Czy porwanie jest jedyną możliwością? (Zaginięcie - Remigiusz Mróz)


Za każdym razem, gdy w swoich rękach trzymam kolejną książkę Remigiusza (chociaż tym razem był to e-book), to zastanawiam się nad jednym: jak ja napiszę kolejną recenzję? Nie martwię się o treść, zaskoczenie, czy cokolwiek co miałoby związek z jego pisaniem – bo o to martwić się nie muszę. Tylko jak znów ubrać swój zachwyt w słowa? Czy to nie staje się już nudne, gdy ciągle widzicie moje ochy i achy na temat jego kolejnej pozycji? Mam nadzieję że nie, bo czeka na was kolejna dawka pozytywnych emocji.

Serie oparte na dwójce głównych bohaterów, którym można doczepić jakąkolwiek sprawę natury niby prawniczej są świetnym zagraniem, ale jednocześnie powodują, że w nieskończoność można im te sprawy wymyślać. Jednak nie ma co wybiegać myślami w przyszłość. W końcu to dopiero drugi tom, który zaskoczył mnie wykorzystanym pomysłem, a raczej pewną poszlaką. Remigiusz postanowił skorzystać z historii, która miała miejsce naprawdę, a dotyczy ona zaginięcia dziewczynki Madeleine McCann w 2007 r. I gdy teraz o tym myślę, że Autor zainspirował się tą historią i w szczególności pokusił się o umiejscowienie tej historii w polskich realiach, wydaje się pomysłem genialnym. A nawet mogę stwierdzić, że rozwiązanie, które przedstawił nam Remigiusz, wydaje się logiczne (oczywiście jeżeli przeczytacie już te zakończenie, bo nie sądzę, byście wpadli akurat na taki trop).

Tak zawiła sprawa musiała oczywiście spotkać na swojej drodze dwójkę głównych bohaterów znanych mi już z Kasacji. Na pewno znajdą się wśród was jakieś rodzynki, które będą uważać, że zarówno Zordon jak i Chyłka do was nie przemawiają, albo że są dość mocno przerysowanymi bohaterami. Ja jednak uważam inaczej, bo zacięcie i świetne dialogi są urozmaiceniem ich cech osobowości. A ja się pytam: gdzie jest ten cholerny numer telefonu do Chyłki, bo chciałabym ją poznać! Stworzenie przez Autora tak dobrych realistycznych postaci może wydawać się genialne, ale może również zastanawiać: bo jak to jest możliwe, że takie osoby funkcjonują? Cięty język Chyłki, jej wręcz lodowate serce (chociaż nie do końca), nie mają przecież prawa bytu, nieprawdaż? Jednak to jest tak samo jak z filmami, które oglądamy: słyszymy cięte riposty, niezwykłe i konstruktywne przemyślenia i zaczynamy się zastanawiać, dlaczego my nie posiadamy w sobie takiego zalążka? Ta dwójka zasługuje na uwagę każdego czytelnika, ponieważ nie daje o sobie zapomnieć do czasu, gdy sięgamy po kolejny tom.

Trzeba wspomnieć również o tym (przynajmniej dla tych, którzy Mroza nie znają – w ogóle jest ktoś taki?), że książki wydawane spod jego pióra wychodzą z prędkością światła. Jak nie ta seria, to inna. Bardzo podoba mi się to, a zarazem pokazuje kunszt Remigiusza, że nie trzyma się on wyłącznie jednego gatunku. Z jednej strony wydaje się to dziwne, ale z drugiej, czy nie jest to właśnie wartość dodana? Wśród jego twórczości odnajdziemy kryminały, powieści historyczne i science fiction. Nie potrafię określić, która jego „twarz” najbardziej mi się podoba, bo z każdego gatunku książkę przeczytałam, ba, przeczytałam prawie wszystkie jego książki, bo nadal na przeczytanie czeka Wieża milczenia. Po prostu każdy znajdzie coś dla siebie.

Jednak wracając do Zaginięcia, to jest to powieść niezwykle skomplikowana. Nie pod względem zawiłego języka, bo nawet laik w dziedzinie prawa, gdy będzie uczestniczyć z duetem idealnym na rozprawach, nie będzie miał problemów by się tu odnaleźć. Jednak owe skomplikowanie dotyczy samej treści, jest to mniej więcej tak, jak ze słuchawkami, które wrzucimy do kieszeni i po wyjęciu są tak splątane, że nie potrafimy ich rozsupłać. Tak samo jest z lekturą tej pozycji. W końcu historia ma swój początek i koniec, jednak środek jest tak pomieszany, że odkrywamy inne twarze, inne miejsca, osiągamy coraz większą wiedzę dotyczącą samej istoty prawa, i gdy wreszcie otrzymujemy zakończenie, czujemy się jakbyśmy przebiegli maraton. A przynajmniej ktoś powinien nam pogratulować.

Zaginięcie nie jest męczące, nie usypia, nie powoduje rozstroju żołądka, po prostu jest wyśmienite. Książka jest dopieszczona w każdym calu, istna uczta dla czytelnika, niezależnie od tego, czy z twórczością Mroza miał już do czynienia czy nie (oczywiście w przypadku Zaginięcia, rozpoczynamy od Kasacji). W szczególności podobała mi się maluteńka wzmianka na temat Chóru zapomnianych głosów. A już dziś boję się, jaką sprawę Remigiusz przygotuje dla Zordona i Chyłki w następnym tomie – jestem tego pewna, że się nie zawiodę. Mam po prostu wrażenie, że nazwisko Mróz, stało się już wartością samą w sobie i nie da się go w bardziej przejrzysty i dosadny sposób polecić. Czytajcie książki Mroza, bo może on was zamrozić precyzją i kunsztem. Żaden inny polski Autor nie zaserwuje wam takiej dawki emocji.