Cegiełka warta uwagi (Red Rising: Gwiazda zaranna - Pierce Brown)

Tytuł oryginału: Morning star
Data wydania: 20.04.2016
Liczba stron: 592
Seria: Red Rising
Tom:
III
Red Rising: Złota krew | Red Rising: Złoty syn | Red Rising: Gwiazda zaranna
Gatunek: fantastyka / science-fiction
Wydawnictwo: Drageus
Najgorsze uczucie jakie może spotkać książkoholika to takie, gdy nastaje czas na rozstanie się z jedną z ulubionych serii. Do końca nie wiedziałam, czy chcę ją szybko pochłonąć, czy wręcz przeciwnie, odłożyć konsumpcję na później. Ale z serią Red Rising nie ma żartów, obojętnie jak mocno byś sobie wmawiał/a że tym razem będziesz się nią delektować, to i tak ciekawość zwycięży.

Misja Darrowa au Andromedusa skończyła się fiaskiem, trafił do niewoli, ukochana go opuściła, rodzina została porwana, a on sam został zdemaskowany. Czy jest jakaś szansa na ocalenie?

Gdy kończyłam czytać drugi tom Złoty syn, byłam w rozsypce. Przecież ta historia nie może się tak skończyć! Dajcie mi kolejny tom, teraz i już. Niestety musiałam poczekać. Oczekiwanie było męczarnią, a teraz po skończonej trylogii jest mi najprościej w świecie smutno, że to już koniec.

Nie będę was oszukiwać, ale trzeci tom to pokaźna cegiełka, ponieważ liczy sobie niemal 600 stron. Jednak w tych stronach jest zawarta tak świetna historia, że nawet ta ogromna liczba wydaje się być zbyt mała. Pierce Brown ma taki dar, że potrafi wprowadzić czytelnika w trans i nawet nie zauważa on mijających minut, godzin, a nawet pory dnia. Nie ma szans, byście sobie powiedzieli: tylko dokończę rozdział i wracam do obowiązków domowych. Uwierzcie, gdy nastanie koniec danego rozdziału, to znajdziecie w nim taki zalążek, że będziecie musieli się dowiedzieć, co znajduje się w kolejnym. I tak w kółko, aż do ostatniej strony.

Największym zaskoczeniem jest fakt, że nie mamy w tej serii miejsca na oddech. Niezależnie czy przebywamy z Darrowem na szkoleniach, infiltracji, czy w przestworzach. Każda sceneria wydaje się ciekawa. To nie jest seria dla grzecznych chłopców i dziewczynek. Nie każda dziewczyna przepada za mocną, kosmiczną fantastyką, ale ja w tym niewielkim odsetku się zawieram i pomimo treści, którą w niej znajdziecie, nie mogę powiedzieć, że to męska literatura – chociaż mogłoby się tak wydawać. Nie dajcie się zwieść pozorom, że kosmos i wojny są przeznaczone tylko dla mężczyzn. Ja pokochałam tę serię bezgranicznie, ponieważ Pierce Brown w swojej serii Red Rising miał niesamowity pomysł, świetny styl i przede wszystkim zabija bohaterów jakby to były muchy.

Darrow jest bohaterem idealnym i naprawdę w tym przypadku nie rzucam słów na wiatr. Osobiście jestem zwolenniczką takich kreacji, ponieważ oprócz tego wiadomo wątku jakim jest los wybrańca, pozostaje on zwykłym, narażonym na popełnianie błędów człowiekiem. Nie wszystko idzie jak z płatka w jego przypadku i tak, czasem wybiera źle. I to właśnie jest bohater idealny!

Tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po tę serię, powinnam wytargać za uszy i napisać: musicie ją przeczytać. Chociaż mamy tu do czynienia z science fiction, to jednak Autor czerpie z mitologii rzymskiej. Może nie dosłownie czerpie, ale się na niej w niektórych przypadkach wzoruje – chociażby imiona bohaterów, ich statusy społeczne i cała organizacja społeczności. To taki kosmiczny Rzym. Dobra, to zabrzmiało dziwnie.
Współczucie to nie wybaczenie, a wdzięczność nie oznacza zadośćuczynienia.
Ale ostatecznie nie ma co płakać – jak podaje goodreads.com Autor ma w planach kolejną serię zatytułowaną Iron Gold (Żelazne złoto?). Widać jak na dłoni, że Pierce Brown nie potrafi rozstać się ze swoim uniwersum i chwała mu za to!

Za tę lekturę dziękuję: Wydawnictwu Drageus