Slammed, Point of retreat, This girl - Coleen Hoover



Tytuł oryginału: Slammed
Liczba stron: 282
Data wydania: 10 luty
Seria: Slammed
Tom: 1
Slammed | Point of retreat | This girl




Layken skończyła właśnie osiemnaście lat. Kilka miesięcy wcześniej niespodziewanie straciła ojca. Wraz z kochającą matką i młodszym bratem postanawiają zostawić za sobą przeszłość w Teksasie, by móc rozpocząć nowe życie w Michigan. Sprzedają dom, pakują rodzinne pamiątki i wyruszają na północ. Każde z nich z innymi obawami i planami na przyszłość. Zarówno Layken, jak i Kel nie chcą porzucać szkoły, przyjaciół, ulubionych miejsc. Nie wiedzą, co ich czeka tysiące kilometrów od domu. Prawdziwego domu.

Książki Coleen Hoover kiedyś mnie zachwycały. Były czymś nowatorskim na rynku, ale to było naprawdę lata temu. Teraz już tak naprawdę bywam nieco rozdrażniona historiami autorki. Ponieważ wszędzie dostrzegam utarty schemat, a więc przewidywalność, a tego przecież nie lubimy.

Jednak naprawdę rewelacyjnie czyta się całą serię, ma w sobie coś szczególnego, co sprawia, że naprawdę nie można się od niej oderwać. Autorka zawsze stara się przemycić w książkach jakiś trudny temat, tym razem jest to żałoba. Nie ominie ona nikogo w życiu i dlatego ta pozycja jest taka wyjątkowa i niejednowymiarowa. Na początku myślisz, że już wszystko wiesz i jakim tropem będzie podążać Coleen Hoover, jednak zdarzyło się inaczej i dlatego jest inna niż wszystkie.
Żałowanie do niczego nie prowadzi. To
patrzenie w przeszłość, której nie można zmienić.
Point of Retreat jak zwykle musiał dopaść klątwa drugiego tomu, gdzie niechybnie czeka na nas rozstanie. Naprawdę nie lubię tego zabiegu, bo w końcu czy wszystko musi być tak schematyczne? Jednak czy pomimo tego, książka nie jest warta uwagi? Oczywiście, że nie. Ponieważ autorka naprawdę świetnie rozumie czytelników i potrafi do nich dotrzeć, pięknymi zdaniami i po prostu historią, która mogła się naprawdę wydarzyć. Ale nie oszukujmy się, trochę drugiej części brakuje, może nie za dużo, ale na pewno czegoś tutaj zabrakło.
Miłość jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. Niestety, jest także jedną z tych, które najtrudniej utrzymać, i jedną z tych, które najłatwiej utracić.
Czas na finał, czyli This Gril  i co ostatecznie z tego wyszło? W sumie naprawdę nie jest źle. Czytałam tę serię z zaciekawieniem i chociaż momentami byłam nieco wzburzona, czasem znudzona wątkami i przewrażliwiona na temat przewidywalności niektórych scen, to naprawdę nie było źle i dlatego jest to jedna z tych serii, która trochę na dłużej zagości w mojej głowie. Pełna miłości, bólu, troski i tego czegoś, czego nie da się tak naprawdę opisać. Ostatecznie polecam, tylko uważajcie, bo możecie się zatracić.
Nie mam pojęcie, jak to się dzieję, że ktoś może uważać swoje życie za jałową dolinę, w której nie spotka go już nic dobrego, a chwilę później w ułamku sekundy pojawia się ktoś inny i zmienia wszystko jednym uśmiechem.

Egzemplarz do recenzji zapewniło Wydawnictwo Ya!