Pomysł dobry, ale... (Lolo - Marta Szreder)


Kiedy znajdujemy tekst na okładce książki, że jest to historia o polskim seryjnym mordercy, to chyba logiczne, że zacieramy już ręce z niecierpliwością, by poznać jego działania i mamy ochotę na jakąś krwawą jatkę. No dobra, nie mogę mówić w imieniu wszystkich, ale jako rasowa fanka historii okrutnych wręcz żądam od przedstawionej przez autora powieści trochę krwawych wątków, a nie jedynie sucho wypranych faktów.

Karol Kot żył w latach 1946-1968 i był nazywany Wampirem z Krakowa. Historia ta pewnie zaintrygowała Autorkę książki, którą staram wam się przedstawić. Według informacji, do których udało mi się dokopać w Internecie: dopuścił się on 2 morderstw, 10 prób zabójstwa oraz 4 podpaleń. Lolo jest więc historią jego samego, opowieścią o tym, jak stał się zwyrodnialcem. Tylko chyba do samej historii mam tak wiele zastrzeżeń, że nie jestem do końca przekonana czy ją wam polecać.

Lolo jest dla mnie rozczarowaniem. Fakt, czyta się ją szybko i nie jest skomplikowana, a przede wszystkim jesteście w stanie ją przeczytać w ciągu kilku niezobowiązujących godzin. Książka liczy sobie skromne 224 stron i mogłoby się wydawać, że jest to za mało by ukazać psychopatyczny charakter Kota. I niestety te wrażenie towarzyszyło mi do samego końca tej pozycji. Mogłabym nawet stwierdzić, że ta historia jest jakimś nieporozumieniem, lecz po kolei.

Jeżeli znajduję informację, że historia jest inspirowana faktami, to logiczne jest, że przeszukujemy Internet by dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat. I najgorszymi możliwymi emocjami, jakie mnie ogarnęły podczas tych poszukiwań było to, że wiadomości z Wikipedii, były ciekawsze od samej pozycji. Tak jak wspomniałam, Lolo jako historia jest sprawnie napisana, ale wiele jej brakuje do tego, by móc się nad nią zachwycać.

Nie wiem dlaczego, ale na moje usta wstępuje uśmiech, gdy widzę pewnego rodzaju wężyk: Lolo jest inspirowany prawdziwą historią, a film Czerwony pająk jest ponoć inspirowany książką Lolo. Nie ma to jak reklamować film jako inspirację inspiracji. Ale to tylko taka moja dygresja dotycząca tego chwytu marketingowego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gdy film wejdzie to kin, to zapewne rzesze kinomanów sięgną i po książkę Marty Szreder, ale chyba zawiodą się na niej tak jak ja.

Lolo to taka historia psychologiczna, albo raczej urywek historii mordercy. Na plus należy zaliczyć przede wszystkim niektóre momenty, gdy na pierwszy plan wysuwają się wydarzenia, które ukazują naturę Karola Kota – jego zafascynowanie bronią, niespełnioną miłość, brak ciepła rodzinnego domu. Ale to tylko niektóre fragmenty zachwycają, a oprócz nich jest to tylko zlepek słów, które każdy z nas mógłby opowiedzieć.

Liczba stron wpływa również na to, że postać psychopaty nie została w pełni wykorzystana, a wręcz była powierzchowna. Czasem my sami dopowiadamy wiele więcej niż przedstawiła to Autorka. Nie oczekujcie tutaj też rozlewu krwi, bo tu jej praktycznie nie ma. Wszystko zostało przedstawione schematycznie, a ja sama się dziwiłam temu wszystkiemu, w szczególności gdy dowiedziałam się czegoś więcej z różnych źródeł o Karolu Kocie. Pomysł na napisanie tej pozycji był genialny, ale niestety kompletnie niewykorzystany. Mam nadzieję, że film będzie o niebo lepszy.

Za tę pozycję dziękuję: wydawnictwu Znak Literanova