Czas na baśń (Dwór cierni i róż - Sarah J. Maas)

Tytuł oryginału: A Court of Thornes and Roses
Data wydania: 27.04.2016
Liczba stron: 524
Seria: Dwór cierni i róż
Tom:
 I
Dwór cierni i róż | 
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo: Uroboros
Jestem jedną z tych nielicznych osób, które do tej pory nie przeczytały serii Szklany tron i proszę mnie za to nie bić oraz nie przeklinać. Seria sobie wygodnie leży na półce i czeka na moje zainteresowanie. Znaczy zainteresowanie moje tą serią jest ogromne, ale jakoś boję się zapoznać z twórczością Maas, ponieważ co się stanie, jeżeli za rogiem czeka rozczarowanie? Postanowiłam więc zacząć od nowej serii, a więc od Dworu cierni i róż. Jakie to było spotkanie? Dość nieoczywiste.


Dziewiętnastoletnia Feyre jest łowczynią – musi polować, by wykarmić i utrzymać rodzinę. Podczas srogiej zimy zapuszcza się w poszukiwaniu zwierzyny coraz dalej, w pobliże muru, który oddziela ludzkie ziemie od Prythian – krainy zamieszkanej przez czarodziejskie istoty. To rasa obdarzonych magią i śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, która przed wiekami panowała nad światem.
Kiedy podczas polowania Feyre zabija ogromnego wilka, nie wie, że tak naprawdę strzela do faerie.*

Osobiście, od samego początku polubiłam się ze stylem Autorki, ponieważ jest bardzo płynny i przystępny. Od razu zostajemy wrzuceni w wir wydarzeń i jeżeli tylko podobają wam się klimatyczne baśnie, to na pewno jest to pozycja dla was. Mogłoby się wydawać, że to odgrzewany kotlet, ponieważ poniekąd inspiracją dla tej historii była Piękna i bestia. Któż o niej nie słyszał? Chyba każdy z was. Jeżeli dołożymy do tego fantastyczny świat pełen różnych istot, następnie znaną i lubianą autorkę, to mamy bestseller. No prawie.

Ta historia to niezła cegiełka (zawsze określam tak książkę, która ma ponad 500 stron), jednak tutaj aż tak nie czuć tej objętości – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ta historia jest lekka i napisana przede wszystkim dla czytelnika nastoletniego, ponieważ nie mogło tu zabraknąć wątku miłosnego. Określiłabym ją mianem lekkiej czytanki, ale świat, który został tutaj wykreowany jest genialny. Czemu zatem to lekka lektura? Ponieważ momenty niby przełomowe zbytnio nie wydały mi się pełne fajerwerków. Brakowało mi w niej głośnego i mocnego bum.

Jak już wcześniej wspomniałam – styl jest bardzo ciekawy. Autorka potrafi w szczegółowy sposób opisać daną sytuację, a my nie czujemy się danym opisem zmęczeni. Wiecie o czym piszę? Niektórzy nie posiadają takiego daru, a to dla mnie jedna z najważniejszych cech dobrego pisarza/pisarki. Po za tym ogromnie podobała mi się fantastyczna strefa tej pozycji. Wszystkie te wymyślone stwory, ich historia, jak i sposób funkcjonowania jest dla mnie genialny i jedyny w swoim rodzaju. Wydaje się, że mnie już nic nie zadziwi, a tu proszę, taki psikus. Takich psikusów więcej proszę!
Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już nic.
Nie mogę się odwoływać do poprzedniej, uwielbianej przez wszystkich serii Szklany tron, ale Fayre, odrobinę grała mi na nerwy. Z jednej strony była taka władcza i pewna siebie, ale z drugiej najchętniej chyba byłaby prowadzona za rączkę (co często gęsto się zdarzało w tej historii). Ale nie powinnam oceniać głównie książki po tym, że jakaś część charakteru bohaterki nie przypadła mi do gustu.

To historia pomimo wszystko godna polecenia. Może nie będzie ona należeć do moich ulubionych, ale na pewno będę ją miło wspominać, właśnie ze względu na przedstawiony świat i niebywały styl. Tę książkę można pochłonąć na raz (wiadomo, że zajmie wam ona cały dzień i noc), bo zawsze dzieje się w niej coś ciekawego, co nie pozwoli wam jej odłożyć chociażby na chwilę.

Za tę lekturę dziękuję: Grupie Wydawniczej Foksal
*opis pochodzi ze strony wydawnictwa