Fantastyka
Atium raz (Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson)
Po tej lekturze mogę śmiało stwierdzić, że nadal zbieram szczękę z podłogi. Przyznam, że do Sandersona podchodziłam dość sceptycznie. Próbowałam całkiem niedawno sięgnąć po Drogę królów, ale kompletnie mnie nie wciągnęła, ba, była tak niezrozumiała, że ją sobie podarowałam. Ale jednak seria Ostatnie Imperium jakoś mnie ciągnęła do siebie (kto wie, może za sprawą pięknych okładek?) tak bardzo, że postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. I jakże się dziś cieszę, że się na to zdobyłam.
Świat pokryty jest popiołem i rządzi nim Ostatni Imperator,
niczym bóg. Skaa wiodą niewolnicze życie, dopóki Kelsier nie odkrywa w sobie
mocy Zrodzonego z mgły. Gdy na jego drodze staje Vin, niepozorna złodziejka,
wie, że świat który zna, można wyzwolić z jarzma Ostatniego Imperatora. Ale czy
im się to uda?
Już po pierwszym tomie mogę stwierdzić, że zakochałam się w
tej serii bezgranicznie. Wiecie, że nawet się na niej popłakałam? A przecież to
tylko fantastyka. Gdzie między różnymi magicznymi umiejętnościami jest miejsce
na łzy? Uważajcie, bo się jeszcze zdziwicie. Nie powiem, że łatwo się w nią
wkręcić, bo to byłoby kłamstwo. Ale sam początek nie zwiastuje tak wielkiej
dawki emocji. I nie ma w ogóle wpływu na to, że czytałam ją trzy tygodnie. Nie
myślcie, że tak wolno czytam, ale naprawdę się rozkoszowałam tą lekturą i to
bardzo mocno.
Nie ma co Sandersona porównywać do innych wielkich Autorów.
Już po jednej książce wiem, że będę chętnie sięgać po inne jego serie i nie
odpuszczę, aż nie przeczytam ich wszystkich. Nie oszukujmy się, jego książki to
zazwyczaj tak wielkie cegły, że możecie poczuć się znużeni tylko gdy na nie
patrzycie, ale uwierzcie, że warto się zagłębić w tym świecie. Jest
nieprzewidywalny, bohaterowie są ulepieni z tak cudownej gliny, że czujemy się
jakby to byli nasi bracia i siostry.
Nasza wiara jest często silniejsza wtedy, kiedy powinna być najsłabsza. Taka jest natura nadziei.
Uwielbiam historie, które nie są zwykłą opowiastką, ale są
tak nawarstwionymi spekulacjami i detalami, że dany świat wydaje się autentycznym. Magiczne moce stworzone za pomocą metali, to strzał w
dziesiątkę. Wszelkie opisy nie nastręczają problemów i nawet nie zauważycie,
gdy będziecie wiedzieć, że właśnie należy spalić cynę z ołowiem, a jeżeli was
będzie stać to i atium.
Chociaż mamy tutaj jeden główny wątek, to tak naprawdę jest
tu tyle historii pobocznych, że nie mam pojęcia jak to się wszystko trzyma
kupy, a jednak. Bohaterów pokochacie od pierwszego wejrzenia, wszelkie pomysły
są sypane jak z rękawa, a przede wszystkim, wydarzenia potrafią zaskakiwać,
niestety czasem rozrywając nasze serca. To nie jest wesoła historyjka, ale też
nie jest przesadnie smutna; podczas jej czytania doświadczycie wszelkich
możliwych uczuć, od radości, po złość i kończąc na smutku. Po tej książce można
mieć sporego kaca, ale ja mam te szczęście, że kolejny tom już na mnie czeka –
bez tej myśli, nie wytrzymałabym chociaż chwili.
To pozycja z rozmachem, fajerwerkami, bitwami, a nawet i
zakradł się tu romans. Wszystkiego po trochu, ale w niebywały sposób wyważone i
dopasowane. Każdy fan fantastyki będzie zadowolony – tego jestem pewna.
- To jest właśnie ta zabawna sprawa z przychodzeniem dokądkolwiek - rzekł, mrugając do niej. - Kiedy już tam jesteś, właściwie możesz zrobić tylko jedno: wyjść znowu.