Horror
Strach się bać (Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści - H. P. Lovecraft)
Pamiętam jakby to było dziś - czas mojej ustnej matury (a raczej przygotowywania się do niej)... Dlaczego przy Lovecrafcie nagle zebrało mnie na wspominki? Bo Zew Cthulhu był jednym z moich tekstów, które opracowywałam. Wtedy po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością. Mój temat nosił tytuł: Makabra, frenezja i horror. Tak, wszystkie te trzy gatunki na pewno znajdziecie w twórczości Lovecrafta.
Jeśli istniała rzecz, której Lovecraft nie pomieściłby w swojej otchłannej wyobraźni, był nią zapewne pośmiertny los jego własnej twórczości. Niewielu pisarzy równie sumiennie zapracowało sobie na obojętność świata – choć niewielu też zdołało zaskarbić sobie bezinteresowną przyjaźń kolegów po piórze, którzy potem uchronili ich dorobek przed zapomnieniem. Przez całe niedługie życie Lovecraft uprawiał literaturę ze straceńczą nonszalancją: publikował w szmatławych pisemkach, tracił mnóstwo czasu na poprawianie cudzych utworów, kilku świetnych tekstów nie próbował ogłosić drukiem, bo uznał je za poronione. Nie licząc broszurki Widmo nad Innsmouth, wydanej niechlujnie w pięciuset egzemplarzach, swego nazwiska nigdy nie zobaczył na okładce książki.*
Na początek zacznę od tego co jest niby mniej ważne od samej treści, ale niesamowicie tworzące klimat, a jest to same wydanie. Wydawnictwo Vesper zaskoczyło mnie starannością wykonania i przepełnia mnie wręcz ekstaza, że takie grubaśne dziecko mogę trzymać w rękach. Piętnaście opowiadań uszeregowanych w kolejności ich powstawania daję tym większy smaczek dla czytelnika, ponieważ czytając kolejne opowiadania może on dostrzec jak kształtował się jego styl i pojęcie grozy. Więc jest to idealna pozycja zarówno dla wielkich fanów twórczości, ale i tych, którzy dopiero chcą poznać jego styl pisania i doświadczyć gęsiej skórki na całym ciele.
Dodatkowo oprócz samej oprawy, w środku odnajdziecie grafiki Johna Coultharta - może tylko ja mam takie zboczenie, ale makabra w wydaniu graficznym zawsze mnie do siebie przyciągała i jeżeli mój wzrok właśnie padł na którąś z grafik, od razu się zatrzymywałam i dopatrywałam się nawet najmniejszych detali.
Nie będę was oszukiwać - to nie jest pozycja dla wszystkich. Może i chciałabym napisać, że każdy szanujący się fan grozy powinien ją przeczytać, ale to nie prawda, ponieważ takie książki trzeba lubić. Po pierwsze: nie odnajdziecie w nich żadnych dialogów (albo prawie żadnych), po drugie: opisy doprowadzają do tego, że trzeba być skupionym, po trzecie: schematyczność. I tak, zapewne jakbym opisywałabym wam takimi słowami jakąś inną książkę, to zapewne uznalibyście, że można ją rzucić w kąt i zapomnieć. Jednak do twórczości Lovecrafta nie można tak podchodzić, bo właśnie te wszystkie ale, które bolą nas w normalnej książce, tutaj są wartością dodaną. To jest cały urok tej twórczości.
Jedne opowiadania są krótkie na kilka stron, inne są o wiele dłuższe, ale to wcale nie znaczy, że te krótkie można machnąć w przerwie obiadowej i już. Może wyjdę na szaloną, ale taką mroczną i psychodeliczną literaturą trzeba się delektować. Chłonąć każde słowo, w pełnym wyciszeniu - brzmi to trochę jak jakiś kult, ale kto wie?
Nie ma co się rozwodzić nad każdym opowiadaniem z osobna, w końcu jest to zbiór i myślę, że nie taki jest zamysł tych przerażających opowieści. Pamiętajcie by chłonąć każde słowo w spokoju i nie martwcie się, gdy ta lektura zajmie wam tygodnie. Tak, tygodnie, bo sądzę, że gdybyście przeczytali ją w trzy-cztery dni, to mogłoby się to wam odbić czkawką i to taką potworną czkawką. Nie będę się wgłębiać w jakieś wielkie metaforyczne teksty na temat twórczości Lovecrafta, bo inni przede mną zrobili to o wiele lepiej. Ja mogę tylko wam napisać, że naprawdę warto zmierzyć się z klasykiem, a może i nawet prekursorem grozy.
Groza mię sparaliżowała, wszelako nie na tyle, bym nie podjął nieporadnej próby ucieczki;
Data wydania: 09.2012
Liczba stron: 792
Gatunek: Horror
Wydawnictwo: Vesper - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa