To tylko magia (Na krawędzi - Ilona Andrews)

Tytuł oryginału: On the Edge
Data wydania: 30.09.2011
Liczba stron: 408
Tom: I
Na krawędzi || Księżyc nad Rubieżą || Fate's Edge || Steel's Edge
Seria: The Edge
Gatunek: Fantastyka / Romans
Wydawnictwo: Fabryka słów

Po tę książkę sięgnęłam, nie wiedząc tak naprawdę w jakie odmęty i w jaki gatunek tym razem trafię. Czasem tak mam, że wolę nawet nie czytać opisu, by potem się miło zaskoczyć. I tak było tym razem, ponieważ jestem nią oczarowana w bardzo magiczny sposób.

Skoro ja nie wiedziałam o czym jest ta książka, to po co i wam taka informacja? Myślę, że jest zbędna, a jedyne co musicie wiedzieć, to to, że jest to pozycja z gatunku fantastyki. I nie jest to taka mroczna fantastyka, a całkiem przyjemna, powiedziałabym nawet że dla młodzieży. Odnajdziecie tutaj różne stwory, magię, ale oczywiście również miłość.

Chyba pierwszy raz od dawien dawna, tak podobał mi się wątek miłosny w danej historii. Nie był przegadany, nie ociekał brokatem, był w sam raz, a dodatkowo te wrażenia były spotęgowane tym, że charaktery bohaterów, były idealnie odwzorowane. Rose to twarda babka, która umie przygadać, a nawet i strzelić do ciebie z kuszy. Chyba nie chciałabym do niej podchodzić, wolałabym oglądać ją z bezpiecznej odległości. Declan natomiast to typowy amant, który ma swoje tajemnice. Wszystko jednak jest owiane magią, nie tylko tą miłosną, ale prawdziwą elektryzującą magią.
Podała mu szklankę wody i dwie kapsułki Aleve.
- Przeciwzapalne. Trochę złagodzą ból i zmniejszą opuchliznę. Połknij, nie gryź.
- No cóż, myślałem, że fajnie by było wetknąć je sobie w nos i udawać morsa, ale skoro nalegasz to połknę.
Rubież to idealnie wykreowana kraina. Niby spokojna wioska, gdzie podobni do siebie ludzie mogą ze sobą obcować, ale zarazem aż tętni emocjami i uczuciami. Chętnie przeniosłabym się do tej krainy. Tylko nie zapominajcie, że nie jest to kraina od tak sobie istniejąca, ponieważ jest to powiedzmy, świat równoległy do naszego. Dawno nie spotkałam się z motywem, gdzie nasz świat, jak i inny, odmienny współistniałby na tej ziemi.

W dodatku Ilona Andrews to nie jest pisarka, a raczej duet małżeński - Ilona i Andrew Gordon. Tym bardziej jest to ciekawe, ponieważ sądzę, że wspólna praca nad takim tytułem wyszła im dobrze. To było moje pierwsze spotkanie z tym duetem i jestem pewna, że za jakiś czas sięgnę zarówno po kontynuację, jak po ich inne serie.

Nie umiem zbytnio pisać recenzji, które prawie w każdym szczególe mi się podobały, bo ta recenzja byłaby obsypana brokatem, do tego nałożyłabym na nią lukier i jeszcze dosypała jakąś kolorową posypkę. Tę książkę po prostu trzeba poznać, zakochać się w niej i potem czekać w oczekiwaniu na kolejny tom.

To zarazem zabawna i nieskomplikowana historia, gdzie demony (dosłownie) wychodzą na światło dzienne. Znajdziecie tutaj również wiele wartości, poza zwykłą rozrywką, takie jak: przyjaźń, miłość, oddanie. Wszystkiego po trochę, ale zamknięte w szczelnej szkatule. Zdecydowanie polecam.