Kuba Rozpruwacz i wampiry? Czemu nie (Pod skrzydłami Matki Mroku - Kathrin Szczepanik)



Czasami przyznam się, że zerkam na okładkę i wiem, iż musi być moja. Że gdzieś, może kiedyś na pewno odnajdę w niej niezwykłą podróż do wyobraźni danego Autora bądź Autorki. Wiele bym dała, by móc raz jeszcze rozpocząć tę lekturę, nie wiedząc, co będzie mnie czekać w kolejnych rozdziałach.
Chyba wniosek nasuwa się sam z jakimi istotami będziemy mieć do czynienia w tej książce. Przecież doskonale wiemy, z kim utożsamiana może być Matka Mroku. Tak moi mili, wchodzimy z butami w świat krwiopijców. Dobra, dobra, nie odchodźcie zbyt szybko sprzed monitora, przecież lubicie czytać książki o wampirach. Ale co powiecie na XIX-wieczny Londyn? A żeby tego nie było za mało, dorzucamy jeszcze zagadkę morderstw Kuby Rozpruwacza i niesforną Gabrielę Phantom. Możliwe, że przewinęło Ci się przez myśl, że trochę za dużo zostało rzucone do tego gara. Ale uwaga! Mi osobiście ta lektura sprawiła niebywałą przyjemność. Jeśli jesteś zainteresowany, czytaj dalej.

Zaskakująca, a zarazem wciągająca książka zdarza się bardzo rzadko. W szczególności, jeżeli dodamy tutaj sygnaturę debiutu literackiego. Ale jak dobrze wiecie, mnie to nie zniechęca, a w dodatku jeszcze bardziej zaostrza apetyt. Kryminał połączony z fantastyką. Czy takie połączenie naprawdę może wyjść na dobre? Zdecydowanie tak! A co dopiero, jeżeli zagadek kryminalnych (w szczególności ich rozwiązań), mógłby pozazdrościć sam Sherlock Holmes. Nie rzucam nigdy słów na wiatr. W tym przypadku bardzo często byłam w niewytłumaczalny sposób zaskakiwana, a gdy dodamy do tego wampiry, to ja już nic więcej nie chcę.

Wampiry będą zawsze moją słabością. Nie pogardzę nimi w żadnej wymyślnej postaci, a jeszcze bardziej się ucieszę, gdy te istoty nie odbiegają od swego pierwowzoru sprzed wielu lat. Lekkie urozmaicenie w tym przypadku dało niesamowity wydźwięk, ale jednocześnie dziękowałam Autorce, że nie pokusiła się o stworzenie własnej, nowoczesnej wizji wampirów. Ich zdolności i cała otoczka Najwyższej Matki Mroku po prostu, najnormalniej w świecie zrobiła na mnie wrażenie i aż żałowałam, że nie było mnie w XIX-wiecznym Londynie. Tak, nadal uważam, że wampiry istnieją.

Osoby, które lubią, bądź nie przeszkadza im wątek romantyczny, również nie będą zawiedzione. Wszystko zdaje się być na odpowiednim miejscu i czasie, bez zbędnych wynaturzeń, czy naciągniętych bajeczek. Każda wykreowana postać, została ukazana w sposób realny, nieprzemielony na papkę poprzez ich idealizację. Co więcej, uważam, że główną bohaterkę polubicie raz dwa.

Dlaczego więc ocena nie jest najwyższa? Dlatego, że Pani Kathrin, powinna przestudiować tę pozycję jeszcze raz, a może i dwa. Wszystko po to, by wyeliminować błędy w tekście, nazbyt nachalne stawianie przecinków i czasem poprawić źle urwane zdania. Naprawdę zarzut jest jeden, co do błędów, do niczego więcej. Takich debiutów więcej proszę, bo ze świecą szukać dobrze wykreowanych postaci, wykorzystania połączenia gatunków, i co najważniejsze, posiadania daru wciągania czytelnika w napisaną przez siebie książkę. Więcej nie napiszę, przekonaj się czytelniku sam.

Za mroczną lekturę dziękuję: Warszawskiej Firmie Wydawniczej