Dixen Victor
Marsie nadchodzę! (Fobos - Victor Dixen) [Przedpremierowo]
Tytuł oryginału: Phobos
Data wydania: 01.06.2016
Liczba stron: 456
Seria: Fobos
Tom: I
Fobos |
Gatunek: Literatura dla młodzieży / Science-fiction
Wydawnictwo: Otwarte
|
Léonor wchodzi na pokład statku kosmicznego. Doskonale pamięta moment, w którym zobaczyła ogłoszenie o naborze do programu „Genesis”, pierwszego reality show w kosmosie. Sześć dziewczyn i sześciu chłopaków wybranych w ogólnoświatowym castingu ma założyć pierwszą ludzką kolonię na Marsie. Będą poznawać się podczas sześciominutowych randek, by zdecydować, z kim założą rodzinę, gdy dotrą do celu.*
Opis lekki, nawet dość komiczny, ale uwierzcie, że pośród tej treści kryje się nie tylko sława, dążenie do gwiazd i randki w przestworzach. Może to tylko ja tak mam, że jaram się każdą możliwą książką o tematyce kosmicznej, która nie jest takim twardym science-fiction, ale mnie do takich książek po prostu coś przyciąga. I tym razem ja sama mogę się poszczycić tym, że wiedziałam, że to będzie coś dobrego.
Prosta jest tylko śmierć. Prosta i wieczna. A życie, widzisz, jest skomplikowane, a do tego strasznie krótkie. Człowiek odnosi wrażenie, że ma mnóstwo czasu, ale w rzeczywistości to jest niczym szybka randka: ledwie wszedł do Kuli, a już musi się zabierać.Chciałabym nawet napisać, że to nie jest lektura na jeden dzień, ale mnie nie słuchajcie - ja, gdy się wreszcie wkręciłam w ten styl i historię, to nie potrafiłam się od niej oderwać i nieważne były jakiekolwiek sprawy przyziemne. Styl Victora Dixena jest oszałamiający – zarazem nacechowany prostym językiem (jeżeli akurat nie ma wstawki o jakichś kosmicznych sprawach), ale jednocześnie bogaty i nieszablonowy. Każdy kolejny rozdział jest ciekawszy, a te ostatnie, uf, cóż to były za emocje! Z niecierpliwością przewracałam wirtualne strony, ponieważ byłam kłębkiem nerwów. Oczywiście wiedziałam, że to pierwszy tom, ale żeby tak zakończyć ten tom? Szczyt bezwzględności.
Pomysł na tę historię jest prosty i moim zdaniem na miarę naszych czasów. Uwielbiamy reality show, więc czemu nie przenieść tego w kosmos? Niby takie banalne, a jeszcze o takim pomyśle w literaturze, czy w filmach nie słyszałam. Po skończonej lekturze nie jestem do końca pewna, który wątek jest tutaj najważniejszy. Biję się z myślami czy wybrać kwestię miłości, a może spisek? Nie wiem, kompletnie nie wiem. Ale wiecie co jest najgorsze? Jeżeli za moich przyszłych czasów, nastanie era takiego show w telewizji, to też zapewne będę się do niego ślinić jak ci bohaterowie z milionowego rzędu w tej książce. Nie zdziwiłabym się gdyby taka przyszłość nas czekała.
Bohaterów jest tu dużo, i poznajemy zarówno tych dobrych, jak i poniekąd złych. Dlaczego poniekąd? Bo nie do końca jestem przekonana czy wszystkie karty w pierwszym tomie zostały odkryte i mam wrażenie, że jeszcze się zdziwię w przyszłości.
Jeżeli mogłabym się do czegoś przyczepić, to do okładki. Oryginalna wersja francuskiej obwoluty jest okropna, ale wersja polska trochę mnie po całej lekturze rozczarowała. Przecież główna bohaterka ma czerwone/rude włosy, to dlaczego tutaj widzę blondynę? To takie jedno małe zastrzeżenie. I chyba tak naprawdę jedyne. Ale może w ostatecznej wersji papierowej się to zmieni?
Edit: Tak, będą czerwone włosy - w takim wypadku nie mam już na co narzekać :)
Coraz więcej znajdujemy książek o podboju kosmosu, ale reality show w kosmosie? To dopiero coś.
Za tę lekturę dziękuję: Wydawnictwu Otwarte
* opis pochodzi ze strony Wydawnictwa
Dodatkowo: wiecie, że właśnie trwa konkurs, gdzie można wygrać lekcję latania w tunelu aerodynamicznym? Ale to nie wszystko, laureaci otrzymają również Fobos z własnym zdjęciem! Biegnijcie albo lećcie wziąć udział!
Dodatkowo: wiecie, że właśnie trwa konkurs, gdzie można wygrać lekcję latania w tunelu aerodynamicznym? Ale to nie wszystko, laureaci otrzymają również Fobos z własnym zdjęciem! Biegnijcie albo lećcie wziąć udział!