Nieoczywista miłość (Bez słów - Mia Sheridan) [Przedpremierowo]

Tytuł oryginału: Archer's Voice
Data wydania: 30.03.2016
Liczba stron: 384
Gatunek: Romans
Wydawnictwo: Otwarte
Zatrzymajmy się na chwilę na samym początku i zastanówmy się nad tytułem. Czy można wyrazić uczucia bez słów? Oczywiście, że tak. Sama jestem zwolenniczką czynów, niż pustych wielokrotnie powtarzanych słów. To czyny tworzą coś niezwykłego i przede wszystkim unikatowego. Tytuł do tej historii jest trafiony i przede wszystkim chwytliwy, chociaż pomimo tego, że wgłębi umysłu wiemy co się szykuje, to jednak zdradzę wam, że ta historia może zaskoczyć.
Kiedy tak stałam, obejmując go ciasno, przyszło mi do głowy, że nie wszystkie bohaterskie czyny są jasne dla przypadkowych świadków.
Bree przybywając do małego miasteczka poszukuje spokoju, a tam na jej drodze staje dziwnie milczący Archer. Możliwe, że pod warstwą niechlujstwa, to dość przystojny facet. Do miłości pozostaje im wykonanie wyłącznie małego, niepostrzeżonego kroku. Bo słowa są tu zbędne.

Od pierwszych stron tej pozycji konfrontujemy się z tajemnicą, i dlatego tak bardzo jesteśmy ciekawi co zdarzy się dalej. To niebywały wyczyn, by w wyrazisty, a zarazem skomplikowany sposób tak sobie zagrać z czytelnikiem. Wszystko to za sprawą snów i wyrywkowych, wręcz skąpych informacji dotyczących głównej bohaterki. Wiemy, że coś jest na rzeczy, a dopiero na dalszych stronach dowiadujemy się okropnej prawdy.

Chciałoby się napisać, że jest to błaha historia, ale to wcale nie prawda. Może i jest tak, że jeżeli myślimy o wątku romansowym w tej książce, to wszystko wydaje się przesądzone, ale w rzeczywistości tak nie jest. Każdy z nas uważa, że już nic nie może nas zaskoczyć w romansie, a jednak Mia Sheridan, dodaje za pomocą swego stylu czegoś specyficznego, taką kropkę nad i, która wyróżnia tę historię.

W tej lekturze zdecydowanie odnajdą się fanki twórczości Coleen Hoover. Nie wiem dlaczego, ale podczas jej czytania naszła mnie taka myśl. Nie powiem, że to dokładnie, wręcz skopiowany styl, bo jest w nim coś innego. I nie próbujcie się zrażać tym zdaniem, bo to ma być dla was zachęta. Lubię takie historie, właśnie ze względu na miłosny charakter, ale jednocześnie gdzieś tam w głębi jest wpisana jakaś tragedia. W końcu nikt z nas nie ma życia usłanego różami. Ta historia to pomieszanie uczuć. Odnajdziecie w niej nadzieję, smutek, ale i radość. Wszystkiego po trochu.

Miałam pewne obawy, co do tej historii. Najbardziej bałam się, czy Autorka będzie w stanie stworzyć autentyczną historię - czy w swoim umyśle poczuję, że mogła się ona gdzieś wydarzyć. I wiecie co? Sądzę, że tak i to jedna z takich historii, które zapadają na dłużej w pamięć. Może i nie pokochałam jej najmocniej na świecie, ale jednocześnie polubiłam ją, bo zaskakiwała mnie wieloma rozwiązaniami, o których ja bym nie pomyślała. To właśnie tyczy się wątku Archera, ale więcej wam nie zdradzę, bo musicie sami to odkryć.

Wiecie, czasem są takie historie, które czytamy, i mocno kibicujemy bohaterom. Czujemy się, jakby to byli nasi przyjaciele i w Bez słów, właśnie tak było. Fakt, jest to historia na jeden wieczór, ależ jakże emocjonujący jest to wieczór!
Ona dźwigała poczucie winy spowodowane przekonaniem, że nie walczyła wtedy, kiedy należało. Ja zaś nosiłem bliznę, która przypominała mi, co się dzieje, gdy człowiek walczy.
Za tę lekturę dziękuję: Wydawnictwu Otwarte 

Książkę możecie kupić w przedsprzedaży tu: KLIK