Antologia
Pułapka Tesli - Andrzej Ziemiański
Liczba stron: 304
Data wydania: 13 wrzesień 2019 r.
Ziemiański jak trójkąt bermudzki po raz kolejny wciąga czytelnika w swoje historie.
Bawi się jego wiedzą i niewiedzą o świecie. Dużo w tym wszystkim Wrocławia, miasta, które zdawałoby się dobrze znamy, a jednak poznajemy na nowo trzymając się śladów Autora.
Tutaj czas nie ma granic i ram. Gdzieś w tle przechadza się Amy Winehouse. Lars Ericsson poszukuje partnerów w dalekiej Japonii, a Nikola Tesla próbuje walczyć o swoje patenty z Bellem i Edisonem.
Prawdziwe testosteron story z intrygującą pułapką w tle.*
Dość nieziemskie wydanie Pułapki Tesli mnie do siebie przyciągnęło niczym magnes. Wręcz ta pozycja mnie zelektryzowała, jak to ma w zwyczaju każda premiera Fabryki Słów. Do tego zbiór opowiadań, więc czego chcieć więcej?
Z twórczością Andrzeja Ziemiańskiego nie miałam do czynienia, oczywiście jego książki czekają na półce na swoją kolej, ale nie wiedziałam z czym zmierzyć się na początek. Tym bardziej się cieszę, że w moje ręce trafiły opowiadania, bo dzięki temu w dość niekonwencjonalny sposób, możemy poznać sposób pisania danego autora, ale też trzeba mieć na względzie fakt, że opowiadania nie są aż tak prostą formą zarówno w pisaniu, jak i w odbiorze.
Autor musi w przeciągu kilkunastu czasem kilkudziesięciu stron zaciekawić czytelnika na tyle, by zatrzymać go przy sobie i by nie rzucił daną książką w kąt. Mnie osobiście bardzo spodobał się ten zbiór i jak jest napisane w opisie, kipi z niego testosteronem, ale nie mam nic przeciwko. Jako wręcz miłośniczka opowiadań wszelakich, sądzę, że Pułapka Tesli nie jest jakieś wybitnym dziełem, czy genialnym, ale ma w sobie to coś, co nie pozwoliło mi jej odłożyć.
Polski dom to pierwsze opowiadanie, które wprowadza nas w lekturę i jest to przyjemne opowiadanie, z lekką dozą horroru, ale nie takiej, by włos zjeżył nam się na głowie, ale na pewno daje sporo do myślenia. Kolejno przechodzimy do Wypasacza, który moim zdaniem jest tak dziwny, ale pisząc o miłości bezgranicznej zdecydowanie ma swój chory twist i zdaje się być nienormalnym opowiadaniem - a ja mówię ogromne tak.
Tytułowe opowiadanie Pułapka Tesli, to coś z pogranicza science-fiction ale również nieukrywanej sensacji i może odrobina kryminału. No istny miszmasz, który zdecydowanie pozwala wkroczyć w dawne czasy, ale czy na pewno? To zostawiam już waszej ocenie.
Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła, A jeśli to ja jestem Bogiem? To znów zwrot w inną stronę i zasięgnięcie do innego gatunku. I właśnie dlatego uwielbiam opowiadania. Dają nam możliwość spojrzenia na twórczość autora, w tym przypadku Andrzeja Ziemiańskiego, w różnych perspektyw.
Opowiadania są dość równe, żadne z nich na pewno nie znudzi czytelnika i nie spowoduje, że przy jesiennych wieczorach, będziemy uciekać do innej rozrywki. Różnorodność, przeplatający się humor i przede wszystkim pomysł, to zdecydowane plusy tej książki. Myślę, że Pułapka Tesli zaostrzyła mój apetyt na pełnowymiarową powieść autora i myślę, że to będzie kolejna książka za jaką się zabiorę z biblioteczki.