopotanie, bo nie do końca jesteśmy pewni, czy słowa zostały wypowiedziane na głos, czy są to wyłącznie myśli kłębiące się w głowie. 

Nie do końca jestem w stanie zrozumieć fenomenu tej pozycji. Fakt, mowa tutaj o destrukcji człowieka, który robi to na swoje własne życzenie, i to ma nas szokować i szokuje w pewien sposób, ale czegoś w niej brakowało. Same przekleństwa, brutalność i wspomniana już autodestrukcja szokuje i to chyba jest wartość tej pozycji. 

O uzależnieniach książek jest cała masa, i każda z nich podchodzi inaczej do uzależnień. Tutaj mamy człowieka, który dobrze o tym wie, co zrobił sobie i innym, ale nadal jest wredny, obskurny i ciężko się z nim polubić. Oczywiście jest mi go żal, każdego człowieka jest mi żal, gdy nie potrafi dojrzeć swojej dobrej strony, jednak to książka o destrukcji, mrocznej naturze, która nie jest w stanie się odlepić. 

Czy pozycja może czegokolwiek nauczyć? Zdecydowanie może dać do myślenia tym, którzy z taką osobą nie mieli w ogóle do czynienia. To jest inny świat, w który, dzięki książce autora, można bezpiecznie wkroczyć i stać z boku jako niemy świadek. Warto ją przeczytać chociażby z samej ciekawości i samemu ocenić, czy warto było spędzić z nią czas.