To było po prostu słabe (Real - Katy Evans)

Tytuł oryginału: Real
Data wydania: 09.03.2016
Liczba stron: 400
Seria: Real
Tom:
 I
Real | Mine
Gatunek: Literatura erotyczna
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Jak określić jednym zdaniem tę pozycję? Porażka systemu. Napalałam się na nią jak szczerbaty na suchara, a wyszło dość okropnie. Nie wiem skąd się biorą tak wysokie noty tej pozycji i zachwalanie jej pod niebiosa. To było po prostu słabe.

Remington Tate to niepokonany zawodnik, który jak się okazuje ma jedną słabość: Brooke Dumas. Podczas jednej z walk zauważa ją i postanawia ją zatrudnić jako rehabilitantkę sportową. Między nimi iskrzy, ale co takiego skrywa przed nią Tate? Czy ta żądza, przerodzi się w coś dobrego?

W tej recenzji poczytacie raczej same moje żale do tej historii, ale zacznę od tych dobrych stron Real, których stanowczo jest mniej od wad. Pomimo czterystu stron treści, łatwo przez nią przebrnąć, a może nawet i mamy w sobie nikły ognik zaciekawienia, który każe nam czytać dalej. Tylko, że ja czytałam tylko po to, by się dowiedzieć, czy Brook przestanie mnie wreszcie denerwować, a Katy Evans wreszcie pójdzie po rozum do głowy i zmieni bieg tej historii. Jednak jak się okazało, cały czas było tak samo okropnie.

Wiecie, ja rozumiem fikcję literacką. Ale nie rozumiem jej, gdy fikcja odbiega tak mocno od rzeczywistości, a gatunek który czytam to nie fantastyka. Moje oczy krwawiły na myśl o kolejnej stronie, przepełnionej słodkimi (według Autorki) uniesieniami, myślami przepełniającymi główkę głupiutkiej Brooke. W oczach naszej głównej bohaterki Brook, Remington był chyba jakimś bogiem, a ona postanowiła stworzyć dla niego jakiś ołtarzyk w postaci tej książki i wychwalać go pod niebiosa, a to już zakrawało na fanatyzm.

Dobra, trochę przesadzam, ale tak właśnie było. Ludzie różnie zachowują się, gdy się zakochują, ale to przerosło moje najszczersze chęci do zrozumienia tej nielogiczności. Możecie zrobić tak by nie tracić czasu: przeczytajcie pierwsze trzydzieści stron, następnie przekartkujcie historię i ponownie przeczytajcie ostatnie trzydzieści stron. Tyle wam zdecydowanie wystarczy by zapoznać się z tą paplaniną.

Dobrym pomysłem było stworzenie złego bohatera. Która z nas nie śliniła się do tych wiecznie czarnych charakterów? To właśnie taki Tate – sama okładka niejednej z was zapewne pobrudziła trochę myśli. Ale najgorsze w tym jest to, że jak usuniemy z niej wszystkie sceny seksu (dość słabych tak nawiasem pisząc), później postanowimy wykreślić każde zdanie wychwalające cudne ciało Remingtona, to zostaniemy tak naprawdę z niczym.

Na początku tej recenzji napisałam o porażce systemu: jak inni nie dostrzegają tego co ja? Ja wiem, to nie jest Grey, który w większości jest przeznaczony dla osób wiekowo i emocjonalnie dorosłych, ale Real, chyba chciał siedzieć w jego blasku i postanowił poskromić nastolatki, które na każdą taką niegrzeczną historyjkę są napalone. Oczywiście nie chcę obrazić żadnej z osób, której ta książka się podobała, ale uwierzcie mi: są lepsze książki erotyczne, niż Real.

Brak tej książce finezji, polotu, oryginalności i zmysłowości. Jak widziałam tekst, że sutki Brook twardnieją jak diamenty to już mi się bluzgi zbierały w gardle (tym bardziej, że te samo zdanie było zastosowane przynajmniej dwa razy, w odstępie kilkudziesięciu stron). Nie chcę też wspominać o tym, że na samym początku jest napisane, że Tate ma metr osiemdziesiąt, a dosłownie parę stron dalej ma już metr dziewięćdziesiąt. Albo to wina tłumaczenia, albo oryginału, ale jak wiadomo tego nie sprawdzę.

Mogłabym na nią dalej narzekać, ale nie ma sensu. Nie traćcie na nią czasu - historia jest tak przekoloryzowana, że jawi się w samych jaskrawych kolorach.

Za tę lekturę dziękuję: Wydawnictwu Papierowy Księżyc