Rzuciłam się na to, jak zombie na świeże mięso (Infekcja. Genesis - Andrzej Wardziak)


Jeżeli spojrzycie na dół strony, to zauważycie tam pewne zdjęcie i chyba rozjaśni wam ono wasz umysł. Tak, Infekcję tak naprawdę już mam dawno za sobą (aż dwa lata temu), jednak wiadomo jak to jest, pamięć płata figle, więc na pewno nie wszystko pamiętam. Znaczy, gdy się nad tym zastanowię, to pamiętałam jedną scenę z tej książki, ogólny zarys i nic więcej. No może jeszcze to, że ogromnie mi się podobała. Jak, po dwóch latach wygląda ona w moich oczach?

Zombie-apokalipsa zacznie się w Warszawie
Piękny, upalny dzień lipca. Pierwszy dzień końca świata, jaki znamy.
Warszawę opanowuje tajemniczy wirus. Mieszkańcy stolicy jeden po drugim zamieniają się w spragnionych ludzkiego mięsa zombie. I wyruszają na żer.
Komandos na urlopie, fan heavy metalu, pracownik korporacji na skraju załamania nerwowego, nastolatka z czarnym pasem w karate, młody policjant i jego atrakcyjna żona. Łączy ich jedno – chcą przetrwać.
Za wszelką cenę.*


Nowe wydawnictwo, nowa okładka, redakcja, poprawki - to wszystko zadziałało no plus. Zaczynając od samej okładki, która jest obrzydliwie-cudowna. Zombie to ma być zombie, a nie coś, co by nas nie odpychało. Prosta okładka, na której widać potwora, ale również i część Warszawy. Bo Warszawa odgrywa tutaj kluczową rolę. Czemu tak niewielu z autorów myśli o tym, w szczególności tych polskich, że apokalipsa zombie mogłaby mieć również miejsce w naszej stolicy? Andrzej Wardziak pokazuje, że to może być epicentrum i potem może być tylko gorzej.

Nie będę was oszukiwać. Za dużo książek o zombie to ja nie przeczytałam, może policzę je na palcach jednej ręki, więcej zapewne obejrzałam filmów, no i oczywiście kultowy serial The walking dead, który zaczęłam oglądać niedawno. Do tych krwiożerczych ciał zapałałam miłością bezwzględną od dawna i to właśnie za sprawą książki Andrzeja Wardziaka, bo to wcześniejsze wydanie, było dla mnie pierwowzorem, do którego tak naprawdę później się tylko odnosiłam. I zawsze stała ona na szczycie mojej listy ulubionych książek.

Teraz nie jest wcale inaczej. Nadal podtrzymuję moją decyzję, że to naprawdę świetna lektura i możecie być przekonani, że to naprawdę nie będą wydane pieniądze w błoto. Jeżeli tylko lubicie tematykę zombie, albo nawet jeżeli miałoby to dla was być pierwsze spotkanie z tym gatunkiem, to warto właśnie sięgnąć po Infekcję. Genesis, która jest ponownie wydanym debiutem. Debiut dobry, bo polski.

W tej książce będziecie mogli przebyć ulice Warszawy i zaobserwować jak taka zaraza naprawdę się rozprzestrzenia. Jak różni ludzie na nią reagują. I to co w niej jest najlepsze, to właśnie ta różnorodność, ponieważ sądzę, że wiele scenariuszy by się sprawdziło. Znalazłby się taki człowiek, który uważałby, że to dzieję się tylko w jego głowie, drugi uznałby to za dobry żart, trzeciemu coś by świtało w głowie, bo w końcu czyta książki i ogląda filmy. Tylko jak sobie radzić w takiej sytuacji? Czy w książce Andrzeja Wardziaka możemy się spodziewać jakichkolwiek wskazówek dotyczących właśnie takiego krachu ludzkiego życia? Na to pytanie wam nie odpowiem, bo musicie się sami o tym przekonać, sięgając po Infekcję. Genesis. To będzie dla was przepyszna lektura. Palce lizać.

Możecie również zajrzeć do dawnego wywiadu z autorem: KLIK



Data wydania: 06.07.2016
Liczba stron: 464
Seria: Infekcja
Tom: I
Infekcja. Genesis | Infekcja. Exodus 
Gatunek: Horror
Wydawnictwo: Pascal - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa