Idealna książka na jesień (Chłopak z sąsiedztwa - Kasie West) [Przedpremierowo]


Czasem wystarczy jedna przeczytana książka danej autorki czy autora, by wiedzieć, że każda kolejna będzie równie dobra. Chłopak na zastępstwo bardzo mi się podobał i nie mogłam się doczekać aż wreszcie się dorwę do kolejnej pozycji. Padło na Chłopaka z sąsiedztwa. I tak, znów przepadłam.

Od śmierci mamy Charlie Reynolds przebywa głównie w męskim towarzystwie - ma trzech starszych braci i sąsiada, honorowego członka rodziny. Jest zdeklarowaną chłopczycą i woli grać z kumplami w kosza, niż bawić się w jakieś gierki i flirty. Jednak gdy musi sama zarobić na kolejny ze swoich mandatów za przekroczenie prędkości, nagle ląduje w butiku z eleganckimi ubraniami. I tam nie pozostaje jej nic innego, jak zachowywać się o wiele bardziej kobieco niż do tej pory. Co sprawia, że zaczyna się nią interesować pewien przystojny chłopak…*

Chyba muszę się przyznać do tego, że lubię książki lekkie. Taka już to domena, że pochłania się je raz dwa i zarazem gdy nie można się od nich oderwać, czas nagle jakby przyspiesza, a ja zaczynam żałować, że tak szybko przebiegałam wzrokiem po tekście. Chłopak z sąsiedztwa charakteryzuje się tym samym co Chłopak na zastępstwo, jest to słodka historia. Wiem,ze używanie takich słów, może mnie kosztować wiele, ponieważ zapewne pomyślicie o cukrze, lukrze i innych słodkościach, ale nie potrafię w inny sposób opisać tej książki. To jest tak naprawdę komedia romantyczna, którą chętnie obejrzałabym na ekranie. I co najważniejsze uważam, że i taka wersja spodobałaby się dużej grupie ludzi, nie tylko dziewczyn.

To co cechuje historie Kasie West, to jej prawdziwość. Nie czuć w niej naciąganych wątków i nierealności w dialogach, czy nawet w samych wydarzeniach. Jest to idealna historia na nadchodzące jesienne wieczory. Rozgrzeje cię niczym wypity kubek parującej herbaty. Osłodzi ci życie, gdy za oknem plucha, ale przede wszystkim poczujesz, że ta historia mogła zdarzyć się naprawdę.

Autorka nie sili się na wymyślanie dramatycznych i dość ciężkich tematów. Raczej obraca się w świecie nastolatek i ich problemów, może czasem i dość błahych, ale sądzę, że i takie są potrzebne. W przypadku jej twórczości odbiegamy od bardzo nam znanych schematów, gdzie ktoś musi brać narkotyki, być ofiarą gwałtu, czy przeszedł inną traumę życiową, jest to teraz w modzie i autorzy wykorzystują takie tematy nagminnie. Kasie West pokazuje, że zwykła historia, okraszona odrobinę niezrozumieniem nastolatków może być nietypowa i zapadająca w pamięć.

Nie trzeba wiele, by się polubić ze słowem pisanym autorki. Pochłoniecie ją w jeden dzień, jestem tego pewna. Nie raz na pewno się uśmiechniecie i będą też momenty, gdy będziecie wściekli na autorkę, ale ona i tak wam osłodzi tą gorycz. Jedynie, do czego mogłabym się doczepić, to zakończenie - chociaż wiadomo było jak to się skończy, to sądzę, że zostało to aż nadto okrojone. Autorka mogła się pokusić o trochę większą ilość zdań, trochę więcej stron i wyszłoby to o wiele lepiej, ale i tak było znakomicie. Polecam książki Kasie West, niezależnie od waszego wieku - mi już bliżej do trzydziestki na karku niż do młodzieńczych lat, a lektura mnie całkowicie pochłonęła. Coś w tym musi być...

Książkę możecie zakupić tu: klik



Tytuł oryginału: On the fence
Data wydania: 12.10.2016
Liczba stron: 350
Gatunek: Literatura dla młodzieży / Romans
Wydawnictwo: Feeria Young - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa