Och entropio! (Mniejszy cud - Magdalena Salik)


Pech, ciągle ten pech. Jak wiele razy zdarzyło wam się wypowiedzieć te słowa? Ja przyznam, że mi bardzo często. Nie mówię tutaj o sytuacjach takich, które wiem, że czasem się zdarzają, takich jak uderzenie się małym palcem o kant szafki, lecz raczej o tym pechu, gdzie nic nam się nie udaje przez cały dzień, ba nawet przez cały tydzień! Ponoć mówi się, jaki poniedziałek, taki cały tydzień. Więc kto pozwolił mojemu kotu, w poniedziałkowy poranek, zrzygać mi się na dywan? Teraz już wiem, była to entropia.

Jak zmieniłby się świat, gdyby można było zapanować nad zdarzeniami losowymi? Czy w przyszłości będziemy mieć wpływ na występowanie pecha? „Mniejszy cud” to czerpiąca garściami z teorii naukowych, trzymająca w napięciu powieść science fiction.

Coraz chętniej sięgam po książki, które gdzieś mają w sobie teorie naukowe. W szczególności, gdy mają w sobie zalążek science-fiction. Tym razem nie pomyliłam się co do wyboru lektury na kilka popołudni, ponieważ sądzę, że coś takiego może nam się przydarzyć. Ale ja to ja, wierzę w wiele zjawisk, które mogą mieć miejsce w przyszłości. Może właśnie gdyby ktoś odnalazł siłę, która sprawia, że dniem rządzi pech, to żyłoby nam łatwiej? Jak byście się wtedy czuli, gdybyście wiedzieli o tym, że nawet kupując zwykły lakier do paznokci zwiększacie swój poziom entropii?

Pani Magdalena czerpie z teorii naukowych wielkimi garściami, a co za tym idzie, dla wielu z was, naukowy żargon może być po prostu nie do przejścia. Nie twierdzę, że nie jesteście odpowiednio wyedukowani, chociaż czasem podczas czytania zdarzało mi się myśleć, że to grzech nie wiedzieć takich podstawowych rzeczy jak: „Indukowalne czynniki transkrypcyjne w reprogramowaniu epigenetycznym ASC do ESC”. Lecz nie bójcie się, nie chciałam was przestraszyć, tylko chcę was uczulić, że raz na jakiś czas będziecie zmuszeni zmierzyć się z dość wyszukanym słownictwem, ale to tak naprawdę nie wpływa na odbiór czytanej pozycji. W końcu nie od razu Rzym zbudowano, co nie?

Jednak cała otoczka, sposób wykreowania świata i te małe, wręcz mikroskopijne rzeczy i sposób ich funkcjonowania w tej książce, jest zadziwiający. Na swój sposób wciągający i niejednokrotnie zaskakujący. Może, ale naprawdę to tylko moje „może” książka jest za obszerna. Można by parę rzeczy pominąć, ale w końcu to był zamysł Autorki. Nie podobało mi się zbytnio przeskakiwanie w czasie, raz przeszłość, raz przyszłość, by wskoczyć do teraźniejszości bohaterów. Odrobinę się gubiłam. Ale może to wina entropii?

Wizja społeczeństwa jako całości, jak i przedstawienie zwykłych obywateli, posiada swój własny, wysublimowany charakter i genialnie wpasowały się w ramy tej książki. Ja po prostu jestem ciekawa takich połączeń i niecodziennych pomysłów, jednocześnie owianych nurtem teorii naukowych. Ale tak naprawdę, co jest tym mniejszym cudem? Tego dowiecie się, jeżeli się przekonacie do tej pozycji, bo naprawdę warto. Jeżeli recenzja was nie przekonała, to może czas wyciągnąć większe działa?:

„„Mniejszy cud” stanowi najbardziej udane połączenie fantastyki socjologicznej i kryminalnej od czasów Stanisława Lema.”


Za tę dawkę entropii dziękuję: Wydawnictwu MUZA