Zawsze mogło być lepiej (Król cierni, Cesarz cierni - Mark Lawrence)


Może to tylko ja mam takie problemy czytelnicze, ale często zdarza się tak, że przeczytam pierwszy tom, zaskoczy mnie w niebywały sposób, a później najprościej w świecie zapomnę o kontynuacji. Potem, gdy sięgam wreszcie po kolejne tomy, pojawia się największy ból czterech liter: to tak naprawdę, o czym był ten pierwszy tom?

Ziemia stoi w ogniu setki bitew, bo panowie i błahe królątka walczą o Rozbite Imperium. W długiej drodze ku pomszczeniu mordu na matce i bracie książę Jorg Ancrath odkrył, kto kieruje z ukrycia tą niekończącą się wojną. Dostrzegł toczącą się rozgrywkę i poprzysiągł, że zgarnie wszystkie stawki. Najpierw jednak musi rozstawić własne pionki, poznać zasady gry – i nauczyć się je łamać.*
W "Cesarzu Cierni" Mark Lawrence doprowadza wędrówkę swego antybohatera do elektryzującego finału. Ostatnia droga Jorga Ancratha ku spełnieniu jego wielkich ambicji jest niezapomnianą literacką podróżą, której żaden miłośnik fantasy z najwyższym znakiem jakości nie może przegapić.*

Te dwa tomy to był naprawdę bardzo twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony jest to charakterystyczna narracja i sposób przedstawienia tej historii odbiega od normy, ale z drugiej jestem po prostu skołowana i trochę zmęczona. Gdy przeczytałam swoją recenzję, by przypomnieć sobie uczucia rządzące mną po pierwszym tomie, nagle wszystko się we mnie rozbudziło na nowo. Powróciły do mnie uczucia i przede wszystkim pamięć, co mi się w niej tak bardzo podobało, a co zarazem było dla mnie niezrozumiałe. Tak, nadal te uczucia nie zostały przeze mnie odegnane po przeczytaniu kontynuacji. I trochę się pozachwycałam, ale i czasami się ponudziłam.

Wszystko przez tę narrację - ją mogę w całości obwinić. Nie cierpię skakania po wydarzeniach, retrospekcje są dość ciekawym zabiegiem, pozwalają nam na spojrzenie na wszystko szerzej i głębiej, ale ja się po prostu gubię, może jestem zbyt cienka by zrozumieć fenomen takich zwrotów, jednak potem myślę sobie, że czy naprawdę stałoby się coś okropnego, gdyby wszystko było posegregowane chronologicznie? Czy naprawdę zaburzyłoby to całą konstrukcję? Sądzę, że nie. Wszystko zależy od tego, czego szukamy w książkach fantastycznych. Ponieważ pod sam koniec całej trylogii, jak i w poszczególnych tomach, nagle rozwiewają się w nas niektóre niepewności, które pojawiły się podczas czytania. Niektóre, bo by wszystko zostało wyjaśnione, potrzeba trochę więcej czasu.
Niektórzy twierdzą, że najtrudniejszym słowem jest „przepraszam”, ale dla mnie to zawsze było „pomóż”.
To nie są lekkie czytadła, autor stworzył okrutny i bezwzględny świat, gdzie niszczone są marzenia i plany i to powoduje, że ta seria jest wyjątkowa. Wyjątkowa, ale przy tym całkowicie nierówna. Raz będziecie przewracać strony szybko z zaciekawieniem, a później będzie się to ciągnęło jak flaki z olejem. Tak jakby autor postanowił wrzucić do serii wszystko o czym tylko pomyślał, a niektóre te "pomysły" nic ciekawego nie wnosiły do treści. Nie powiem, książki mają w sobie coś niezwykłego, ale przy tym rozczarowują momentami szablonowości, dlatego ostatecznie uważam, że jest to średnia seria, są zapewne i lepsze, ale może warto dać szansę czemuś, co nie jest w pełni wyjątkowe?


Tytuł oryginału: Emperor of Thornes
Data wydania: 03.12.2014
Liczba stron: 620
Seria: Rozbite imperium
Tom: III
Książę cierni | Król cierni | Cesarz cierni
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Papierowy księżyc - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa