Antologia
Niby coś o Opolu, ale nie do końca (Antologia opowiadań o Opolu: Festiwal Natchnienia)
Ta pozycja trafiła w moje ręce całkowicie przypadkowo, albo wręcz los postawił sobie za zadanie, by trafiła ona do mnie, gdyż udało mi się ją wygrać w konkursie tak dawno temu, że już nawet nie pamiętam kiedy. Ale ta antologia jest o tyle ciekawa, że pojawiły się w niej teksty znanych Autorów takich jak: Jakub Ćwiek, Aneta Jadowska, Martyna Raduchowska czy Małgorzata Warda. Jednak nie tylko znajdziemy tutaj teksty profesjonalistów, gdyż ta antologia jest zbiorem opowiadań wydanych ze względu na konkurs organizowany w ramach projektu Festiwal Natchnienia.
Sama nawet zaczęłam poszukiwać informacji na temat tej
pozycji, gdyż pamiętam to jak dziś, że gdy dawałam ją do podpisu Autorom, to
byli wręcz oniemieli, że mam tą pozycję. Czyżby jakiś biały kruk? Możliwe, że
tak, a ja nie posiadam się ze szczęścia, że coś takiego trafiło w moje ręce.
Tak jak już wspomniałam, cała antologia jest podzielona na
dwa działy: teksty profesjonalistów, jak i teksty amatorów. I wszystkie, jak
sama nazwa wskazuje, są mniej lub bardziej połączone z Opolem. Pokrótce
postaram się wam przedstawić zarys tych powiadań, które wywarły na mnie
największe wrażenie:
Proch i sześć
fragmentów kości napisanych przez Marka Hoddera jest dla mnie dość dziwnym
zbiegiem okoliczności, że to właśnie jego tekst się tutaj pojawił. Możliwe, że
nie mam takiej wiedzy, ale raczej sądzę, że Autor nie ma za wiele wspólnego z
Opolem, a wpasowanie w opowiadanie nazwę miasta, było dość słabe, ponieważ
również mogę tam wpisać moje miasto. Nie mniej jednak fabuła wydała mi się
ciekawa, ponieważ ukazuje, że życie po śmierci istnieje, i to te dusze mają
ważne zadanie… Jakie? Przekonaj się sam.
Zapiski kaprala Finito
Anety Jadowskiej, ukazały mi bardzo ciekawą część wyobraźni. Ponieważ Autorka powieliła moje myśli na temat śmierci dość skrupulatnie, a zarazem ciekawie. Bo co byście
powiedzieli na grupę OS ZEUS, która zajmuje się likwidowaniem staruszków,
którzy „zbyt długo” są na emeryturze? W końcu ZUS musi istnieć.
Całkowite zaćmienie
księżyca napisane przez Małgorzatę Wardę, pachniało fantastyką i czymś
nieopisanym, a wszystko za sprawą zaćmienia księżyca. Wszystko w tym
opowiadaniu jest jakby wyjęte spod świadomości i buszujemy gdzieś po meandrach,
czegoś niewytłumaczonego. Naprawdę bardzo dobry tekst.
Teksty amatorów są bardzo różne, jednak twierdzę, że
pierwsze trzy miejsca, nie są odpowiednio przydzielone. Ale to całkowicie moje
subiektywne patrzenie na te opowiadania. Chciałam w nich poznać Opole, a nie
tak jak w przypadku opowiadań Marka Hoddera, by miasto to zostało jedynie
wymienione z nazwy.
Pierwsze miejsce zajęło opowiadanie Joanny Pawłusiów Błękitne miasto, które miało w sobie
pewną tajemniczość, a zarazem grozę. Coś jakby owiewało naszą duszę do szpiku
kości i nie pozwalało nam się z tej mętni wyrwać. Następne miejsce na podium to
Jesiotr Opolski Bartosza Rogala,
którego w ogóle nie zrozumiałam. Wizja przyszłości, która była tak pogmatwana,
że nie umiałam się do niej ustosunkować. Natomiast na trzecim miejscu znalazło
się opowiadanie Magdaleny Schatt-Skotak, które znów nie pozwoliło mi na dobre
zatopić się w Opolu, chociaż tytuł opowiadania, też jakoś tego nie sugerował: Po śladach bosych stóp.
Pojawiły się też tutaj inne opowiadania, które nie stanęły
na podium i moim skromnym zdaniem, niektóre z nich, powinny je zająć. A mowa o Ceres Magdaleny Pioruńskiej, gdzie
połączyła ona wiedźmy z Opolem. I to moim zdaniem jest najlepsze opowiadanie w
tekstach amatorów, ale co ja tam mogę wiedzieć.
Tak
jak wspomniałam, jedne opowiadania są ciekawsze od drugich, niezależnie od
tego, czy pisał je już wprawiony Autor, czy może amator. Nie mniej jednak w Antologii opowiadań o Opolu, zabrakło mi
Opola. I to mój główny zarzut.