Takie debiuty to ja lubię (Dotyk Północy - Adelina Tulińska) [Przedpremierowo]

Data wydania: 28.05.2016
Liczba stron: 288
Seria: Dotyk Północy
Tom:
 I
Dotyk Północy | 
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Biblioteka
Dobrze wiecie, że lubię debiuty. Mam do Autorów dość duże zaufanie i nie mogę się powstrzymać przed tym, by przeczytać jakąś książkę, która może się okazać genialna, albo wręcz przeciwnie. W dzisiejszych czasach to taki hazard, a któż z nas czasem nie lubi zaszaleć? Przeczytałam Dotyk Północy przedpremierowo i postanowiłam objąć ją patronatem, ponieważ naprawdę zasługuje na to by uzyskać szerszy rozgłos.

Wszystko zaczęło się od niepokojącego snu. Później było już tylko mroczniej, zimniej i ciemniej. Laura na co dzień wiedzie normalne życie, kończy studia, pracuje, spotyka się ze znajomymi. Jej życie drastycznie zmienia się, gdy wyjeżdża na wolontariat do dalekiej Norwegii. Tam po raz pierwszy w życiu poznaje mężczyznę, który ją intryguje, pociąga i odpycha zarazem, a nawet potrafi zawładnąć jej ciałem wbrew jej woli. Laura nawet sobie nie wyobraża, jak mroczną tajemnicę ukrywa rodzina, u której przebywa...*

Nie jest to żadna cegła czytelnicza, i dzięki temu spędza się przy niej miło wieczór. Początek jest może odrobinę leniwy, ale w końcu trzeba poznać bohaterów. Wielkim plusem, który ja dostrzegłam, jest to, że Autorka stawia w większości (nie zdradzę wam dlaczego) na polskich bohaterów. Ba, nawet możemy wraz z Laurą zasiąść w Łódzkiej kawiarni, która w rzeczywistości również istnieje. Jedni lubią takie pomysły, inni wręcz nie, ale ja uważam, że to dość prosty i ciekawy zabieg, który jest zdecydowanie na plus.

Sam pomysł na historię jest dość niecodzienny, zahacza lekko o powieść z gatunku paranormal romance. Kiedyś uwielbiałam takie książki, a dzisiaj trudno mnie jakąś zainteresować. A tu proszę takie zdziwienie. Nie jestem znawczynią, ale sądzę, że takiego połączenia fantastyki z rzeczywistością nigdzie nie znajdziecie. Fantastyka odgrywa tutaj duże znaczenie i jest dość nowatorskim pomysłem, a nie jakimś odgrzewanym kotletem. I zwracając uwagę na to, że jest to debiut, to naprawdę zasługuje ona na moje brawa. Warto również zaznaczyć, że nie ma tu bohaterki nastoletniej. Właśnie skończyła studia, więc chociaż gatunek zazwyczaj skłania nas do myślenia o nim w kwestii czytelników młodych, to sądzę, że taki dinozaur jak ja nawet czerpie przyjemność z takiej lektury.

Oczywiście nie twierdzę, że jest to książka idealna. Idealnych pozycji prawie w ogóle nie ma, a jak na debiut, plasuje się ona wysoko w moich ulubionych książkach. Dostarcza ona odpowiednią dozę tajemniczości, przyjaźni oraz dreszczyku. Autorka sprawnie operuje słowem pisanym i łatwo możemy sobie wszystko wyobrazić w głowie.

Zdarzało mi się zaśmiać podczas tej lektury, czy czekać w napięciu na dalszy ciąg. Przemierzamy więc w tej książce przez wszystkie odczucia, jednocześnie, po skończonej lekturze byłam zrozpaczona – chciałam od razu wziąć drugi tom do ręki. Dotyk północy to dość nieoczywista książka. To jeden z tych debiutów, który zapadnie mi na dłużej w pamięci, ponieważ sam pomysł na tę historię jest niecodzienny. Chciałabym się cofnąć w czasie i wraz z Laurą na nowo odkrywać tajemnice rodu Seihval.

Warto wspomnieć również o okładce, która ujęła mnie za serce i zapewne będzie się pięknie prezentować na mojej półce. Polecam tę książkę, nie tylko osobom młodym, bo i starsi odnajdą w niej coś niezwykłego. Dajcie się przekonać zatem do tego debiutu, bo naprawdę warto dać Dotykowi Północy szansę.

Za tę lekturę i możliwość objęcia ją patronatem dziękuję: Autorce
* opis pochodzi ze strony Autorki

Jeżeli macie ochotę, to jutro tj. 28.05.br o godz. 18.00 w Łódzkiej kawiarni Grand Cofee będzie miała miejsce premiera książki. Może i ja się pojawię... Oczywiście w najbliższym czasie wypatrujcie na stronie konkursu, jak i wywiadu z Autorką :)