Każdy chciałby coś zmienić (Musimy coś zmienić - Sandy Hall)


Ileż to razy mówiłam, że schudnę, że nauczę się języka rosyjskiego, ale jak to zwykle bywa, na mówieniu wyłącznie się kończyło. Nie, żebym nie chciała tego zmienić, tylko czasem sami posiadamy jakąś blokadę, która jest bliżej nieokreślona i najprościej w świecie przeszkadza nam ona w osiągnięciu danego celu. Tylko co, gdy danym celem jest miłość?

Lea i Gabe są w sobie zakochani, chociaż się do tego otwarcie nie przyznają. A przynajmniej nie ukazują tego sobie wzajemnie. Czternaście osób/rzeczy/zwierząt kibicuje tej dwójce. Nawet i wy zaczynacie wierzyć w ich uczucie, jednak okazuje się, że problem jest gdzieś głębiej. Czy ostatecznie będzie to historia ze szczęśliwym zakończeniem?

To było dość niecodzienne uczucie, poznawać tę historię z czternastu różnych perspektyw, nawet zawieruszyła się tutaj ławka, czy wiewiórka. Pierwszy raz spotkałam się z taką narracją, która nie byłaby przeprowadzana przez głównych bohaterów. To jest największy plus tej książki, za niecodzienny wydźwięk i dość nietypowy pomysł. Nawet na samym końcu książki, mamy kilka pytań, które możemy sobie zadać i właśnie pojawia się stwierdzenie: czy odebralibyśmy tę pozycję inaczej, gdyby narracja była przeprowadzana przez Leę i Gabe’a. Myślę, że w takim przypadku, byłaby to kolejna książka, których na półkach w księgarni jest wiele.

Może i nie jest zbytnio odkrywcza, ponieważ mamy tutaj styczność z nieśmiałością, połączoną z naleciałościami z przeszłości, które nie pozwalają naszym bohaterom na rozwijanie uczucia. Dlatego właśnie, Autorka stara się nam pokazać tę historię z perspektywy kilkunastu osób, ukazuje, jak wiele osób im kibicuje i co są w stanie zrobić, by spiknąć tę dwójkę razem.

To bardzo prosta i nieskomplikowana historia, idealna na letnie wieczory, które właśnie nadchodzą. Jeżeli nie będziecie od niej oczekiwać wiele, to wtedy wyda wam się ona magiczna i sielska zarazem. Można zarzucić jej, że jest prosto napisana i niewiele ma wspólnego z wiekiem bohaterów. Lecz w moim odczuciu, nie dostrzegłam tego, by mnie nużyła, czy wręcz denerwowała. Ponieważ czasem każdy z nas potrzebuje pozycji, która nie wymaga od nas myślenia wrzuconego na piąty bieg.

W Internecie znajdziecie opinie, które starają się tę historię dyskredytować, ze względu na podobieństwo okładki i treści do Eleonory i Parka. Ja nie czytałam tej pozycji, więc nie mam się jak do tego odnieść. Jednak porównania do niektórych książek, bywają bardzo denerwujące. Traktujcie każda lekturę, jako osobną treść i nie przyrównujcie jej do powstałych już pozycji. 

Za możliwość kibicowania miłości dziękuję: Wydawnictwu Pascal