Akurat
A miało być tak pięknie (Raven - Sylvain Reynard)
Tytuł oryginału: The Raven
Data wydania: 16.03.2016
Liczba stron: 512
Gatunek: Fantastyka / Erotyka
Seria: The Florentine Tom: I Raven | The Shadow
Wydawnictwo: Akrat
|
Jeżeli mogę określić Raven jednym zdaniem to: spodziewałam
się czegoś lepszego. Wiecie, nie przepadam zbytnio za tym, gdy jest bardzo dużo
recenzji przedpremierowych, ponieważ wtedy zazwyczaj tak napalam się na daną
książkę, że mi wstyd. Potem wstydzę się jeszcze bardziej, gdy książka okazuje
się marna.
Raven porusza się o lasce i dodatkowo nie jest najchudszą
kobietą we Florencji. Zajmuje się restaurowaniem obrazów. Wszystko się zmienia,
gdy pewien przystojny mężczyzna ratuje ją z opresji, tylko, że ona nawet tego
nie pamięta. Jakim cudem jej noga już jej nie dokucza, jest szczupła i
piękna? Co z tym wszystkim ma wspólnego książę?
Gdy zobaczyłam objętość tej pozycji, na samym początku się
przeraziłam. Jednak tak ubóstwiam wszelkie historie o wampirach, że nie mogłam
jej sobie podarować. Dawno nie czytałam czegoś o krwiopijcach, stąd też wybór
był nieskomplikowany. Sylvain Reynard to pseudonim, i nie wiemy czy ukrywa się
pod nim mężczyzna czy kobieta. Ja stawiam, że jest to mężczyzna. Dlaczego tak
sądzę? Bo trochę czuć w stylu taki wydźwięk. Ja zawsze mam nosa do takich
spraw, ale nie zdawajcie się na mnie.
Wracając do Raven. Początek jest dość koszmarny. Bardzo
ciężko przez niego przebrnąć, by dobrać się wreszcie do treści, które nas
elektryzują i ciekawią. Autor bawi się w półsłówka i urywane myśli bohaterów,
by na samym początku nie zaserwować nam wszystkich informacji. Osobiście lubię
takie zagranie, ponieważ wpływa to na naszą wyobraźnię i chętnie dzięki temu
brniemy dalej w treść. Tylko jakoś ta tajemnica i niedopowiedzenia na początku
mnie denerwowały. Sprawiały wrażenie zbyt ogólnych, by móc zaciekawić.
Dopiero gdy do gry wkraczają wampiry, to wtedy zaczyna się
dziać, ale znów, nie na tyle, bym była usatysfakcjonowana. Pomimo tego, że Raven jest
promowana jako erotyk z fantastycznym podszyciem, to erotyku to aż tak dużo tu
nie ma. Więc nie napalajcie się na ten wątek za bardzo, tym bardziej, że mnie
on osobiście nie rozpalił. Cała ta miłość między człowiekiem i wampirem, jest
nam już bardzo dobrze znana i nic do niego nie mam, ale koszmarny charakter Raven
zepsuł całą otoczkę.
- Mówisz, że żaden mężczyzna nigdy cię nie pragnął, ale kiedy któryś naprawdę cię pragnie tak bardzo, że gotów jest dla ciebie ryzykować wszystko, ty wmawiasz sobie, że to kłamca.
Podoba mi się fakt, że Autor starał się stworzyć kobietę
nieidealną, dodatkowo w treści tłumacząc dlaczego rubensowskie kształty są tak
pociągające. To dość nietypowe zagranie, ale charakter tego psuje okładka. No
bo jeżeli Raven nie jest idealna, to kto w takim razie jest na okładce? Przecież
zawsze jest tak, że poniekąd utożsamiamy postacie z okładki z bohaterami w
książce. Zagraniczna okładka jest w tym przypadku o wiele lepsza. Co tyczy się
samej bohaterki. Jest tak niezdecydowana, i tak denerwująca, że miałam jej
dość. Wręcz nienawidzę niezdecydowanych bohaterów, a gdy jest to główna
bohaterka, to tym bardziej. Na jednej stronie kogoś kocha, a potem z błahych powodów
postanawia go porzucić. William jako wampir wypada w tej historii nieco lepiej,
ale to też nie jest postać, którą pokochałabym całym sercem.
Czy polubiłam styl Sylvain Reynard? Nie za bardzo. Wszystko
dlatego, że nie umiem się w niego wkręcić. Czasami tak dobrze wszystko opisuje
i prowadzi akcję ciekawie i nietuzinkowo, by potem przez kilkanaście stron
przeprowadzić wyłącznie dialogi, które w pewnym momencie były już nużące.
Ale na plus zdecydowanie jest świat wampirów i całe jego
przedstawienie. Ta wersja bardzo mi się podoba i nadal czekam z utęsknieniem, by
dowiedzieć się nieco więcej o przeszłości Williama. Chyba tylko z tego względu
byłabym ciekawa kolejnego tomu. Czy więc polecam? Nie wiem. Jak to się mówi:
szału nie ma.
Za tę lekturę dziękuję: wydawnictwu Akurat