Zmierzch opowiedziany na nowo (Życie i śmierć - Stephenie Meyer)

Tytuł oryginału: Life and Death
Data wydania: 03.02.2016
Liczba stron: 792
Tom: V
Zmierzch || Księżyc w nowiu || Zaćmienie || Przed świtem || Życie i śmierć
Seria: Zmierzch
Gatunek: Dla młodzieży / Fantastyka

Chyba nie ma takiej osoby na ziemi, która przyznałaby się do tego, że nigdy przenigdy nie słyszała o sadze Zmierzch. Oczywiście znajdą się osoby, które tej sagi nie przeczytały, możliwe, że obejrzały te dość średnie filmy i szerzą w Internecie sączone jadem wypowiedzi na jej temat. Przyznam, ja czytałam serię zanim była sławna, czyli w kwietniu 2007 roku. Szmat czasu, miałam wtedy niecałe 16 lat, czyli idealnie wpasowałam się w target i wiecie co? Podobała mi się. I nic wam do tego.

Z okazji 10 jubileuszu wydania powieści za granicą, Stephanie Meyer postanowiła stworzyć Życie i śmierć, czyli historię Zmierzchu opowiedzianą na nowo. Tym razem jednak mamy do czynienia z Beau Swan i Edythe Cullen. Historia ta sama, ale nie polega ona wyłącznie na zamienieniu imion i przedstawienia tej historii z perspektywy chłopaka. O nie. Na końcu dostrzeżecie różnice.

Na pewno byłoby tak, że gdybym sięgnęła po Zmierzch teraz, gdy na karku mam już trochę lat, dodatkowo masę przeczytanych książek, to zapewne bym się rozczarowała. Ale to właśnie jest potęga wyobraźni i wielkiego oddania do serii. Nie jestem jakoś dozgonnie jej oddana i by wielbić ją pod niebiosa, ale ta seria przyczyniła się do tego, że dzisiaj czytacie moje słowa. W tamtych czasach, tuż po premierze Zmierzchu, dla młodej nastoletniej osoby, nie było wyboru książek. Ja się wychowałam na wampirach Meyer, magii Rowling i smokach Paoliniego. I nie żałuję żadnej chwili na to, by poznać miłość silniejszą od śmierci i nawet brokatowe dyskotekowe kule w postaci wampirów mi nie przeszkadzały. Więc to wasza sprawa czy nienawidzicie tej serii lub nie.

Sięgając po Życie i śmierć najbardziej bałam się tego, że poczuję, że była to pozycja wydana ze względu finansowych. By zabrać żniwo w postaci dzisiejszych nastolatków. Pomimo wszystko po skończonej lekturze wcale tak nie uważam. To świetny dodatek, który pozwolił mi wrócić do Forks i skonfrontować się z tym, czy naprawdę ta seria ma coś w sobie. I zdecydowanie ma. Bo od wieków ludzie w jakiś sposób byli głodni wiedzy o wampirach. Był Bram Stoker z jego Draculą, następnie Anna Rice z Kronikami wampirów, ale nie oszukujmy się, są to pozycje dla starszych czytelników. I wtedy nastała luka dla książek dla młodzieży i tak rozpoczął się szał na serię Zmierzch.

Co do nowego wydania Życia i śmierci podoba mi się, że z jednej strony mamy nową historię, a gdy przewrócimy pozycję w drugą stronę to mamy nasz dawny Zmierzch. To gratka dla kolekcjonera, czy nawet takiego małego świra jak ja, by móc mieć takie podwójne wydanie na półce. Pięknie się prezentuje. Oczywiście z tego też względu jest to mała cegiełka, ale całkiem zgrabna.

Jeżeli miałabym już porównywać alternatywną wersję Zmierzchu z pierwowzorem, to sądzę, że nie jestem do końca w stanie określić, która opcja podobała mi się bardziej. Oryginał lubię za to, że właśnie to mężczyzna jest wampirem, a człowiekiem kobieta. W przypadku alternatywy, niektóre wątki mi niezbyt pasowały do chłopaka, nie było w nich takiej zażyłości, jak np. w sytuacji gdy Beau było zimno, to Edythe dała mu apaszkę – wersja z kurtką Edwarda była lepsza. I nie jest to historia napisana słowo w słowo jak Zmierzch, znajdują się tam detale, które trzeba było jakoś zmienić, by pasowały do przeciwnej płci. Ale mój wybór wersji jest niemożliwy, właśnie ze względu na zakończenie Życia i śmierci, która jest inna i osobiście bardziej mi się podoba.
Doszłam do wniosku, że skoro i tak skończę w piekle, równie dobrze mogę po drodze zaszaleć.
Ta pozycja to była dla mnie konfrontacja z uczuciami, które żywiłam do tej serii, przez 9 lat i wiecie co? Cholernie mi się ta seria podoba. Myślę, że cały ten jad, który dotyczy Zmierzchu jest spowodowany pewnego rodzaju zawiścią oraz wspomnianymi już przeze mnie ekranizacjami. Gdy nie znałam jeszcze filmów, błyszcząca skóra wampirów była dla mnie ciekawym spojrzeniem, ale gdy tylko zobaczyłam wersję filmową, to już przestało to być takie wyjątkowe, a stało się komiczne. Więc z jednej strony rozumiem, dlaczego niektórzy się tak zachowują. Z drugiej strony nie jest to jakaś wybitna literatura i jest ona postrzegana jako zapychacz dla nastolatek żądnych krwi i oglądania boskiego ciała wampirów. Szkoda, że po tylu latach jest ona tak postrzegana.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że wielu czytelników, którzy tak jak ja, byli zakochani w tej serii w młodości, teraz stają po drugiej stronie barykady. To jest zastanawiające, że u nas w Polsce wstyd się przyznać do tego, że Zmierzch się przeczytało, ba, nawet się ją polubiło, gdy za granicą jest to w miarę powód do dumy (przynajmniej w środowisko booktuberów). Ja mam w nosie co sobie pomyślicie, że dałam tak wysoką ocenę tej książce, szczerze nie obchodzi mnie to. 


Za tę lekturę dziękuję: Grupie Wydawniczej Publicat