Egmont
Bitwa w przestworzach (Insygnia. Wojny Światów - S.J. Kincaid)
Tytuł oryginału: Insignia
Data wydania: 22.05.2013
Liczba stron: 333
Tom: I
Insygnia. Wojny Światów || Allies || Vortex || Catalyst
Seria: Insignia
Gatunek: Dla młodzieży / Fantastyka / Science Fiction
Wydawnictwo: Egmont
|
Ileż ta książka musiała przeleżeć na mojej półce. Aż mi
wstyd. Zakupiłam ją za marne 4 zł, w promocji chyba dwa lata temu. Pomyślałam
sobie, że skoro została tak przeceniona, to zdecydowanie nie będzie dobra.
Jednak wiadomo jak to jest, przy takiej cenie nie mogłam sobie jej odmówić. I
cieszę się, że postanowiłam ją zabrać ze sobą i zarazem jestem sobą
rozczarowana, że tak długo musiała na mnie czekać.
Nie będę za bardzo przybliżać wam streszczenia, bo myślę, że
jest ono niepotrzebne. Wszystko za sprawą tego, że najlepiej tę pozycję
odkrywać, bez jakiejkolwiek znajomości treści. Jedyne co musicie wiedzieć to
to, że mamy tu do czynienia z Wojną Światów (niezbyt odkrywcze, nieprawdaż? – w
szczególności gdy zerkniecie na tytuł). Ale to już tak jest, że tytuły książek,
same nas nakierowują na tok myślenia.
Zapewne było wiele podobnych powieści, ponieważ motyw, który
tutaj zastosowano jest bardzo powszechny, a więc gry komputerowe i
wykorzystanie najlepszych graczy do walki o nasz świat. Jednak zarazem jest w
niej coś innego, dodatkowa technologia pozwala rekrutom na niewyobrażalną
znajomość wielu zagadnień, które są przydatne w tej potyczce. Czyli przyznacie,
dość powszechny klimat, bo można tu zaliczyć podobne: Armadę Clinta, Gra Endera
Carda, i zapewne multum innych historii podobnych do Wojny Światów. I chociaż nie mogę jej przyrównać do Gry Endera (obejrzałam wyłącznie film),
to sądzę, że ta mała cegiełka ma coś w sobie innego.
Po pierwsze nie walczymy z istotami z nie z tego świata, a
są to wojny ziemian w przestworzach. Jakby na to nie spojrzeć, dość humanitarne
podejście, by chronić naszą ziemię, a buszować gdzieś tam w kosmosie i za
sprawą innych rzeczywistości pozwolić sobie na rozegranie partyjki gry, w
której jedynie stawką jest upadek, bądź zwycięstwo mocarstw.
I chociaż historia wydaje się błaha, a gdy dodatkowo
spojrzymy, że bohaterowie w tej historii mają kilkanaście lat, to pomyślicie,
że nic ciekawego tutaj nie znajdziecie, ale błąd. Bohaterowie są tak genialnie
wykreowani, że czułam z nimi więź, której nie chciałam kończyć, gdy zamykałam
książkę. W szczególności pokochałam głównego bohatera –Toma Rainesa, który może
i jest naznaczony w tej historii jako wybraniec, ale jakoś szczególnie mi to
nie przeszkadzało. Wśród bohaterów można było odnotować rywalizację,
nastoletnie przytyki, ale również siłę przyjaźni.
- (…) Miałem fantastyczną bliznę nad okiem, która po operacji także zniknęła. Szkoda. Dzięki niej wyglądałem bardziej męsko.
- Nie wierzę.
- Naprawdę miałem bliznę. – Vik wskazał na swoją brew.
- Tak, w to wierzę. Po prostu nie mogę sobie wyobrazić, żebyś kiedyś wyglądał męsko.
Dodatkowo cały świat, który mógłby nam przysporzyć ból
głowy, ze względu na zaawansowaną technologię, nie jest wcale skomplikowany, a
nawet jeżeli jest, to ja tego nie odczułam, ponieważ w dość klarowny sposób
zostało wszystko wytłumaczone. Nie spodziewałam się, że tak zatracę się w
potyczkach kosmicznych, ale to nie tylko o tym jest ta historia. Jest
wielowymiarowa i zdecydowanie jest warta poświęcenia kilku chwil, by się w niej
zagłębić. Może dlatego mi się tak podobała, ponieważ sądzę, że podobna historia
może nas czekać w przyszłości? Wszystko w dzisiejszych, jak i przyszłych
czasach, jest możliwe.