Zawsze jest ktoś, kto cię obserwuje (Idealna - Magda Stachula) [Przedpremierowo]


Dobrze zakrojona promocja, to początek i dobry start dla debiutującego autora. Myślę, że Idealna Magdy Stachuly może odnieść niemały sukces, pomimo tego, że ja osobiście uważam ją za dość przeciętną książkę, ale z tego co widzę, moje postrzeganie jest takim rodzynkiem, więc równie dobrze nie musicie brać mojej opinii w ogóle pod uwagę, a iść za rzeszą ludzi, którym książka się podobała.

Anita prawie nie wychodzi z domu. Podgląda ludzi przez kamery miejskiego monitoringu. To jej okno na świat, które pozwala kontrolować wszystko i wszystkich. I zapomnieć o sypiącym się małżeństwie oraz dziecku, które bardzo chciałaby mieć.
Pewnego dnia znajduje w szafie sukienkę, której nie kupiła. Później szminkę, która do niej nie należy. Potem wydarza się coś jeszcze…
Ktoś wie o niej wszystko. I powoli realizuje swój plan.*


Nie potrafiłam się w kręcić w tę historię. A jeżeli przez sto stron nie potrafię się do niej odpowiednio dobrać, a w szczególności nie mam większej ochoty na poznanie tej historii, to jest to dla mnie znak, że coś w niej jest nie tak. Tylko zaznaczę wam, że jest to tylko i wyłącznie moja subiektywna opinia, ponieważ jest to przedpremierowa recenzja, to inni, którzy również czytali ją wcześniej, zachwycają się nad nią i tu dla mnie pojawia się impas, bo chyba ze mną jest coś nie tak.

Przecież dobrze wiecie, że ja do debiutantów nic nie mam, ba, nawet chyba twierdzę, że jestem jedną z niewielu osób, które otwarcie przyznają się do tego, że takie książki czytają i nawet je lubią. Nie ma dla mnie granicy między sięgnięciem po książkę debiutantów i tych wyrafinowanych pisarzy, nawet kraj pochodzenia autora nie ma dla mnie znaczenia. Dlatego też na Idealną patrzałam jak na normalną książkę, która ma mnie zaciekawić. Niestety mnie nie zaciekawiła.

Skusiłam się na tę pozycję ze względu na to, że miał to być thriller psychologiczny, miał, jest tu bardzo ważną częścią zdania. Kiedy powoli wkraczałam w treść książki, wydawała mi się ona bardzo rozległa i aż do samego końca thrillera psychologicznego nie było tu aż tak dużo. Może to tylko taki chwyt marketingowy, albo nie wiem, ale raczej zaliczyłabym ją do powieści obyczajowej z elementami thrillera psychologicznego. A w moim mniemaniu jest to wielka różnica.

Rozdziały są podzielone między czterech bohaterów. Mamy więc do czynienia z czterema różnymi perspektywami i to w takiej powieści wydawałoby się strzałem w dziesiątkę. I poniekąd jest, ponieważ można dostrzec w niej zarówno myśli kobiety i mnogość uczuć które jej towarzyszą, ale również i perspektywę mężczyzny, który podchodzi do życia dość chłodno, może nawet trochę zaślepionego testosteronem. I da się wyczuć między rozdziałami mnogość różnych charakterów. Tylko składanie tego w jedną historię było dla mnie męczące, tak jakby były to zbyt poszarpane brzegi, które musiałabym zszyć. Bohaterowie to inna bajka i jakoś się z nimi nie polubiłam. Nie wiem dlaczego, ale wszystko wydawało mi się takie nierealne. Jakby nie byli za bardzo przystosowani do życia.

To, że mi się książka nie podobała, wcale nie znaczy, że odradzam wam by po nią sięgnąć. Jestem odosobnionym przypadkiem, któremu dana książka się nie spodobała, więc wcale nie musicie mnie słuchać. Ja się na niej zawiodłam, była dla mnie nużąca i wcale nie zaskakująca... ale co ja tam wiem.





Data wydania: 08.08.2016
Liczba stron: 390
Gatunek: Thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Znak Literanova - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa