Mówili, że depresja to nic ciężkiego...(Prawdziwy koszmar - Ewa Łokuciejewska)

Data wydania: 01.03.2016
Liczba stron: 190
Gatunek: Powieść obyczajowa
Wydawnictwo: Warszawska Grupa Wydawnicza

Depresja to bardzo zwodnicze zaburzenie. I zazwyczaj wtedy, gdy nie mamy z nią za wiele wspólnego w życiu, to uważamy, że to nie może być choroba, a że są to tylko wymysły i proste tłumaczenia. Jednak Ewa Łokuciejewska ukazuje jej realia w dość nieoczywistej odsłonie.

Ewa choruje na depresję i z własnej woli pozwala się zamknąć w szpitalu psychiatrycznym. Czy jesteście gotowi na opowieść o tym, czego nie widać?

Zaskoczyła mnie ta pozycja, ze względu na to, że jest inna niż wszystkie. Podążamy za główną bohaterką nie tylko w jej podróży, ale spacerujemy z nią po jej własnych myślach. Dzięki temu, możemy z innej perspektywy spojrzeć na osobę, której przyjacielem jest depresja. I pomimo, że ta pozycja nie grzeszy objętością, to jest przepełniona tak wielką ilością prawdy, że nie sposób jej odmówić wyjątkowości. Nie sądzę, by była to lektura na parę chwil, w nią należy się wczytać, może nawet odpowiednio do niej przygotować, stąd też nie jest to zwykła opowiastka jakich wiele.

Nie jestem zwolenniczką narracji pierwszoosobowej, a jednak ta do mnie przemówiła, ponieważ dzięki niej, dostrzegamy jak zwykła czynność, może wpływać na osobę, która zmaga się z depresją. Jakie myśli mogą się kotłować w takiej osobie? Bardzo wiele. Może wydawać się że są one monotonne, ale chyba tak wygląda świat widziany oczami osoby, która nie chce zobaczyć w swoim życiu kolorów. Nie chce czy jednak nie może?

To ważna literatura dla każdego i chociaż nie jest łatwo przez nią przebrnąć, to sądzę, że warto. Tym razem mała objętość wyszła na plus i pozwala nam dawkować tę treść jeszcze na mniejsze kawałki, bo naprawdę, nie da się jej połknąć na raz.

Realia egzystencji (bo życiem tego nazwać nie można) w szpitalu psychiatrycznym, są oddane realistycznie, stąd też na naszym ciele niejednokrotnie przebiega dreszcz zawahania i niedowierzania. Styl Autorki jest przystępny i widać, że nie jest to pierwsza koncepcja, która wyszła jej z głowy.

Czy myśli głównej bohaterki są alter ego samej Autorki? Nie wiem, nie potrafię tego jasno określić, ale zarazem jeżeli ktoś nie przeżył w życiu stanu w którym dopadła go ta choroba, to nie sądzę by był w stanie napisać tak mocno poruszającej książki. Może nie poruszającej naszych łez, strachu, czy innych odczuć, ale dotyka nas w tak specyficzny sposób, że jednym słowem, którą mogę ją opisać to: niedowierzanie. Ale potrzebne niedowierzanie.

Za tę lekturę dziękuję: Warszawskiej Grupie Wydawniczej