Czy na pewno nie trawię wilków? (Ogar boga. Popiół i piach - Anna Gręda)

Już na wstępie muszę zapowiedzieć, że gdy słyszę o pewnego rodzaju paranormal romance, to z głębi głowy odzywa się moje pierwsze uwielbienie co do tego gatunku, które zapoczątkował Zmierzch. Krzyczcie i zgrzytajcie zębami, ale taka jest prawda i tego się nie wstydzę. Już wtedy wypracowałam swoją postawę, co do wampirów i wilkopodobnych człeków. Nie trawię wilków, czy wilkołaków. Dlatego sceptycznie podchodziłam do książki Anny Grędy. Zastanawiałam się czy moja niechęć do tych stworzeń będzie wpływać na odbiór tej pozycji?

Kiedy w mieście pojawiają się kłopoty z nowonarodzonymi wampirami, urządzającymi sobie bufet na ulicach, polując na niewinnych ludzi, Kira zwołuje swoich dawnych towarzyszy broni, by urządzić polowanie na wampira, który puszcza swoich nowo przemienionych pobratymców samopas. Łowczyni nie wie jednak, że w pobliżu czai się ktoś silniejszy i groźniejszy od niej, który nie ma zamiaru stać z boku i biernie czekać na dalszy ciąg wydarzeń.

Nie mogę zarzucić tej historii tego, że przyszedł jakiś czas podczas jej czytania, gdy nie chciałam przewrócić kolejnej strony. Pomimo, iż historia nie jest wybitnie ambitna, jak i brak jej świeżego powiewu czegoś unikatowego, to jednak przyjemnie się ją czytało. Nawet wprowadziła ona do mojego życia czytelniczego ten czynnik wow, który sprawia, że już nie pałam taką niechęcią do wilków. Może wielu osobom nie spodobać się wprowadzenie różnej maści paranormalnych stworzeń do tej pozycji, lecz ja taki zabieg uwielbiam. Mogę dzięki temu poznać daną rasę z punktu widzenia wyobraźni danego autora. Tu niczego nie mogę zarzucić, ponieważ Pani Anna wprowadza pewne unikalne czynniki, charakteryzujące te postacie na tle innych książek z gamy paranormal-romance.

Jednak zwracając uwagę na samą formę przekazu tej historii, można by jej coś zarzucić. Autorka przykłada bardzo dużą wagę do opisów. Znajdują się one wszędzie, nawet we wtrąceniach w dialogach. Zapewne myślicie, że to nic złego. Jednak gdybyście zerknęli na owe opisy, po krótkiej chwili kroczyłoby za wami znużenie. Nie było w tych opisach finezji, które by skłaniały mnie do tego, by ich nie omijać. Nie za każdym razem mam ochotę czytać jak dana osoba jest ubrana, czy jak wygląda pomieszczenie, do którego wchodzi bohater. Spowodowało to, że pozycja ostatecznie liczy sobie ponad czterysta stron.

Bohaterowie to inna bajka, ponieważ nie odczułam z nimi żadnego przyciągania. Nie było między nami chemii, lecz przecież nie jest to ich wina. Czuć w nich sztywność, jakiej nie poszczyciłby się Pinokio. Nad tym naprawdę Autorka powinna popracować. Nie chcę wam również zbyt wiele zdradzać z historii, ale akcja toczy się dość leniwie, a cały punkt kulminacyjny rozgrywa się w ciągu kilku stron. Sztucznie wyszła sytuacja rozgryzienia przez główną bohaterkę, kto jest złym twórcą nowych wampirów. Jednak końcówka danej historii zasługuje na uwagę.

W ostatecznym rozrachunku, coś jest w tej pozycji. Zapewne pozycja jest skierowana do nastolatków, lecz nie powinno być to wyznacznikiem zbytniej szablonowości, wolnej akcji i niewyróżniających się bohaterów. Wybór, czy zabierać się za Ogara Boga pozostawiam wam. Sami zdecydujcie czy taka forma fantastyki wam odpowiada.

Książka przeczytana w ramach akcji: Polacy nie gęsi i swoich Autorów mają