Brown Pierce
Helldriver powraca (Red rising. Złoty syn - Pierce Brown) [Przedpremierowo]
Czekałam, czekałam i doczekać się nie umiałam. A właściwie
na co czekałam? Na Red Rising. Złoty syn.
Rok długich oczekiwań, w miarę cierpliwych, dobiegło końca, wreszcie mogłam się zagłębić w twórczości Pierce’a Browna i poznać dalsze losy Darrowa.
Trzeba przyznać, że Autor to niezły gracz. Pierwszy tom
zakończył w takim momencie, że szczerze pod skórą czytelnika pozostawał wielki
niedosyt i zarazem ogromna ciekawość - bo co stanie się z głównym bohaterem w
dalszej części? To historia o tym, jak w skórze wilka wejść podstępem w stado
owiec, chociaż zdecydowanie Złotych nie można nazwać owcami. Czy jednostka może
doprowadzić do zmiany świata?
Pomimo ilości stron, tę pozycję można połknąć na raz, ale
trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że trochę wam ta przygoda zajmie. Lekko ponad 500
stron jest przepełnione intrygami, wojnami światów, jednak zarazem Autor czerpał również wiadomości z mitologii. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się to niemożliwe do
spełnienia - by przyszłość i rządzące tym światem technologie połączyć
jednocześnie z mitologią. Jednak te połączenie jest genialne i proszę o więcej.
Czytając tę pozycję można dostać depresji, oczywiście takiej
czytelniczej. Ponieważ gdy już myślimy, że wszystko idzie po myśli głównego
bohatera, to Autor postanawia zrobić twist, który zaburzy nasz świat. Nie
tylko nasz świat, a również bohaterów, ponieważ wizja przyszłości w tej serii jest mroczna, a
wszystko zależy od tego, gdzie się oni urodzili. Pierce Brown pomieszał dystopię
z fantastyką, ale zarazem wplótł w to zalążek mitologii. Myślę, że serię Red
rising można by nazwać innym gatunkiem, może jakimś wymyślnym, bo czerpie on z
wielu rodzajów, by stworzyć coś niebywałego.
Głównym celem tej historii jest ukazanie zmagania jednego
człowieka, który chce zmienić świat, uwolnić swoich bliskich i całe
społeczeństwo spod jarzma władzy i niewolnictwa. Bo czy naprawdę jest ktoś taki, kto może kategoryzować ludzi? To odwieczny problem, a zarazem pomysł na tworzenie książek
z tego nurtu. A my jako czytelnicy lubimy czytać takie pozycje, gdzie mamy nadzieję na to, że jednostce uda się zmienić świat.
Nawet w naszej długiej historii istnienia, zawsze istniały postacie, które
chciały zastąpić świat, który znali. Nazywano ich buntownikami, a dopiero z
perspektywy czasu nazywamy ich bohaterami. Tak samo jest z Helldriverem z
Marsa, który stara się coś zmienić. I chociaż wojna zbiera swoje żniwo,
podstępy przerażają nas do szpiku kości, to jednak mamy nadzieję, tak samo jak
bohater, że jednak coś się zmieni.
Nigdy nie zabiłem człowieka z taką obojętnością. I przeraża mnie, jak łatwo przychodzi mi to podczas wojny. Nie ma w tym dwuznaczności, nie ma naruszenia przekonań moralnych. […] Albo ja ich zabiję, albo oni mnie.
Darrow au Andromedus, pod przykrywką tak naprawdę, jest
bohaterem tragicznym i dlatego też, wzbudza w nas tak wiele skrajnych emocji. W
jego głowie, myślach, czy wypowiedziach napotykamy na bardzo wiele
sprzeczności, gdzie jego myśli biją się co chwilę o to, co jest słuszne i jak
wiele śmierci bliskich i tych nieznajomych może znieść on sam. Stara się
tworzyć własne plany, ale czy i inni nie są tak przebiegli jak Darrow? Jeżeli
chcecie poznać tę odpowiedź, musicie zanurzyć się w drugim tomie.
Każdy jest prawdomówny, dopóki nie zostanie przyłapany na kłamstwie.
Należy również wspomnieć o tym, że seria przeszła
metamorfozę okładki i zaliczam ją do najlepszych okładek, które widziałam i
dotykałam. Tak, dotyk również jest ważny i uwielbiam tę fakturę. A dodatkowo
wydanie nastraja na przyjemne czytanie, a to za sprawą tego, o czym wiele
wydawców zapomina: gdy otworzę książkę strony rozchylają się same, a nie jak w
większości musimy dociskać strony, by wczytać się w tekst znajdujący się przy
wewnętrznej krawędzi.
Nie twierdzę, że ta pozycja jest dla wszystkich.
Zdecydowanie pozytywnie odbiorą ją ci, którzy lubią międzygalaktyczne wojny,
dystopię w dość mocnym wydaniu, ale przede wszystkim ci, którzy odnajdują przyjemność w dobrze
skrojonej literaturze, z wieloma wątkami i ponadczasowym wydźwiękiem. A ja już z
niecierpliwością czekam na finał trylogii.
Ale to nie wszystko, w dniu premiery, będę miała dla was
konkurs, gdzie tę cudną książkę będziecie mogli wygrać :) Oczekujcie zatem na
post konkursowy.
Za poznanie wizji przyszłości dziękuję: wydawnictwu Drageus