Czasami jutro nie nadchodzi (Powietrze, którym oddycha - Brittainy C. Cherry)


Nie sądziłam, że kiedykolwiek zostanę fanką powieści obyczajowych czy romansów. Ale je po prostu dobrze się czyta, szybko, często bez większych komplikacji. Otwieracie książkę i zamykacie dopiero gdy ją skończycie. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Brittainy C. Cherry, ale wiem, że raz dwa zabiorę się za jej kolejne książki.

Ostrzegano mnie przed Tristanem Colem.
„Trzymaj się od niego z daleka”, mówili.
„Jest okrutny”.
„Jest zimny”.
„Życie go nie oszczędzało”.
Łatwo skreślić człowieka na podstawie jego przeszłości. Właśnie dlatego łatwo dostrzec w Tristanie potwora.*


Dlaczego jest tak, że my kobiety musimy jak zwykle każdego uratować. Wszyscy mówią wokoło, że nie, nie możesz się z nim spotykać, a my dalej w to brniemy. Taka sama jest właśnie Elizabeth. Ale czy tak naprawdę inni mają prawo, by mówić jej, co jest dla niej najlepsze? Od samego początku historii jesteśmy wrzuceni na głęboką wodę i zaczynamy wraz z bohaterami tonąć. Staramy się złapać haust powietrza, ale wydaje się to być niemożliwe zadanie.
- Ludzie mówią wiele rzeczy, dają wszelkie niechane rady i wskazówki, jak powinno się przeżywać żałobę. Wmawiają, że przez lata nie wolno ci się z nikim umawiać, ale dla miłości czas nie ma znaczenia. Miłość odlicza się jedynie uderzeniami serca. Jeśli go kochasz, nie stawaj na drodze własnych uczuć. Po prostu pozwól sobie znów czuć.
Nie wiem czy źle to zabrzmi, ale to napiszę: lubię w książkach przedstawienie sytuacji dość tragicznych. Przecież takie jest życie, ludzie zmagają się z chorobami, stratą ukochanych osób, ogólnie problemami emocjonalnymi. Dlaczego więc nie wykorzystać ich w książce? W końcu najlepiej (przynajmniej mi) czyta się książki, które opowiadają o wydarzeniach tak realnie, że czuję w głębi serca, że coś takiego mogło się komuś przydarzyć. I może wyjdę na bezdusznego człowieka, ale lubię czytać o smutnych historiach. Lubię, gdy zalewa mnie fala przygnębienia i dopiero później jestem w stanie dostrzec między wierszami i wydarzeniami przebłysk jasnego słońca. W końcu każdy zasługuje na chwile radości, nawet jeżeli niedawno ogromnie cierpiał.

Tristan i Elizabeth, jako dwójka głównych bohaterów, ukazują trudne życie z jakim wiele osób musi sobie radzić na co dzień. Bo kiedy tak naprawdę wypada po śmierci ukochanej osoby, zacząć być z kimś innym? Czy jest jakiś regulaminowy czas na takie sytuacje? Spotkało ich w życiu coś podobnego, ale każdy z nich inaczej radzi sobie ze stratą. A wiadomo, najlepiej zrozumie cię osoba, która choć w małej części, w przeszłości, przeszła to samo co ty. I to jest największa wartość tej książki.
Tworzyliśmy wspomnienia, które, jak nam się wydawało, będą trwać wiecznie. "Wiecznie" okazało się jednak krótsze, niż można by przypuszczać.
Piękna historia, która już na początku rozwala nasze serca na kawałki, powoli wprowadza nas w stan upojenia nikłym uśmiechem. Nawet i my, śledząc losy bohaterów czasem zapominamy by oddychać, bo wydaje się to nieszczególnie ważne.
Czasami najtrudniejsze w życiu bez ukochanych było to, by pamiętać o oddechu.
Ostatni, mocny i dość mroczny zwrot akcji, który zaserwuje wam autorka na końcu historii wprawi was w oniemienie. Nagle będziecie mieli ochotę przewracać kartki w zastraszającym tempie, bo inaczej się po prostu nie da. 400 stron wydaje się być dużą ilością stron, by móc ją przeczytać w jeden wieczór, ale niech was to nie zmyli. Ja nie potrafiłam się od niej oderwać i nie odłożyłam jej, dopóki nie dotrwałam do ostatniej strony.
Myślałem, że mam czas, ale czasami jutro nie nadchodzi i zostają nam jedynie wspomnienia z wczoraj.



Tytuł oryginału: The Air He Breathes
Data wydania: 20.07.2016
Liczba stron: 400
Cykl: Elements. Żywioły
Tom: I
Powietrze, którym oddycha | 
Gatunek: Romans
Wydawnictwo: Filia - dziękuję!
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa