Zawsze mogło być lepiej (Chwile ostateczne - Marcin Gryglik)

Data wydania: 04.05.2016
Liczba stron: 310
Gatunek: Horror / Groza
Wydawnictwo: Videograf
Nigdy nie miałam nic przeciwko w miarę odgrzewanym kotletom. Nie sądzę, by w dzisiejszych czasach można było wymyślić coś genialnego, a inspiracja filmami, książkami, czy nawet wydarzeniami nie jest dla mnie wątkiem, dla którego daną lekturę mogłabym skreślić. Jeśli autor potrafi mnie wciągnąć, to nie widzę żadnych przeszkód.

Wzbogacona o elementy fantastyki i wątki kryminalne powieść grozy, której akcja rozgrywa się w fikcyjnym podwarszawskim miasteczku Boguty. Pewnego dnia okazuje się, że z miasta nie można wyjechać – każda próba opuszczenia go kończy się powrotem tą samą drogą…* 

Tym razem zacznę od tego, co w tej historii nie jest najlepszą stroną: a jest to źle wyważona akcja. Nie wiem czy do końca przepadam za takimi zagraniami, jakie wystąpiły w Chwilach Ostatecznych Marcina Gryglika. Pierwsze kilka stron jest genialne, ponieważ w odpowiedni sposób okrutne i nietuzinkowe. Jeżeli tak ja, lubisz takie klimaty, to dobrze wiesz, że zaczyna ci lecieć ślinka ze względu na wątki, które mogą cię czekać w dalszej historii. Jednak potem mamy nagły przeskok. Te dobre, i właściwie pierwsze strony były tylko wstawką, która ma odpowiednio zachęcić czytelnika. Następnie poznajemy życie codzienne kilku mieszkańców Bogut, aż znów zaczyna się coś dziać, ponieważ okazuje się, że nie mogą oni wyjechać z miasta. Tylko nadal głowiłam się, co wspólnego mają pierwsze strony z tą historią. Dopiero później zostało to rozwinięte.
Kolejne pytania pojawiały się jak chwasty. Żeby chociaż na jedno była jakaś odpowiedź...
To powoduje, że czasem jesteśmy skołowani. Jesteśmy na samym początku bardzo zaciekawieni okrutną historią, ale później, gdy brniemy dalej w tekst, to jest bezpłciowo. Nawet wprowadzane elementy fantastyczne, czy mroczne momenty (które miały być mroczne) nie są moim zdaniem na miejscu. W tej pozycji jest bardzo dużo dialogów, i chociaż wszystko wydaje się być odpowiednio napisane, to jednak brak tam tej iskierki, która mogłaby spowodować, że książka okazałaby się genialna. Brakuje jej pewnej finezji i kunsztu, ponieważ jak na książkę, która mieści się w trzystu stronach, za dużo jest powtórzeń dotyczących wydarzeń. Przebiegamy między jednym a drugim bohaterem, dowiadując się w większości tego samego, bo należy o danych wydarzeniach opowiedzieć przecież: cioci, mamie, sąsiadowi etc.

Jak wspomniałam na wstępie, nie mam nic przeciwko inspiracjom. Końcówka książki jest dość nieoczywista i szczerze zaczęłam się jej domyślać i niestety w tym przypadku, nie byłam za bardzo zadowolona, ze względu na to, że wystarczy obejrzeć jeden z moich ukochanych filmów, by być rozczarowanym. Jednak nie zdradzę wam co to za film, bo może wy go nie znacie i zakończenie wyda wam się jedyne w swoim rodzaju.

Pomimo moich zarzutów to dobra historia, która ma w sobie nutkę grozy, dozę fantastyki, ale tej z horrorów, a nawet i kryminał się znajdzie. Czyta się ją szybko i można ją przeczytać w jeden wieczór (przynajmniej ja tak zrobiłam). Znawcy i fanatycy gatunku mogą być zawiedzeni tą pozycją, ale osoby, które sięgają jedynie po takie klimaty od czasu do czasu mogą być oniemiali ze względu na wewnętrzną tajemnicę. Jak na debiut prozatorski, to książka godna polecenia. Może i nie będziecie się nad nią ogromnie zachwycać, ale moim zdaniem ma w sobie to coś, co mam nadzieję, zaowocuje w przyszłości u autora kolejną, jeszcze lepszą książką.

Za tę lekturę dziękuję: Wydawnictwu Videograf
* opis pochodzi ze strony wydawnictwa