Pierwszy rok - Rachel E. Carter



Tytuł oryginału: First Year 
Liczba stron: 456 
Data wydania: 19 wrzesień 2018 r. 
Seria: Czarny mag
Tom:
Pierwszy rok |  




Rudowłosa piętnastolatka Ryiah (zwana Ry) i jej brat bliźniak Alexander mają jedno marzenie: zostać magami. Realizacja tego celu się przybliża, gdy zostają przyjęci do Akademii Magii. Okazuje się jednak, że kandydatów na adeptów jest wielu, zaś rodzeństwo wyróżnia się na tle rówieśników niskim pochodzeniem, brakami w wiedzy i niedostatkiem siły fizycznej. Wywodzący się z arystokratycznego rodu książę Darren i jego przyjaciółka Priscilla szczególnie dają odczuć rodzeństwu, gdzie jest ich miejsce.*


Czy ja muszę w ogóle się tłumaczyć, dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Oczywiście po pierwsze była to wzmianka o magach, a ja o magach zawsze chętnie coś poczytam, ale jest również Akademia Magii, no i już jestem kupiona. Co najśmieszniejsze, gdy popatrzyłam na wiek bohaterki (piętnaście lat), pomyślałam sobie, że już młodszych osób nie mogą ukazywać w książce? A potem przypominam sobie o Potterze i tak, przecież zachwycam się książką o czarodzieju, który ma jedenaście lat. Ale nie o tym miałam pisać.

Tak, kupiona zostałam zwykłym opisem, a później gdy sięgnęłam do treści, również nie potrafiłam się od niej oderwać, ponieważ pomimo prostoty przekazu i niezbyt skomplikowanych wątków, była to naprawdę dobra lektura, albo dawno nie czytałam czegoś dla nastolatków i mój krytyczny osąd wokół takiej literatury trochę osłabł. Oczywiście, że większość z fabuły możemy się domyśleć, a nawet i przewidzieć, byłabym skłonna nawet stwierdzić, że autorka wpada na te same pomysły, które i w mojej głowie się kiełkowały, nie mniej, nadal była to dobra lektura. 

Gdzieś odrobinę trącało w niej wątkiem miłosnym, ale szczerze do tej pory nie za bardzo wiem, po której stronie się opowiedzieć. Czy było to dobre rozwiązanie czy nie, zostawiam w ocenie wam, w końcu wiadomo, że przeciwieństwa się przyciągają, a główna bohaterka, pomimo, że nie należy do wyższych sfer, musi zaintrygować kogoś, kto w normalnych czasach arystokracji nawet by na nią nie spojrzał. Ale w książkach dla młodzieży to jest właśnie najlepsze, a dodając do tego fantastykę, możemy tworzyć co nam się żywnie podoba i Rachel E. Carter zdecydowanie skorzystała z tego przywileju, a ja nadal nie narzekam.

Co więcej, ja już chcę kolejny tom, bo może nie można uznać, że tom zakończył się w tak przełomowym momencie, że nie jestem w stanie przeżyć kolejnego dnia bez tej lektury, to jestem ciekawa jak się sprawa potoczy, nie tylko w przypadku rozwoju magii, ale samego rozwoju głównej bohaterki, która nie należy do tych, które odnoszą sukces. Ma ambicje, to fakt, ale chyba tylko dlatego by pokazać innym, że nie jest najsłabszym ogniwem i ma w sobie moc, która wyróżnia ją na tle innych. Wiadomo, że autorka podsypała drogę Ryiah odrobiną cukru pudru, rzuciła ją w odmęty szczęścia, ale wybrańcy tak właśnie mają i ja wcale nie narzekam.