Równoległe światy (Mroczniejszy odcień magii - V.E. Schwab)


Na tę książkę czekałam długo. Tylko gdy oglądałam jej zagraniczne recenzje, to już świerzbiły mnie palce by mieć ją w swoich rękach. Nawet przez moją głowę przebiegła myśl, by zakupić sobie ją w oryginale (tak, taka byłam zdesperowana), ale jakoś poczekałam, i dobrze się stało. Dzięki Wydawnictwu Zysk i S-ka, które postanowiło wydać tę książkę, mogłam się nią nacieszyć w polskiej wersji językowej.

Witajcie w Szarym Londynie – brudnym i nudnym, pozbawionym magii, rządzonym przez szalonego króla Jerzego III. Istnieje też Czerwony Londyn, w którym w równej mierze szanuje się życie i magię, oraz Biały, miasto wycieńczone wojnami o magię. A niegdyś, dawno temu, istniał jeszcze Czarny Londyn... Teraz jednak nikt o nim nawet nie wspomina.*

Do tej lektury mnie nie trzeba było w ogóle przekonywać, byłam zarówno pochłonięta okładką, ale również i jej opisem. Wszędzie gdzie dostrzegę magię - muszę to po prostu mieć. Zaczęłam się zagłębiać w pierwszych zdaniach i byłam kupiona. Schwab posiada niezwykły dar przyciągania do siebie czytelnika. I chociaż może się to wydawać dziwne, to przez pierwsze sto stron tak naprawdę nie dzieje się aż tyle, ile byśmy tego oczekiwali. Natomiast nie jest to złe posunięcie, ponieważ na początku (co jest według mnie logiczne) poznajemy świat (a może raczej światy) i rządzące nimi prawa. Zaprzyjaźniamy się również z głównym bohaterem Kellem, który ujął mnie za serce raz dwa - to chyba przez te jego czarne oko, niezliczoną ilość peleryn i chłodny dystans do otaczających go wydarzeń.

Jednak Kell nie jest jedynym bohaterem, który ma tutaj cokolwiek do powiedzenia, ponieważ w międzyczasie poznajemy Lili i ona to już jest wredna (chociaż Kell poniekąd też taki jest), ale również pewna siebie dziewczyna. Nie wiem dlaczego, ale konstrukcja tych postaci przywodziła mi na myśl Z mgły zrodzony Brandona Sandersona i w tym przypadku, z mojej strony to wielki komplement. Samych bohaterów darzę wielkim uczuciem i mocno im kibicowałam podczas czytania tej książki. Cieszę się, że to dopiero pierwszy tom i mam nadzieję, że kolejne tomy na polskim rynku się pojawią (i oby szybko!).
Bitwy można toczyć z zewnątrz, ale wojny wygrywa się, będąc w centrum zdarzeń.
Chociaż równoległe światy nie są jakimś odkrywczym pomysłem, to sądzę, że wykonanie w przypadku Mroczniejszego odcienia magii jest stanowcze i w pewien sposób nowatorskie. Może i znajdziemy w treści dużo wzmianek na temat tego uniwersum i mogłoby się wydawać, że już wszystko wiemy, to jednak ciągle pozostaje ten niedosyt, który mam nadzieję zniknie, gdy zagłębię się w kontynuacji. Ale z drugiej strony gdy o tym myślę, to nie, tego świata nigdy nie będę miała dosyć.

Czyta się tę książkę szybko, wzrok przebiega w zastraszającym tempie po kolejnych zdaniach, a my mamy ochotę zatrzymać czas, ale się po prostu nie da. Ciągle chciałam wiedzieć więcej i więcej. Ciężko się od niej oderwać i niech to będzie najlepsza rekomendacja, na jaką mnie stać.
- Miłość nie uchroni cię przed zamarznięciem na śmierć, Kellu - kontynuowała - ani przed przymieraniem głodem, ani przed zasztyletowaniem dla pieniędzy, które nosisz w kieszeni. Miłość niczego nie kupi, więc ciesz się z tego, co masz, i z tego, kogo masz, ponieważ może czegoś chcesz, ale w rzeczywistości niczego ci nie brakuje!


Tytuł oryginału: A Darker Shade of Magic
Data wydania: 11.07.2016
Liczba stron: 406
Seria: Odcienie magii
Tom: I
Odcienie magii | 
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Zysk i S-ka - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa