Tego to ja się nie spodziewałam (Black Ice - Becca Fitzpatrick)


Beccę Fitzpatrick polubiłam tak dawno temu, że już nawet nie pamiętam kiedy. To jedna z tych autorek, które darzę sentymentem. To taka miłość w stylu tej do Stephanie Meyer. Wszystko za sprawą jej serii Szeptem. Kiedy Ada była młodsza, to była jedna z niewielu pierwszych serii, które przeczytała. Pamiętam, że przeczytałam pierwsze trzy tomy, a potem czwarty leżał i leżał, a gdy wreszcie się za niego zabrałam, to był dość średni. Ale i tak mile wspominam tamte czasy, a tutaj czas na inną odsłonę Autorki.

Ja nawet nie wiedziałam, że to thriller. Naprawdę. Sama tak naprawdę nie wiedziałam o czym jest ta książka, ale wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Dlatego i wam nie zaserwuję opisu, no dobra może malutki: Britt wraz z jej przyjaciółką zaskakuje burza śnieżna, szukając więc schronienia w dziczy i gdy natrafiają na pewien domek… tak w tym momencie czas się zatrzymać. Tyle wam wystarczy. W końcu to thriller nie?

Książkę przeczytałam w jedną noc. Wzięłam ją do ręki otworzyłam pierwszą stronę i dopóki jej nie skończyłam, dopóty jej nie odłożyłam. To się nazywa dobra reklama, ale nie dajcie się temu zwieść, bo pomimo tego, że czyta się ją szybko, to jednak nie każdy się w niej odnajdzie. Często musiałam się zatrzymać podczas czytania i mówić: serio? Czy to jest naprawdę możliwe? Jeżeli potraktujecie ją z przymrużeniem oka, to na pewno wam się spodoba.

Czemu zatem z przymrużeniem oka? Ponieważ to jedna z nielicznych książek (a przynajmniej ja o takich nie słyszałam), w którym występuje syndrom sztokholmski. Jeżeli ktoś nie wie co to, to tłumaczę: to taki stan psychiczny, gdy osoba porwana odczuwa sympatię do osoby ją przetrzymującą. A skoro jest to naukowe stwierdzenie, to można zastosować go w książce dla młodzieży! Cóż za radość. No właśnie, ja jakoś tego nie kupuję, nie wiadomo jak bardzo byłaby to historia wciągająca. Bo czy naprawdę w prawdziwym życiu może coś takiego się zdarzyć? Nie wiem, więc się nie wypowiem.

Może to nie był odpowiedni czas na to bym ją przeczytała, bo pomimo, że czyta się ją szybko i nawet chcemy wiedzieć, co się zdarzy na kolejnej stronie, to elementy układanki mi udało się wpasować na swoje miejsce blisko połowy książki. I nawet to, nie przeszkodziło mi w tym, by czytać dalej. To jest zatrważające. To taka pozycja, którą nie wiem jak konkretnie zaklasyfikować. Z jednej strony ją lubię, a jednak z drugiej strony jest słaba. Ale skoro nie mogę się opowiedzieć po żadnej stron, to mogę śmiało powiedzieć, że ją polecam.

Czy poczujecie ciarki na plecach? Tak, ale jeżeli nie czytacie za dużo historii z dreszczykiem. Romans w przypadku Black Ice, wytrącał mnie z równowagi, ale jednocześnie chciałam go więcej. Pokręcona ta recenzja, tak samo chyba jak ta książka. Młodzieży zdecydowanie się spodoba, ale nie naśladujcie bohaterki, bo porywacz nie zawsze ma dobre serce.

Bohaterowie to inna bajka, bo są dość jałowi i tacy nad wyrost młodzieżowi. Ale jeżeli zwrócę uwagę na to, że to w końcu powieść dla młodzieży, to tak, może ostatecznie być. Jednak wiecie co? Książka w jakiś sposób mi się podobała, a ta recenzja jest tak beznadziejna, że gdybym ja czytała na waszym miejscu, to chyba nie wiedziałabym czy mam tę książkę przeczytać czy nie. Grunt to samokrytyka!

Tytuł oryginału: Black Ice
Data wydania: 16.09.2013
Liczba stron: 400
Gatunek: Dla młodzieży / Kryminał
Wydawnictwo: Otwarte