Duży potencjał w zamyśle (Twórcy - Rupert Grinn)

Data wydania: 01.03.2016
Liczba stron: 240
Gatunek: Fantastyka
Wydawnictwo: Warszawska Grupa Wydawnicza
Nie wiem dlaczego ale po samym opisie, na który natknęłam się na samym początku, pomyślałam, że coś mi tu trąca Dawcą (obejrzałam tylko film). I nawet po przeczytanej lekturze nie mogę jasno stwierdzić, czy coś wspólnego Twórca i Dawca ma ze sobą, bo niestety do książek Loisa jeszcze nie dotarłam.

Jest rok 2660. Ludzie żyjący w różnych wszechświatach nie są szczęśliwi – ich życie jest zautomatyzowane i pozbawione wszelkich emocji. Już od pierwszych dni życia zażywają preparat, który zabija w nich zdolność kreacji oraz odczuwania. Zwolenników prawdziwego człowieczeństwa jest niewielu. Chcą nadać światu inny wymiar, ale ceną jest zgładzenie miliardów ludzi…*

Głównym moim zarzutem, jaki mogę wystosować po skończonej lekturze jest to, że brak tu różnorodności. Odnoszę to oczywiście to stylu i języka, który przedstawił Rupert Grinn w Twórcach. Pozycja liczy sobie lekko ponad dwieście stron i myślę, że na takiej objętości nie może pojawiać się schematyczność, a przede wszystkim powtarzalność. Widać ją w zachowaniach bohaterów, w słowach, których używają. W niektórych przypadkach przydałby się po prostu słownik synonimów. Ale pomimo tego, nie jest najgorzej. Serio.

Sam zamysł jest dość ciekawy i nietuzinkowy, pomimo tego, że jak na wstępie wspomniałam: już gdzieś coś podobnego słyszałam. Ale w dzisiejszych czasach ciężko o jakąkolwiek oryginalność w jakimkolwiek temacie, więc te przeczucia co do zamysłu mogą się objawiać tylko u mnie.

Wracając do Twórców: nie jest to najgorsza książka jako debiut, ale również nie najlepsza. Nie ma w niej większych błędów w tekście, natomiast znajdzie się kilka błędów logicznych, które czasem wyprowadzały mnie z równowagi. Bohaterowie to ta sama bajka w tej historii. Nie zaskakują, czasem zachowują się dość irracjonalnie, niektóre zachowania są dość sztuczne niestety.

Myślę, że zamysł tej książki i sam pomysł, można by podzielić na trylogię, nawet sagę, rozpracować go na drobne składniki, a nie utworzyć dość szerokie streszczenie. Coś w stylu: co wpadnie do głowy to to napiszę; tu wytnę kilka wydarzeń, tu nie wiem co napisać, a to napiszę już o wydarzeniach miesiąc później. Sam świat wykreowany przez Autora ma duży potencjał.

Skoro to debiut, to nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Autorowi przyszłych sukcesów, ciągłego kształcenia w tym kierunku i doskonalenia warsztatu. Dzisiaj sam pomysł  nie jest za dużą wartością dodaną, ale warto ją mieć, a Rupert Grinn na pewno ja ma, tylko musi sprostać się z tym moim kubłem zimnej wody, a kto wie, może kiedyś ujrzę jego inne, lepsze dzieło?

* opis pochodzi ze strony wydawcy
Za tę lekturę dziękuję: Warszawskiej Grupie Wydawniczej