Pogotujmy z uczestnikami (Ugotowani - Ewa Ressel)


Pierwszy raz przyjdzie mi sprostać wyzwaniu, jakim jest recenzja książki kucharskiej. Riana zawsze uważała, że do odważnych świat należy, więc zaczynamy.

Już na wstępie zaznaczę, że nie przepadam za książkami kucharskimi. Nie mam nic do nich, tylko do cen, które często gęsto są z kosmosu. Powodują one, że nie wydam moich ostatnich groszy na pozycję, która będzie zapewne się u mnie kurzyć. Najprawdopodobniej, w kolejny poniedziałek, nadal będę klepać mięso na schaboszczaki, zrobię mizerię jak zawsze, ugotuję ziemniaki, które zapewne się rozgotują. Witam was w moim świecie.

Rzadko sięgam po pozycje, które w dobitny sposób pokazują mi, że ja nic nie wiem o gotowaniu. Bo czy ze mnie jest mistrz kuchni, jeżeli tak naprawdę, nigdy nie gotowałam królika, czy kaczki? A z drugiej strony, po co mi przepisy w książce, skoro raz dwa mogę wyszukać jakiś odpowiedni przepis w Internecie, gdzie nawet czasami zobaczę filmiki, które krok po kroku pokażą mi jak co robić. Właśnie wszystkie te aspekty sprawiły, że do książki ugotowanych podchodziłam z dozą sceptycyzmu.

Pozycji nie mogę zarzucić wiele, jednak coś się znalazło. Program telewizyjny lubię oglądać, bo czasem natchnie mnie on do wykorzystania jakiegoś pomysłu, chociaż nie ma mowy o tym, by odtworzyć cały przepis z pamięci. Dlatego właśnie (przynajmniej ja tak sądzę) powstała ta pozycja, która w szczegółowy sposób ukarze mi większość przepisów, które były wykorzystywane w owym programie.

Piękne ilustracje sprawiają, że ślinka cieknie mi na każdej stronie. Pozycja została podzielona na rozdziały dotyczące konkretnych osób, które próbowały swoich sił w przekonaniu pozostałych uczestników, do ocenienia ich potraw jak najwyżej. Jeżeli oglądacie ten program, dobrze wiecie, że uczestnicy wymyślają takie nazwy, że nie ma szans, byście odgadli co takiego będzie przygotowywane. I to jest właśnie bolączka tej pozycji. Bo ja nie wiem co to jest W orzeźwiającym trójkącie smaku. Jednak mamy w spisie treści na końcu indeks rzeczowy, który ma już podział na zupy, mięso itd. I nazwy są już dla nas bardziej zrozumiałe.

Autorzy podzielili swoje potrawy na trzy poziomy trudności. Jednak dla totalnych laików, przepisów jest tutaj jak kot napłakał, więc raczej książka dedykowana jest tym osobom, które coś już potrafią ugotować. W dodatku muszę zaznaczyć, że jeżeli wybieracie tanie produkty, to raczej w tej pozycji niewiele znajdziecie przepisów, gdzie nie zostałby użyty jakiś dziwny składnik. Ja osobiście nie wiem nawet gdzie kupić dziczyznę, czy ser pecorino. Oczywiście niektóre przepisy wykorzystam, lecz sądzę, że wspomniany ser pecorino, zastąpię jakimś zwykłym serem. To zawsze jakaś odmiana. Nie mniej jednak, przepisy posiadają listę produktów, które zostały wykorzystane i w sposób klarowny jest przedstawiony sposób ich przygotowania.

Kolejnym minusem, jest to, że nie każda potrawa jest opatrzona zdjęciem. Naprawdę tego nie cierpię, ponieważ jeżeli nie wiem jak coś wygląda, to skąd mam wiedzieć, jak to ostatecznie ma się prezentować? Mogli zastąpić fotografię z kolacji w Ugotowanych, dodatkowym zdjęciem potrawy. Może właśnie chodzi tutaj o inwencję twórczą?

Pomimo moich zarzutów, których jest całkiem sporo, uważam, że to nie lada gratka dla miłośników kulinarnych. Sama upatrzyłam sobie kilka przepisów, które na pewno spróbuję wykorzystać, oby tylko moja rodzina się nie potruła.

Za porcję przepisów dziękuję: Wydawnictwu Pascal